poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział III - Nauczyciele - sadyści, artyści - zboczeczeńcy, zjawy i inne osobliwości


Notkę dedykuje wszystkim ludziom, którzy czytają to i komentują. Oraz Issskierce za pomoc ;)
Rano obudziłam się przed ósmą, więc spokojnie mogłam zdążyć na zajęcia z Sasorim. Po porannej toalecie ubrana i uczesana ruszyłam na śniadanie. W kuchni zastałam tylko Zetsu i Kisame, przywitałam się z nimi sennym głosem i zaczęłam poszukiwania płatków i mleka. Po uwieńczonych sukcesem poszukiwaniach zjadałam śniadanie,powoli wstałam zza stołu, umyłam po sobie naczynia i ruszyłam korytarzem do swojego pokoju. Po drodze zastanawiałam się jak będą wyglądały moje lekcje, zajęcia i w ogóle dni. Ciekawe jak długo będę w stanie wytrzymać w tym mrocznym budynku wśród tych dziwnych ludzi. Za jakie grzechy było dane mi wpaść do tego pokręconego świata. W sumie to uzbierałoby się... Nagle zderzyłam się z czymś twardym, odbiłam się od tego i upadłam tyłkiem na ziemię.
- Au – jęknęłam i podniosłam wzrok do góry napotykając zimne i puste spojrzenie Itachiego. Po prostu lepiej być nie mogło.
- Uważaj jak chodzisz –powiedział lodowatym tonem.
- Gomen – mruknęłam cicho, choć to była trochę też jego wina.
Czarnowłosy minął mnie nawet nie pytając czy mi pomóc wstać. Co za palant ma być ma nauczycielem. Z westchnieniem podniosłam się na nogi i skierowałam do swojego pokoju. Piętnaście minut później,równo o dziewiątej zapukałam do drzwi pokoju Sasoriego. Po chwili otworzył je sam rudowłosy bez słowa wpuszczając mnie do środka.
- Przynajmniej jesteś punktualna – rzucił zimnym tonem. Zastanowiłam się czy ktokolwiek mówi tu normalnie, bo nie wydaje mi się.
- Siadaj – wskazał na krzesło koło stolika. Posłusznie zajęłam miejsce, Sasori usadowił się naprzeciwko mnie i przez chwile spoglądał nam mnie wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu, odwzajemniłam spojrzenie tylko, że w moich oczach kryła się wiecznie niezaspokojona ciekawość.
- Zaczniemy od... -skupiłam się na jego monotonnym wywodzie, jednak po godzinie było coraz trudniejsze.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał zirytowany
- Tak – odparłam trochę za szybko
- Jasne.
- Mogę robić notatki?To wszystko wydaje się trudne do zapamiętania.
- Po lekcji dam ci książkę z tym tematem.
- A może dasz mi ją teraz i ja sobie pójdę i ją poczytam?
- Już to widzę –odparł sarkastycznie – Dostaniesz ją po lekcji.
- Ale sensei, ja chce..
- Zamknij się i słuchaj– oznajmił takim tonem, że wolałam się z nim nie sprzeczać.
Jakimś cudem wytrzymałam jeszcze godzinę tego horroru. Zaraz po oznajmieniu przez Sasoriego końca lekcji, wstałam pożegnałam się z senseiem i z ulgą wyszłam z pomieszczenia. W moim pokoju położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Gdzie ja trafiłam? To pytanie zadawałam sobie zdecydowanie za często. Nie, nie mogę tak myśleć, gdzie się podział mój wieczny optymizm? Może nie będzie tak źle..może...Postanowiłam dać sobie spokój z rozmyślaniem i z westchnieniem podniosłam się z łóżka. Co by tu zrobić?Ostatecznie zdecydowałam rozpakować wczorajsze zakupy. Gdy już kończyłam układać cichy w szafie rozległo się pukanie. W drzwiach stał Hidan
- Lider kazał cię zaprowadzić na obiad – powiedział z uśmiechem. Uff, jedyny normalny człowiek w organizacji ( dla Seon wszyscy, którzy się uśmiechają są normalni - przyp. autorki ;)
-Ok – odpowiedziałam uśmiechem
Wyszłam z pokoju i ruszyłam za nim do kuchni, chociaż doskonale znałam drogę. Gdy szliśmy Hidan przyglądał mi się dziwnie.
- Co?
- Co, co?
- Nie gap się tak na mnie.
- Ja? Zdaje ci się,tylko ci się trochę przyglądam. Jesteś bardzo ładna, wiesz?
Westchnęłam.
- Jasne...Dziwny jesteś,już myślałam, że jesteś normalny.
- Kochanie ja jestem najbardziej normalny na świecie.
- Taaa...A ja jestem facetem.
- Szkoda by było – tym razem on westchną
Weszliśmy do kuchni, w której byli już wszyscy. Usiadłam pomiędzy Hidanem, a Deidarą. Kilka osób przyglądało mi się, ale tylko przez chwile, po czym wrócili do swoich spraw. Obiad składał się z ryżu, warzyw i ryby i był taki sobie. Bawiłam się widelcem przesuwając jedzenie z jednego końca talerz na drugi, gdy myślałam o nadchodzącym treningu jakoś odchodziła mi ochota na jedzenie.
- Skończyłaś? -usłyszałam nad sobą. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Itachiego.
- Prawie.
- Za dwadzieścia minut na sali treningowej – rzucił krótko i oddalił się.
Rozejrzałam się, w kuchni nie było nikogo. Kiedy oni zdążyli wyjść? Wstałam, odłożyłam talerz do zlewu i wyszłam z pomieszczenia. W pokoju uczesałam włosy w koński ogon i chwile przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze.Brzoskwiniowa, gładka cera, delikatne rysy, duże ciemnofioletowe oczy, pełne bladoróżowe usta. To wszystko dawało niezły obrazek, ale tylko niezły. Wyszłam z łazienki i rzuciłam okiem na książkę od Sasoriego. Szczerze mówiąc to nie miałam najmniejszego zamiaru ją otwierać. Nigdy nie byłam fanką nadmiernej nauki i przez to mój Mistrz, który uczył mnie swojego fachu miał ze mną spory problem. No dobra czas się zbierać. Przeszłam korytarzem do sali treningowej. Było to przestronne pomieszczenie, ze ścianami w jasnobrązowym kolorze i komodami ustawionymi pod ścianą. Zaciekawiona podeszłam do jednej z nich, senseia jeszcze nie było, więc mogłam robić co chce.Wysunęłam szufladę i zajrzałam do środka. Pełno jakiś gwiazdek i małych wąskich noży. Podsumowując nic ciekawego, zatrzasnęłam szufladę. Odwróciłam się i spostrzegłam, że Itachi stoi tuż przede mną, cholera, kiedy on tu wszedł?
Zauważyłam, że przygląda mi się tym razem z cieniem zainteresowania.
- Ale z ciebie chuchro –zaczął jakże uprzejmie, a więc to było jego zainteresowanie –zero mięśni.
- Nie każdy musi być napakowany.
- Jak z tobą walczyłem to zauważyłem, że twoją największą słabością jest taijutsu. Zresztą nietrudno jest to dostrzec.
- Wielkie dzięki –burknęłam
- Ale nawet do taijutsu potrzeba choć trochę chakry – kontynuował – więc teraz słuchaj i rób co mówię.
Zaczął mi wydawać polecenia typu złóż dłonie w pieczęć, skup się itp. Nagle zauważyłam, że wokół mnie powstał niebieski obłoczek.
- To jest twoja chakra,na razie trudno ci ją będzie uwalniać, ale to wszystko kwestia treningu. Dobra poćwicz trochę tak jak ci mówiłem, a potem zajmiemy się resztą. Po jakiejś godzinie nie miałam już problemów z uwolnieniem chakry,gorzej z jej kontrolą. Potem jeszcze Itachi kazał mi robić ćwiczenia typu pompki, przysiady. Oczywiście nasłuchałam się pełno uwag i spostrzeżeń – nie zawsze miłych. Około 20 Itachi zarządził koniec treningu i na odchodne rzucił, że w takim tempie mogę sobie trenować i 10 lat, a i tak nic z tego nie będzie. Grhhh, ja go kiedyś zabije, naprawdę urwę mu łeb i ....grhhh. Podniosłam się chwiejnie na nogi i powoli doszłam do swojego pokoju, gdzie walnęłam się na łóżko i zasnęłam.

Rano obudziłam się pół do dziewiątej, więc wzięłam tylko szybki prysznic i ubrałam się, zostawiając mokre włosy rozpuszczone. Bez śniadania poszłam na lekcje z Sasorim i gdy już wytrzymałam dwie godziny męczarni z radością pobiegłam do kuchni, bo już prawie umierałam z głodu.W lodówce nie było prawie nic zdatnego do jedzenia, więc zaczęłam tradycyjnie przyrządzać mleko z płatkami. Ile bym teraz dała za Nutelle...
Kątek oka zauważałam, że do kuchni wszedł Deidara
- Ohayo – powiedział z uśmiechem.
- Hej –odpowiedziałam.
- Jak tam lekcje?
- Nieźle...nawet.
Deidara nie przestawał się uśmiechać i spoglądać na mnie.
- Nie podobają ci się?
- To nie do końca tak...Deidara, co ty wyprawiasz?!- Blondyn właśnie do mniepodszedł o objął dłońmi moją twarz
- Biedna Seon, dostałą na nauczycieli dwóch najbardziej wkurzających gości w Brzasku, ojej - zaśmiał się i oparł mnie o lodówkę przygważdżając do niej moje ręce. Próbowałam się wyrwać, ale za mocno mnie trzymał.
- Puść mnie, bo...- nagle poczułam jego wargi na swoich, blee – odsuń się, bo zaraz ci...
- Deidara co ty wyprawiasz? – usłyszałam czyjś zimny głos, odwróciłam się i zobaczyłam Itachiego. Korzystając z nieuwagi blondyna wyrwałam jedną rękę z jego uścisku i chwyciłam leżący na blacie porcelanowy wazon, który z hukiem roztrzaskałam na głowie Deidary. Ten przewrócił oczami i padł na ziemie
- Haha ! 1:0 dla mnie! -przeszłam obok nieprzytomnego blondyna przypadkowo stając mu na ręce i zwróciłam się do czarnowłosego
- Dzięki, sensei, że odwróciłeś uwagę tego zboczeńca, chociaż pewnie niespecjalnie, ale mimo wszystko dziękuje.
Itachi miał dziwną minę. Nie potrafiłam odgadnąć co teraz myśli.
- Ładnie sobie z nim poradziłaś – powiedział lekko zdziwionym tonem, wow jaka odmiana. - Właśnie szukałem cię, żeby ci powiedzieć, że trening dzisiaj zacznie się później, około 15 i będzie krótszy.
Miałam ochotę krzyknąć ze szczęścia, ale się pohamowałam i ograniczyłam do szerokiego uśmiechu. Sensei wyszedł, a ja migiem skończyłam śniadanie, bo Dei wyglądał jakby się miał zaraz obudzić. W swoim pokoju zastanawiałam się jak spędzić wolny czas, gdy nagle z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi, wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. W progu stał Hidan
- Czego? - burknęłam
- Co cię ugryzło? -powiedział wchodząc do pokoju
- Nic
- A, chodzi o Deidarę?Słyszałem jak go załatwiłaś. Tego jeszcze u nas nie było. Żeby  wazonem... – nie mógł powstrzymać śmiechu.
- To nie jest zabawne! Cobyś zrobił gdybym to ja chciała cie...no wiesz..
- Nie miałbym nic przeciwko – oznajmił i uchylił się przed poduszką lecąca wjego stronę.
- Ale tak na serio?
- Po prostu mu dokop i się uspokoi.
- Może... - nie byłam do końca przekonana – zresztą nieważne. – uśmiechnęłam się
- A tak w ogóle to miałaś w swoim świecie chłopaka? - zapytał niespodziewanie
- N-Nie..
- To dobrze, przynajmniej nie będziesz tęsknić.
- Racja..
- Zostawiłaś tam kogoś ważnego dla ciebie?
- Nie, nic mnie nie skłania do powrotu tam. Zresztą nie mówmy o tym. - znów się uśmiechnęłam
- Nie masz dzisiaj misji?
- Nie, mam wolne.Chwilowo oczywiście.
Zaczęłam go wypytywać jak to jest w organizacji, a potem rozmowa zeszła na inne tematy. Może i był dziwny, ale zdecydowanie najnormalniejszy z nich wszystkich.
Podczas rozmowy mimowolnie rzuciłam okiem na zegarek. O cholera już dziesięć po trzeciej.Zerwałam się na równe nogi
- Wybacz, ale muszę iść na trening – w biegu związałam włosy w kucyk i wypadłam z pokoju. Błyskawicznie przebiegłam przez korytarze i z hukiem wleciałam do sali treningowej.
- Spóźniłaś się. - usłyszałam zimny głos Itachiego
- Wybacz sensei zagapiłam się.
- Nieważne. Dziś zaczniemy od......
Po pięciu godzinach ledwo żywa wyczołgałam się z sali treningowej. Nie wiem skąd miałam siłę dotrzeć do pokoju, przebrać się w piżamę i walnąć się na łóżko. Jak tak ma wyglądać moje codzienne życie to dziękuję bardzo. Nauczyciele sadyści i artyści zboczeńcy to nie towarzystwo z którym chciałabym się zadawać. Jak jeszcze ktoś będzie mi się dobierał do tyłka to poślę go do piekła. Dosłownie.

- AAaaaa!!!!!!!!!! –coś zimnego i mokrego wylało mi się na twarz, przekręciłam się i spadłam z łóżka na twardą podłogę. Jeszcze nie do końca przytomna podniosłam głowę i rozejrzałam się
- Cicho Seon, nie wrzeszcz jak głupia – powiedział Lider – Wybacz, ale nie mogliśmy cię dobudzić. - faktycznie zauważyłam, że w moim pokoju była ponad połowa członków Brzasku. - Masz strasznie twardy sen - dodał.
- Wiem, ale... PO CO MNIE BUDZILIŚCIE W ŚRODKU NOCY!!!!!!!! I TO TAKĄ LODOWATĄ WODĄ!!ODBIŁO WAM!!
- Zamknij się! Lepiej wyjdź na korytarz.
Przecierając oczy powlokłam się do drzwi. Woda spływał z moich włosów mocząc mi koszulkę i uwydatniając to i owo. Oczywiście nie omieszkałam zauważyć spojrzeń facetów skierowanych na mój dekolt lub pośladki. Jednak nie miałam czasu się tym przejmować  Stanęłam na korytarzu rozglądając się, nagle moje spojrzenie przykuła postać stojąca przy końcu korytarza. Była to dziewczyna miej więcej w moim wieku, może trochę starsza. Miała długie blond włosy, duże niebieskie oczy, a od jej postaci emanował nieziemska poświata.
- Przecież to tylko zwykły duch i po to mnie budziliście?! A w ogóle to co onatu robi?
- Nie pytaj o nieistotne sprawy, tylko się jej pozbądź.
- O! Coś zbladłeś Liderze.
- SEON!
- Ok, ok, tylko spokojnie.
Podeszłam do zjawy, nic specjalnego – zwykły duch. Podniosłam rękę na wysokość jej czoła i zamknęłam oczy. Skupiłam się, wypowiedziałam krótki egzorcyzm, a na mojej dłoni powstała fioletowa nitka światła.Nitka dotknęła czoła dziewczyny, rozbłysła i znikła razem z duchem.
- I po krzyku. –mruknęłam i skierowałam się z powrotem do swojego pokoju.Objęłam się ramionami, ci kretyny wylali na mnie całe wiadro lodowatej wody. Było mi cholernie zimno!
- Zadowolony? - odezwałam się do Lidera mijając go w drzwiach pokoju. Zbrodnia nr 1 :obudzić mnie w środku nocy – za to mogę zabić.
- Ee, Seon nie możesz tu spać. Twoje łóżko jest całe mokre.
Zatrzymałam się gwałtownie i zacisnęłam dłonie w pięści. Budzą mnie w środku nocy,oblewają lodowatą wodą, każą pozbywać się jakiś nieszkodliwych duszyczek, a do tego sprawiają, że nie mam gdzie spać. Grhhh. Zabije. ZABIJE.
Powoli odwróciłam się w stronę Lidera, na widok mojej miny cofnął się o krok.Czysta chęć mordu.
- Może, może przenocujesz u ....ee – przesunął wzrokiem po twarzach członków– Sasoriego? Popatrzyłam na lalkarza, skwapliwie kiwnął głową.
- Tylko się przebiorę –podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej inną koszulę, nagle coś mnie tknęło. Odwróciłam się i wydarłam
- WYNOCHA!!!!!!!!!!!!!
Gdy drzwi się zamknęły w spokoju przebrałam ciuchy i poszłam do pokoju Sasoriego. Zapukałam i weszłam do środka, to była dość niezręczna sytuacja.
- Mam spać na kanapie? - zapytałam dalej lekko skrępowana.
- Nie, śpi na łóżku.
- Z tobą?!
- Nie, o mnie się nie martw.
- Ah, ok..- dziwnie się czułam wypędzając go z jego własnego łóżka, wlazłam pod kołdrę i szepnęłam:
- Dobranoc.
- Dobranoc - usłyszałam w odpowiedzi
Myślałam, że trudno będzie mi zasnąć, ale gdy tylko położyłam głowę na poduszce zapadłam w błogi sen.

***
Wielkie gomen za okropne zwlekanie. Postaram się, żeby notki wychodziły częściej i były krótsze... Jak ja się zabieram za pisanie to wychodzą mi okropne tasiemce. Ale co poradzić.. Aha i zrobiłam księgę gości ( brawa dla mnie ;) więc jeśli ktoś chce być informowany o nowych notkach to proszę wpisać się tam ( adres bloga bądź mail, tylko nie GG, bo takowego nie posiadam ;)  Proszę o komentarze, jeśli dotrwaliście do końca tego długaśnego postu i nie zasnęliście z nudów ;)  Do następnej notki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz