poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdzial IV - Misja i niespodziwane spotkanie

Notkę jak zwykle dedykuje czytającym i komentującym ;)

- Wstawaj - rzucił Itachi lodowatym tonem – nie mamy całej nocy na trening.
Chwiejnie podniosłam się na nogi, pięścią wycierając krew cieknącą z rozbitej wargi. Było już dobrze po 23, a ten świr dalej trzymał mnie na sali. Minął niecały tydzień odkąd tu trafiłam i powoli zaczynałam się zastanawiać, czy podjęłam słuszną decyzję zostając z nimi. Teraz mój każdy dzień był zapełniony po brzegi. Nie było czasu na leniuchowanie. Rano zajęcia z Sasorim, po południu mordęga z Itachim i to niby ma być życie?
- Jeśli masz się tak obijać torównie dobrze możesz przestać trenować. Jesteś...
- Zamknij się – przerwałam muwkurzona – Popatrz lepiej która godzina! Ile masz zamiarmnie tu trzymać?!
- Tak długo, aż to będziekonieczne.
- Ale to już zdecydowanie za długo – warknęłam obracając się napięcie i kierując do drzwi. Zrobiłam może dwa kroki i zaraz poczułam, że ktoś chwycił mnie za łokieć obracając w swoją stronę.
- A ty dokąd?
- Wychodzę.
- Nie ma mowy – powiedział ciągnąc mnie z powrotem do wnętrza sali. Oczywiście próbowałam się wyrwać, ale jego ręka zaciskała się na moim ramieniu niczym żelazna obręcz.
- Itachi! Nie masz prawa mnie tu przetrzymywać! - wydarłam się – Zgodnie z Konstytucją przysługuje mi prawo do jednego telefonu!
Czarnowłosy popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale zaraz westchnął i puścił mnie ze słowami:
- Skoro tak strasznie ci na tymzależy to jutro odpuszczę ci trening, ale..
- TAAKKK!!
- ...ale – kontynuował niezwracając uwagi na mój wybuch entuzjazmu – musisz iść zemną na misję.
- ....
- Wybieraj, chcesz mieć jutrolekcję z Deidarą, czy wolisz iść na misję, którąprzydzielił mi Lider.
- Jeżeli mam mieć lekcje z tymnapaleńcem to już wolę iść z tobą. Ale gdzie idziemy? Po co?Będzie niebezpiecznie? Zrobimy rzeź?
Itachi ponownie westchnął, po czym podjął.
- Nic z tych rzeczy. Mamy jedynie eskortować szpiega pracującego dla Akatsuki. Lider niepokoi się o jego bezpieczeństwo i kazał mi go ochraniać w drodze do siedziby. To jeden z bardziej liczących się szpiegów Akatsuki i bynajmniej nie jest jednorazowy.
- Jednorazowy? - zapytałam nierozumiejąc
- Przecież im więcej szpiegówtym większe ryzyko, więc tych mniej wartościowych likwidujemy pootrzymaniu od nich informacji.
Nie odezwałam się, więc Itachi kontynuował.
- Jutro rano równo o 5 bądź przed głazem, na misję mamy 8 dni – 3 na dotarcie do wioski i 3 na powrót. W razie kłopotów mamy jeszcze 2 dni na zapas. To będzie twoja pierwsza misja, więc zobaczysz jak to jest i przy okazji sprawdzimy jak dajesz sobie radę w terenie.
- Hai.
- A teraz idź się spakować i dospania.
- Ok, dobranoc - uśmiechnęłam się i wyszłam z sali. Pół godziny później, jeszcze z mokrymi po prysznicu włosami, położyłam się spać przestawiając budzik na 4.

***
- Jesteś pewien, że chcesz jązabrać? Nie myślisz, że będzie przeszkadzać?
- To będzie dobra lekcja dla niej, bo na inne metody jest wyjątkowo odporna. Poza tym chce zobaczyć jak radzi sobie w różnych sytuacjach.
- Dobrze. Jednak wiesz jaką opinięma Inoue. Czy na pewno rozsądnym będzie ją zabrać?
- Jestem pewny, że tak.
- W takim razie w porządku. Możeszodejść. - czarnowłosy odwrócił się i skierował w stronędrzwi
- Ah, jeszcze jedno – dodałLider, gdy Itachi kładł rękę na klamce – pamiętaj, że jesteśz nią odpowiedzialny.
- Hai – rzucił i wyszedł. Korytarz o tej porze był cichy i pusty, pojedyncze żarówki rzucały wątłe światło na kamienne ściany lekko je rozświetlając i ukazując ich nierówną strukturę. Itachi szedł bezszelestnie; był już przy swoim pokoju gdy nagle coś go tknęło. Odwrócił się i lekko uchylił drzwi naprzeciwko. Kołdra leżała na ziemi ,a jej właścicielka leżała na samym materacu wiercąc się i mówiąc przez sen. Na stoliku obok łóżka stała zapalona lampka.
- Dziwne – pomyślał podnosząc kołdrę i przykrywając nią Seon. Dziewczyna nawet się nie obudziła, czarnowłosy ostatni raz spojrzał na śpiącą uczennicę po czym bezszelestnie opuścił pomieszczenie.
***

Kto do cholery ustawił budzik tak wcześnie? – to była pierwsza myśl po tym jak z objęć Morfeusza wyrwał mnie przenikliwy dźwięk dzwonka. Zaraz jednak oprzytomniałam. Dziś jest misja. Czas się zbierać. Wyskoczyłam z łóżka zerkając na tarczę staromodnego zegara, pięć po czwartej , mam jeszcze sporo czasu. Wzięłam gorący prysznic i ubrałam się w luźny szary t-shirt, zarzuciłam na niego czarną koszulę, a do tego założyła jeansy w tym samym kolorze co koszula. Moja matka zawsze powtarzała, że ubieram się jak obdartus, ale mi nigdy nie chciało się stać przed szafą i zastanawiając się co dziś na siebie włożyć. Po prostu brałam pierwsze lepsze ciuchy i wrzucałam na siebie. Miałam tylko trzy zasady co do ubrań: po pierwsze muszą być czyste, po drugie za nic w świecie nie mogą być różowe, a po trzecie najlepiej żeby były czarne, szare lub ciemnofioletowe. To tyle jeśli chodzi o moje ciuchowe kryteria. W kuchni zjadłam szybkie śniadanie i tak jak wcześniej doradził mi Itachi zapieczętowałam plecak w malusieńkim zwoju, który wrzuciłam do kieszeni. Sensei także oznajmił, że idziemy incognito, czyli bez płaszczów i pierścieni, żeby nie narazić się na to, że ktoś dostrzeże członków Akatsuki w towarzystwie szpiega. Trzy minuty przed piątą poszłam pod wyjście. Itachi już tam czekał, niesamowicie szybko zrobił kilka pieczęci i głaz rozsunął się. Wyszliśmy na zalaną pomarańczową poświatą polanę, na której wiatr leniwie kołysał źdźbłami soczyście zielonej trawy. Po raz pierwszy od tygodnia mogłam wyjść z tej mrocznej, zimnej jaskini. Na myśl nadchodzącej misji uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę, że dobry humor dopisuje ci od rana – zauważył Itachi.
- Dziwisz się? Nareszcie zobaczę trochę tego świata i nie będę musiała siedzieć w tej okropnej siedzibie bez okien. Już nie mogę się doczekać zbliżającej się misji. A tak w ogóle to do jakiej wioski idziemy?
- Do Suna-gakure – odparł krótkoidąc w bliżej nieznaną mi stronę.
- Daleko jest?
- Trzy dni drogi szybkim tempem.
- Byłeś tam kiedyś?
- Kilka razy.
- I? - próbowałam wyciągnąćz niego więcej.
- I nic.
Myślałam, że glebnę. Nie ma co, wiedziałam, że mój sensei jest mało rozmowny, ale żeby aż tak?
- Jak tam jest?
- Tak jak wszędzie z tą różnicą,że mają tam pełno piasku.
- Dzięki za informację –burknęłam.
- Myślałem, że Sasori opowiadałci o tej wiosce, w końcu sam z niej pochodzi.
- Gdybyś usłyszał jak Sasori cośopowiada... – westchnęłam - Przy nim nawet człowiek cierpiącyna bezsenność zaśnie.
- Sama zobaczysz, za trzy dni tambędziemy.
Westchnęłam i już więcej się nie odezwałam, podobnie jak mój partner. Droga wiodła przez las, więc za wiele nie mogłam tu zobaczyć, a już po kilku godzinach szybkiego marszu moje stopy zaczęły dawać o sobie znać.
- Itachi?
Zero reakcji.
- Itachi?!
- Hmm?
- Zróbmy chwilę przerwy,zaraz mi nogi do du..
- Dobra – przerwał mi – aletylko chwilkę. Przed nami jeszcze kawał drogi.
Stłumiłam westchnienie i usiadłam w cieniu pod rozłożystym drzewem, dochodziło południe, a z nieba lał się istny żar. Jak na maj było tu wyjątkowo ciepło. Ściągnęłam z siebie czarną koszulkę i wsadziłam ją do wcześniej odpieczętowanego plecaka. Wypiłam kilka łyków zimnej wody przeklinają się w duchu za ubranie czarnych, długich spodni. Zerknęłam na Itachiego, siedział pod drzewem z zamkniętymi oczami, miał na sobie czarną koszulkę i - tak jak ja – czarne spodnie. Jednak zdawał nie przejmować się upałem; założę się,że gdybym dotknęła jego dłoni byłaby przyjemnie chłodna. Może on jest wampirem?! Czarne włosy, blada cera, czasami czerwone oczy. Jashinie z kim ja się zadaje?! Ta strzyga pewnie wypije mi w nocy całą krew, aż do ostatniej cennej kropelki! Ma ktoś kołek osikowy? Zaraz, niczym van Helsing wbiję mu go w serce pozbywając się z tej planety kolejnej krwiopijnej istoty! Taa, chyba mi słońce w łeb za bardzo przygrzało..., jednak ciekawe co by było gdybym go poszczuła czosnkiem? Zamknęłam oczy próbują uwolnić się od wampirzych myśli, co wcale nie było łatwe, bo przed oczami cały czas miałam obraz Itachiego wysysającego mi krew. Chyba się za dużo Stokera i Rice naczytałam. Westchnęłam i ponownie otworzyłam oczy. Gdy zobaczyłam, że Itachi stoi tuż przede mną o mało nie wrzasnęłam na całe gardło. W ostatniej chwili czarnowłosy zakrył mi usta dłonią.
- Cicho – szepnął, a jego ciepłyoddech owiał mi policzki – ktoś się zbliża.
Miałam rację jego ręka była przyjemnie chłodna, choć nie lodowato zimna jak u wampirów.
- Co robimy? - odszepnęłam, gdy odsunął dłoń.
- Jest ich kilku, chyba czwórkai są silni. Nie warto marnować na nich czas. Poczekamy, ażprzejdą a potem w drogę.
- Hai.
Itachi usiadł tuż obok mnie i oparł się o pień. Uważnie obserwowaliśmy drogę, po krótkiej chwili naszym oczom ukazały się cztery (tak jak przypuszczał Itachi) postacie. Trójka z nich była mniej więcej w moim wieku. Blondwłosy chłopak cały czas coś gadał do swoich kompanów, niebrzydka różowowłosa dziewczyna z zielonymi oczami co jakiś czas mu odpowiadała, bądź zdzielała pogłowie pięścią. Obok nich szedł milczący czarnowłosy chłopak o porcelanowej skórze, wydał mi się bardzo dziwny, zwłaszcza w swoim przykrótkim sweterku. Towarzyszył im także srebrnowłosy mężczyzna w trudnym do określenia wieku, ponieważ jego twarz skrywała maska, mógł mieć koło trzydziestki, może mniej, może więcej. Nagle wyczułam, że Itachi drgnął lekko, odwróciłam się i spostrzegłam, że nie spuszcza oczu z idącej czwórki. W sumie to wydawał się ich znać. Niespodziewanie odwrócił się w moją stronę złapał za rękę i pociągnął w swoją stronę. Zaraz po tym zauważyłam, że w miejscu gdzie wcześniej opierałam głowę teraz był wbity kunai. Przed nami stanęła czwórka shinobi.
- Uchiha Itachi – zaczął siwy –nie spodziewałem się ciebie tutaj.
- To samo mogę powiedzieć o tobie,Kakashi-san – powiedział lodowato Itachi.
- Uchiha Itachi – warknąłblondynek uginając nogi i przyjmując pozycję bojową – tymrazem skopię ci tyłek.
Patrzyłam trochę zdezorientowana na scenę rozgrywającą się tuż przed moimi oczami. O co im chodziło? To fakt, że Itachi jest zbiegłym ninja, ale ci tutaj wyglądają jakby mieli z nim jakieś osobiste porachunki. Eh, chyba trzeba uspokoić tych żałosnych shinobi. Odtworzyłam w głowie wszystkie możliwości jakie miałam i wybrałam najlepszą do tej sytuacji.
- Gdzie słońce nie dociera, tam gdzie nikt nie posiada cienia, gdzie rządzi tylko Jeden – szeptałam cicho gromadząc energię w rękach – tam was wszystkich wysyłam. Bramy Piekieł – Otwieram! – przyłożyłam płasko dłonie do ziemi wypuszczając całą moc. Rozległo się głuche uderzenie, a zaraz po tym ziemia zadrżała. Podłoże zaczęło pękać, a z grubych rys wysuwały się pojedyncze dłonie, których z czasem przybywało. Cała czwórka natychmiast skoczyła na drzewa nie wiedzą co się dzieję. Chwyciłam Itachiego za rękę i pociągnęłam w stronę ścieżki, w połowie drogi ostatni raz zerknęłam jak ze szczelin wychodziły całe stada nieboszczyków o poszarzałej i suchej jak pergamin skórze. Wiedziałam, że nie mamy wiele czasu. Patrząc na wyczyny ninja z Konohy nie miałam wątpliwości, że sobie poradzą, ale to ich przynajmniej zatrzyma. Nagle poczułam, że ktoś mocno obejmuję mnie w pasie Nim się zorientowałam o co chodzi zniknęliśmy w chmurze dymu. Później była ciemność, znienawidzona, przerażająca...
- Seon, Seon! – czułam, że ktoś mną potrząsa. Rozchyliłam lekko powieki i natychmiast zamknęłam je z powrotem czując jak cały świat wiruje dookoła.
- Seon, w porządku? - ten głębokii spokojny głos z pewnością należał do Itachiego
- Taak?– wykrztusiłam otwierając oczy. Tym razem na szczęście nic nie wirowało. Zauważyłam, że siedziałam oparta o pień, a Itachi kuca naprzeciwko mnie trzymając ręce na moich ramionach.
- Cholera, co to była za technika?
- Jutsu teleportacji – odpowiedział – wyjątkowo źle je zniosłaś, zaraz po wylądowaniu straciłaś przytomność – dodał z lekkim rozbawieniem.
- Bardzo śmieszne – warknęłampoirytowana – tak w ogóle to gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy mniej więcej pięć kilometrów od miejsca potyczki. Spokojnie nie zboczyliśmy z drogi do Piasku – dodał gdy już otwierałam usta. - Lepiej mi powiedz co wcześniej wyprawiałaś?
Na wspomnienie ostatnich wydarzeń uśmiechnęłam się z rozbawieniem mając przed oczami miny zaszokowanych shinobi.
- To tylko jedna pozycja zszerokiego wachlarza moich usług – odpowiedziałam.
- Wolę nie wiedzieć co miałaśjeszcze w zanadrzu. Mam nadzieję, że ci goście nie byli twoimiznajomymi?
- Nie martw się mam układy tam na dole – puściłam do niego oko, wstając i otrzepując się z pyłów. – Jak chcesz mogę cię tam kiedyś zabrać –dodałam z uśmiechem.
- Nie, dziękuję. A teraz chodźmy –powiedział również wstając.
- Teraz moja kolej – oznajmiłamzrównując się z nim.
- Na co?
- Na przesłuchanie. Kim byli cigoście?
- Eh, skoro już musisz wiedzieć – powiedział jak zwykle narzucając szybkie tempo marszu – to byli shinobi z Konohy. Hateke Kakashi to był ten najstarszy, siwy, ta dziewczyna to Haruno Sakura, z tego co mówił Zetsu ten czarnowłosy, blady chłopak to członek z korzenia ANBU, jego imienia nie znamy, ale dział pod pseudonimem Sai, a ten narwany blondyn to Uzumaki Naruto – Jinchuurki, który ma w sobie zapieczętowanego Kyubiego.
- Ah – odparłam – walczyłeśwcześniej już z nimi – bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Walką bym tego nie nazwał –odparł lekceważącą Itachi.
- Tak szybko cię załatwili? -zapytałam przekomarzając się.
- Bardzo szybko – powiedział sarkastyczniewywołując u mnie wybuch śmiechu.
- A tak na serio?
- Z Kakashim walczyłem dwa razy – dość silny przeciwnik, jednak mało wytrzymały, a z Naruto raz – jak na razie można powiedzieć, że to jeszcze nieoszlifowany diament.
- Aż taki dobry? - zdziwiłam się– Nie wygląda zbyt niebezpiecznie.
- Może jest mało rozgarnięty, alema ogromny potencjał.
- Wydawało mi się, że coś dociebie miał.
Itachi przez dłuższą chwilę nie odpowiadał wdając się w zamyślenie.
- Tylko ci się wydawało – odparłzimnym tonem.
- Jasne – pomyślałam, ale nieodezwałam się więcej. Itachi też nic nie powiedział wpadając wgłębokie zamyślenie.

***
Ale mi to długaśne wyszło ;) Mam nadzieję, że nie usnęliście. Następny rozdział już wkrótce. Oj, będzie się działo =D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz