poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XI - Stary przyjaciel


Notka dedykowana dla wszystkich czytelników, a w szczególności  ( kolejność losowa;) 
Chiki, Iskierki, Mishine, Kashiny, Kimagure, Foxy, Wery, Kikio i Jumi.

- Seon? To naprawdę ty?! - usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Deidara! Sasori! Co tu robicie? - zapytałam zaskoczona, widząc tą dwójkę tutaj.
- Mamy misję. Niestety, reszta ma wakacje, a nam Lider dał gównianą robotę.
- Jaką?
- Mamy znaleźć tą medyczkę – podał mi zdjęcie ładnej blondynki na oko trochę starszej ode mnie - jest tu gdzieś. Liderowi zachciało się mieć lekarza w siedzibie i teraz uganiam się za nią po całej wiosce. Dobrze, że Sasori no Danna wczoraj dołączył do mnie.
- Wczoraj?
- Tak. A co?
- Mi z Hidanem droga zajęła cztery dni!
- Sasori no Danna zna skróty, a poza tym nie wlecze się tak jak wy – nie wiedziałam dlaczego Deidara mówi za swojego mistrza, ale w sumie nie obchodziło mnie to.
- Hej Seon może poszukasz jej z nami? - zaproponował blondyn.
- Nie dzięki, wolę iść pograć w pokera niż uganiać się za tą laską.
- Ale wy macie szczęście! Ten cholerny Lider..
- Deidara. Nie marnuj więcej czasu, idziemy! - warknął lalkarz.
- Heh, to pa Seon – pożegnał się Deidara bez mrugnięcia okiem wypełniając polecenie Sasoriego. Dziwne. Wiem, że Sasori nie należy do najłatwiejszych charakterów, ale nie spodziewałam się takiego posłuchu u blondyna. 
- Pa, wpadnijcie kiedyś, mieszkamy w hotelu w pobliżu centrum.
- Ok - uśmiechnął się Deidara, odwrócił się i odszedł razem z rudym, który posłał mi nienawistne spojrzenie. A temu co znowu? - przeszło mi przez myśl
Nie przejmując się tym skierowałam się w stronę zatłoczonej ulicy. Zapowiada się ciekawy wieczór.
***
- Całą pulę zgarnia Sayuri – oznajmił krupier i przeciągnął w moją stronę pokaźną kupkę banknotów. Oczywiście jak zwykle nie podałam swojego prawdziwego imienia, choć nikt mnie tu nie zna to wolałam nie ryzykować. Dwie godziny temu tuż po pożegnaniu z Deidarą znalazłam malutkie kasyno wciśnięte pomiędzy dwoma ulicami. Nie wyróżniało się niczym szczególnym, ale z reguły właśnie w takich miejscach grało się o największe sumy. Było koło jedenastej, a mi znudziła się już gra w pokera, wygrałam już pokaźną sumkę, wystarczającą by przenieść się do lepszego hotelu. Skoro mamy wakacje to trzeba dobrze ten czas wykorzystać. Zebrałam całą sumę i wpakowałam ją do obszernych kieszeni bojówek. Pożegnałam się z graczami, którzy z ulgą przyjęli wiadomość o moim odejściu, wyszłam z knajpy i od gazu do moich płuc wdarło się słodkie, letnie powietrze. Nie chciało mi się wracać do hotelu. Hidan już pewnie dawno poszedł na poszukiwania jakiegoś burdelu, a ja nie miałam zamiaru siedzieć sama w pokoju. Ale z drugiej strony co mogę robić sama w tej wielkiej wiosce? Może rzeczywiście powinnam była poszukać z Deidarą i Sasorim tej medyczki. Przynajmniej byłby ubaw, choć pewnie rudy byłby niezadowolony. Jashin jeden wie co mu zrobiłam. Zatopiona w myślach wsadziłam ręce do kieszeni i ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że nie znam dobrze tej wioski i na pewno nie trafię bez problemów z powrotem do hotelu, ale nie obchodziło mnie to. Zawsze mogłam zapytać kogoś o drogę. Idąc ulicą mijałam wiele straganów i sklepów oferujących przeróżne usługi. Moją uwagę przykuł przestarzały drewniany szyld. Na zakurzonej tabliczce napisane było zamazanym pismem: "Egzorcyzmy na zlecenie". Nie wyglądało, aby sklep miał duże powodzenie, jednak wiedziona zawodową ciekawością zapukałam do drzwi i uchyliłam je lekko.
- Witamy! - z szerokim uśmiechem przywitał mnie młody, ciemnowłosy chłopak. Na jego ślicznej, lekko dziewczęcej twarzy pojawiło się niedowierzanie, gdy zobaczył kto jest jego potencjalnym klientem. Pewnie się nie spodziewał, że zobaczy swoją przyjaciółkę z Zakonu.
- Seon? To naprawdę ty? Nie wierzę! Jak tu się znalazłaś? Przecież to nie twoja działka! 
- Shin? Przydzielili ci to zadupie?! Współczuje. - Uśmiechnęłam się podchodząc do lady, chłopak obiegł ją i przykleił się do mnie.
- Seon - wymamrotał dalej tuląc się we mnie – stęskniłem się. Odkąd wybyłaś z Zakonu nikt nie miał z tobą kontaktu.
- Dobra, już dobra, przestań, bo mnie udusisz – próbowałam go od siebie odepchnąć, ale strasznie urósł przez ten czas. W końcu odkleił się ode mnie i spojrzał mi w oczy. 
- Wydoroślałaś – powiedział poważnie.
- I kto to mówi? Popatrz na siebie! Jesteś wyższy ode mnie co najmniej o głowę, gdzie się podział ten mały, słodki Shin-chan?
- Tylko nie słodki – zaznaczył udając urażenie.
- Hmm, więc wylądowałeś tutaj. Z tego co widzę niewiele masz do roboty.
- Racja – powiedział i usiadł opierając się plecami o ladę, zrobiłam to samo i przycupnęłam obok niego. - To jest kara za moją ostatnią samowolkę. Góra wydelegowała mnie tu, bo podobnie jak ty sam wybierałem sobie zadania. A propos, ciebie też tu odesłali za karę? Słyszałam, że miałaś niezły zapiernicz u siebie.
- Ehh, ze mną jest trochę inaczej. Wpadłam tu przez portal i jakoś nie chce mi się wracać na Ziemię.
- Wpadłaś? Nie wierzę – zaniósł się śmiechem – nie wyczułaś portalu? Ty?
- I z czego rżysz? – prychnęłam poirytowana dając mu kuksańca w bok – Lepiej opowiedz mi dokładnie jak tu się dostałeś.
- Nie ma czego opowiadać. Po prostu oddelegowali mnie tutaj na trzy lata w ramach kary. Jestem tu już dwa lata, miałem raptem pięć zleceń z Zakonu i troje ludzi z okolic poprosiło mnie o pomoc. Tu się zupełnie nic nie dzieje. Na Ziemi za to macie prawdziwy raj, tyle trudnych dusz i demonów – rozmarzył się, a ja walnęłam go w łeb.
- Wcale nie jest tam tak różowo! Idziesz spać o trzeciej nad ranem, a o piątej masz kolejną robotę. Czasami lepiej się trochę polenić i odpocząć. Jak wrócisz na Ziemię to zatęsknisz za nudą.
- Ehh, może. Ale teraz ty opowiedz mi jak się tu dostałaś.
- Hmm, zaczęło się od tego, że wpadłam do tego portalu i wylądowałam w gabinecie Lidera Akatsuki, który zaciekawił się...
- Akatsuki?!
- Yhm.
- Ty to zawsze się wpakujesz... ale co było dalej?
- Lidera zaciekawiły moje zdolności i po małym teście postanowił mnie zostawić.
- Zaraz jesteś członkiem Akatsuki?
- Na to wygląda. Chwilę miałam treningi z niektórymi członkami, ale ostatnio Lider poszedł po rozum do głowy i zrezygnował z nich. I tak sobie żyje w organizacji, czasami chodzę na misję, ale teraz mamy tak jakby wakacje, bo remontują siedzibę i tak oto jestem tu. Przechodziłam obok i zaciekawił mnie twój szyld, dlatego tu zaglądnęłam. Ale jakby co to nic nie wiesz o Aka, jasne?
- Taa, w sumie sprawy tego świata mnie nie obchodzą. Wracam do siebie za rok i już nie mogę się doczekać, a co z tobą. Góra wie o twoim przeniesieniu?
- Nie wie i na razie wygląda na to, że nie mają czasu dobrać mi się do tyłka. Mogę mieć tylko nadzieję, że za szybko ich tu nie przywieję. Nie chce mi się wracać na Ziemię, ale nie wiem co na to Zakon. 
- Na pewno się nie zgodzi, żebyś tu została, na Ziemi wykonywałaś sporo zadań. Nie pozwolą ci tu zostać.
- Mam to gdzieś, to moje życie i oni nie mają tu nic do powiedzenie.
- Heh, nic się nie zmieniłaś. Co powiesz na mały wypad na drinka? Powspominamy stare, dobre czasy i uchlamy się w cztery dupy. 
- Jestem za! - uśmiechnęłam się, ciesząc się na myśl rozmowy z moim starym przyjacielem. Ściślej mówiąc jedynym przyjacielem jakiego miałam w Zakonie.
- To na dziś zwijam interes!
Shin wstał i wyciągnął zza lady klucz. Po chwili wyszliśmy na świeże powietrze. 
- Znam jedną fajną knajpę. Chodź – uśmiechnął się.
- Wiesz, że mam słabą głowę, więc jakby co to odprowadzisz mnie później do hotelu. Tu masz adres – wręczałam mu małą karteczkę na której nabazgrałam kilka słów.
- Jesteś tu sama?
- Nie z partnerem, znaczy się z partnerem z Akatsuki – poprawiłam się.
- Nikt ci nie wpadł w oko?
- Nikt, a tobie? Podobno dziewczyny z Konohy są całkiem, całkiem – puściłam do niego oko.
- Może, ale żadna mnie nie interesuje. 
- Jesteś wybredny.
- A ty niby nie?
- No może.
Dalej nasz rozmowa potoczyła się tymi torami. Po kilku minutach marszu doszliśmy do przyjemnej knajpki otoczonej różnobarwnymi lampionami. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików pogrążeni w rozmowie, wspominając stare czasy i nasze wspólne zadania przydzielane nam przez Zakon. Zamówiliśmy kilka butelek sake. Na początku oczywiście starałam się pić z umiarem, ale wiadomo jak to ze mną jest... Po godzinie ledwo rozróżniałam kolory.
- Hej, Shin?
- Hmm- zapytał  nieco mniej pijany chłopak.
- Może już wystarczy? Która godzina?
- Druga, chcesz wracać?
- Yhm – chciałam wstać, ale zachwiałam się i musiałam przytrzymać się krzesła – chyba trochę przegięłam – zaśmiałam się.
- Trochę – zauważył sarkastycznie chłopak – chodź, daj mi rękę – poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i pomaga utrzymać pion. Shin zapłacił za nas i podtrzymując mnie cały czas wyszliśmy na zewnątrz. 
- Dasz rady iść czy mam cię nieść? - zapytał chłopak z bezczelnym uśmiechem
- Nie żartuj – zganiłam go - mam nadzieję, że Hidan cię nie zabiję jak zobaczy, że wróciłam z facetem.
- Zazdrosny?
- Raczej przezorny - uśmiechnęłam się – ale nie martw się jakoś dasz sobie z nim radę.  - - Może.
- Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.
Po czterdziestu minutach  wleczenia się dotarliśmy przed drzwi hotelu. Budynek nie był wysoki i niestety nie miał windy, a nasz pokój znajdował się na trzecim piętrze. 
- Rzygać mi się chce – jęknęłam jak wchodziliśmy po schodach.
- Wytrzymaj jeszcze trochę – Shin wziął mnie na ręce i zaczął szybko iść na górę. Pewnie obawiał się, że zrzygam się na niego. Jednak zanim do tego doszło stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak postawił mnie na ziemi, a ja wyjęłam klucz i bezskutecznie próbowałam trafić do dziurki. Usłyszałam ciche westchnienie Shin i zaraz ręka chłopaka zacisnęła się na mojej kierując ją we właściwą stronę. Drzwi uchyliły się bezszelestnie, w pomieszczeniu panowała nieprzenikniona ciemność, widocznie Hidan jeszcze nie wrócił ze swoich nocnych podbojów. Wymacałam kontakt i włączyłam światło. 
- Seon? Lepiej idź spać. Nie wyglądasz za dobrze.
- Hai, hai.. A ty? Gdzie będziesz spał?
- Wrócę do siebie.
- Nie zostawiaj mnie – posłałam mu błagalne spojrzenie, na co chłopak westchnął i powiedział.
- Ok, ale co sobie pomyśli twój partner – Hidan, tak?
- Yhm, nieważne on nie jest lepszy. Zresztą nie proszę cię żebyś się ze mną przespał.
- Ok, ok zostanę. 
- Dziękuję – po tych słowach rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. 
- Może byś się przebrała.
- A, jasne – zrzuciłam z siebie buty, spodnie, koszulkę i w samej bieliźnie poszłam do wyra. Shin westchnął i położył się obok mnie.
- Mój mały Shinuś, Shin-chan – mamrotałam przytulając się do niego, usłyszałam jego ciche westchnienie, a potem był już tylko sen.
Obudziłam się o dziwo bez kaca, Shin spał obok mnie, a tuż przy łóżku w fotelu drzemał Hidan. Gdy wstałam siwy otworzył oczy i popatrzył na mnie z wyrzutem.
- To mnie wyganiasz, a sama na noc zajmujesz pokój.
- Hidan, to nie tak. To mój stary przyjaciel, spotkaliśmy się i trochę wypiliśmy i ...
- Seks po pijaku?! Dziewczyno ja nie będę niańczył twojego dziecka!
- Nie! Nie spaliśmy ze sobą. Znaczy się spaliśmy, ale nie w tym sensie – westchnęłam. – Do niczego nie doszło. Zresztą nie będę ci się tłumaczyła. Dzieciaka nie będzie.
- Niech ci będzie. Tak naprawdę to wiedziałem, że nie spałaś z nim. W końcu on wygląda na młodszego od ciebie.
- Jest w moim wieku. Idę pod prysznic.
Pół godziny później podeszłam do łóżka na którym dalej spał Shin, jak on słodko wyglądał. Przejechałam ręką po jego miękkich włosach i policzyłam kolczyki na jego uchu. Osiem, jest lepszy ode mnie. Ja miałam tylko sześć. Kiedyś w Zakonie nawzajem przebiliśmy sobie uszy, a potem dodawaliśmy cały czas nowe i tak wyszło, że razem mam dwanaście kolczyków, a Shin szesnaście. Chłopak drgnął lekko i uchylił powieki.
- Ohayo! 
- Ah, Seon, ohayo – wymamrotał 
- Hej! - zawołał Hidan z kuchni – Seon chcesz kawy?
- Nie! - wstałam i przeszłam do kuchni – ale chętnie napiję się herbaty, a ty Shin?
- Ja poproszę kawę. Gdzie jest łazienka, muszę wziąć prysznic.
- Tam – wskazałam mu drzwi, a sama podeszłam do Hidana i oparłam się o szafkę.
- Wczoraj spotkałam Deidarę i Sasoriego, wiesz, że ich misją jest sprowadzenie jakieś medyczki do Akatsuki?
- Tak? Mam nadzieję, że to niezła laska.
- Blondynka.
- Fajnie się zapowiada – uśmiechnął się białowłosy
- Jak było wczoraj? - zapytałam
- Pochodziłem po kilku ekhem domach rozrywki i znalazłem jeden fajny, była tam...
- Rozumiem – przerwałam mu z uśmiechem – to mi wystarczy.
- A u ciebie?
- Jak ci mówiłam spotkałam Shina i wyszliśmy na drinka powspominać stare czasy w Zakonie. A jeszcze wcześniej byłam w kasynie i wygrałam sporo kasy. Możemy się dziś gdzieś przenieść.
- Jesteś moim pokerowym aniołem – roztkliwiał się Hidan
- Chyba diabłem. To po śniadaniu pakujemy się i idziemy poszukać nowego lokum.
- Koniecznie, a potem zrobimy imprezę.
- Nie wiem czy moja głowa to wytrzyma – westchnęłam – ale w porządku.
Po piętnastu minutach Shin wyszedł spod prysznica i zastał mnie i Hidana rozmawiających przy śniadaniu.
- Wy się chyba tak formalnie to jeszcze nie znacie. Shin to jest Hidan. Hidan to jest Shin– ze znudzeniem wyrecytowałam formułkę stosowaną zazwyczaj podczas przedstawiania.
Shin z uroczym uśmiechem podał dłoń bialowłosemu, który patrzył na niego podejrzliwie, choć starał się sprawiać wrażenie uprzejmego. Cóż wiele osób daje się nabrać na śliczną buźkę Shina, jednak w środku to prawdziwy diabeł. 
Po śniadaniu spakowana czekałam razem z Shinem na Hidana, który wymeldowywał nas z pokoju podrywając przy tym recepcjonistkę. Gdy, w końcu skończył ruszyliśmy na poszukiwanie czegoś nowego. Shin doskonale znający okolicę doradzał nam gdzie się znajdują najfajniejsze hotele. Około południa stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami potężnego budynku. Za radą bruneta postanowiliśmy zrobić tu rekonesans. Okazało się, że mają pełno wolnych pokoi, więc wzięliśmy dwa wielkie apartamenty.
***
- Uaaa, jaki zajebisty! - darł się Hidan tak głośno, że słyszałam go u siebie. Nasze pokoje znajdowały się naprzeciwko siebie, były wielkie i niesamowicie gustownie urządzone. Popatrzyłam na Shina, który cały czas był z nami twierdząc, że nie spieszy mu się do pracy.
- Czy on tak zawsze? - zapytał mając na myśli Hidana.
- Yhm – westchnęłam uśmiechając się lekko.
*******
Nie wiem po jakiego grzyba ja tego Shina wymyśliłam, ale jakoś zamarzył mi się taki fajny, zabawny przyjaciel. Będzie on tylko postacią epizodyczną potrzebną mi do rozwiązania wątku Zakonu. 
Niektórzy mogą się domyślić do kogo jest podobny Shin, ponieważ bohater ma niektóre jego cechy ^^

Szkoła, moja "błyskotliwa" klasa, nauczyciele i nawał nauki mnie dobijają, więc nie wiem kiedy dam radę opublikować następną notkę. Postaram się zrobić to szybko, bo prowadzenie tego bloga to jedna z niewielu rzeczy do których zabieram się bez przymusu. 

Pozdrowionka dla Was kochani !!! Trzymajcie się!!!

P.S. U Was też pada śnieg?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz