poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XVII - Zamęt


Trzy dni później
Wioska Mgły
Onsen*
Gorące źródła!!! Już myślałam, że ich nie znajdziemy. Niby jest ich pełno, a po drodze nie spotkaliśmy ani jednego. Na szczęście w Wiosce Mgły wybudowali ich wystarczająco dużo. Razem z Itachim wybraliśmy najbardziej odpowiedni hotel z gorącymi źródłami i po krótkiej naradzie ( oraz sprawdzeniu naszego budżetu) postanowiliśmy w nim zatrzymać. Właśnie stałam przy recepcji  z zaciekawieniem przyglądając się jak niesamowicie zdenerwowana recepcjonistka wyjaśnia nam zasady pobytu itp. Jashinie! Wzrok dziewczyny robił chyba dziesięciokilometrowy dystans biegając z jednego kąta sali na drugi i z powrotem. Głos i ręce drżały jak osika na wietrze. Młodziutka recepcjonistka ( no dobra, była mniej więcej w moim wieku) ani razu nie spojrzała prosto na Itachiego. Zaciekawiona tym zjawiskiem postanowiłam bliżej się mu przyjrzeć. Co on takiego robił, że ta biedna dziewczyna tak się denerwowała. Odpowiedź: nic. Po prostu stał z beznamiętnym wyrazem twarzy jak zwykle niewzruszony. Co jakiś czas odpowiadał na pytania bądź sam je zadawał. Ale ogólnie rzecz biorąc zachowywał się normalnie.
Nigdy nie zwracałam uwagi na to jak ludzie zachowują się przy Itachim, ale od teraz postanowiłam się bliżej temu przyjrzeć, ponieważ było to niezmiernie interesujące.
- P-Proszę podpisać – wyjąkała dziewczyna trzęsącymi dłońmi podając Itachiemu jakiś dokument. Czarnowłosy złożył szybki podpis i oddał papier z powrotem. Odebraliśmy kluczę i ruszyliśmy w stronę wind.
Po drodze co jakiś czas zerkałam na Itachiego. Co prawda już przy pierwszym spotkaniu poczułam bijącą od niego aurę pewności siebie, niedostępności i lekkiej wyższości, jednak Itachi nigdy nie wzbudzał we mnie strachu. No może poza momentami kiedy coś go totalnie zdenerwuje, chociaż nigdy nie widziałam go w takim stanie. 
Gdy drzwi windy zasunęły się za nami z mojego gardła wydobył się głośny śmiech. Brunet popatrzył się na mnie jak na wariatkę, ale nie skomentował mojego zachowania.
- Wybacz – powiedziałam, gdy już zdołałam się częściowo opanować – ale reakcja tej dziewczyny była niesamowita. Co ty jej robiłeś? Torturowałeś w Tsukuyomi? - znów zaniosłam się śmiechem.
- Zdążyłem się już przyzwyczaić. Ludzie podświadomie boją się tego czego nie rozumieją- powiedział niewzruszony. 
- Może się nie bała? - zasugerowałam – Może po prostu jej się spodobałeś, a ta biedna dziewczyna jest chorobliwie nieśmiała.
- Nie sądzę – odpowiedział niezmienionym tonem.
- Hmm, no nie wiem. Musisz jeszcze popracować nad sobą, bo ja jakoś nie potrafię się ciebie bać, a może powinnam? 
Ku mojemu zdziwieniu Itachi odpowiedział:
- Lepiej niech zostanie tak jak jest.
Zaraz po tym  winda zatrzymała się i drzwi rozsunęły się z cichym sykiem.
***
Gorące źródła są boskie, pomyślałam ubierając się w przebieralni. Relaks w onsen jest nieporównywalny do niczego innego, ciepła woda i spokój. Chyba tego mi brakowało. Kompletnie ubrana i uczesana wróciłam do pokoju, który z wiadomych powodów dzieliłam z Itachim ( czytaj: nasz ograniczony budżet ). Choć i tym razem pewnie pójdę grać w pokera i być może nawet coś wygram to nie mam zamiaru się od niego wyprowadzać. Dlaczego? Sama nie wiem...
Nagle moje chore myśli przerwał szelest przesuwanych drzwi. W progu stanął Itachi. Jego wzrok prześlizgną się po pomieszczeniu i spoczął na mnie. 
- I jak ci się podobało? - zapytał zasuwając za sobą drzwi i siadając obok mnie.
- Bardzo – uśmiechnęłam się. To właśnie uśmiech był jedną z niewielu rzeczy jaka przychodziła mi z niezwykłą łatwością. - A tobie?
- Jak zwykle. 
- W Konoha też są gorące źródła? - zapytałam chcąc tym razem wyciągnąć od niego więcej.
- Tak – odpowiedział zdawkowo opierając głowę na oparciu sofy i lekko przymykając oczy.
- I chodziłeś do nich?
- Nie miałem czasu. Cały czas zajmowały mi misję, albo trenowałem.
Cholera! Dlaczego on na każde pytanie odpowiada wymijająco i wszystko uogólnia ograniczając się do suchych faktów?! To jest cholernie denerwujące.
- I – spróbowałam jeszcze raz – nie miałeś czasem ochoty wyrwać się od tego wszystkiego i uciec?
- Miałem...Jasne, że miałem – spojrzał na mnie – ale coś kazało mi zostać. Może poczucie obowiązku, a może... sam nie wiem.
- Może twój brat? - zapytałam wracając myślami do historii, którą usłyszałam niegdyś od zbiegłej kunoichi.
Itachi w milczeniu wysłuchał pytania do końca, jego powieki powoli opadły, a zimny jak lód głos przeszył pomieszczenie.
- Nie wspominaj o moim bracie.
Ton w jakim wypowiedział te słowa sprawił, że poczułam ciarki na placach. Czarna otchłań jaką zdawały się być jego oczy wpatrywała się we mnie z mieszaniną chłodu i irytacji. Wiedziałam, że źle zrobiłam pytając o to. Atmosfera w pokoju uległa zmianie. Z lekkiej i przyjemniej przerodziła się w ciężką i jakby przytłaczającą. Itachi wstał  i skierował się do wyjścia. Nie wiem co zmusiło mnie do złapania jego ręki.
- Przepraszam – wykrztusiłam zaciskając palce na nadgarstku bruneta. Mimo wszystko słowo „przepraszam” niezależnie od sytuacji ciężko przechodziło mi przez gardło. - Nie musiałam o to pytać - dokończyłam wstając, jednak dalej nie rozluźniałam uścisku.
- Nie musiałaś – jego wzrok zarówno jak i ton głosu były lodowate – ale jak zwykle zrobiłaś coś innego.
- Itachi – zaczęłam wzmacniając uścisk – ja zawsze... robię to co uważam za słuszne. Chociaż wiem, że czasami to cholernie głupie i wiem, że nie powinnam była o to pytać to nic nie poradzę na to, że chciałabym wiedzieć wszystko... o ... o tobie - dokończyłam uciekając spojrzeniem w bok. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedziałam. Chyba do reszty mnie popieprzyło. Rozluźniłam dłoń chcąc wyciągnąć ją z ręki Itachiego, jednak tym razem to on nie pozwolił mi się wyswobodzić. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, jednak twarz Itachiego pozostała jak zwykle niewzruszona.  
- Posłuchaj Seon – powiedział odwracając się do mnie, tak, że staliśmy naprzeciwko siebie – wydaje mi się, że na za dużo sobie pozwoliłem. Nie mogę co prawda zmazać przeszłości, ale mogę zapobiec błędom jakie popełnię w przyszłości, gdy to wszystko dalej tak się będzie toczyć. 
- Błędom?- zapytałam kompletnie zbita z tropu.
- Tak – odpowiedział niewzruszony, patrząc na mnie tym swoim pustym, czarnym spojrzeniem.
- Jakim błędom?! 
- Obawiam się, że nie zrozumiesz. 
W tym momencie puścił moją dłoń i odwrócił się do wyjścia.
- Itachi! – wrzasnęłam łapiąc go za ramię. Teraz moja cierpliwość była już na granicy wyczerpania. – Czy ty zawsze musisz się od wszystkich odwracać?! Jaki możesz popełnić błąd?! Ja przecież..., cholera. Przed czym ty uciekasz?! Czasami cię w ogóle nie rozumiem – zakończyłam, uparcie wpatrując się w jego hebanowe tęczówki. Wyczekiwałam chociażby najmniejszej zmiany w tym pustym wzroku. Jednak nadaremno. Itachi położył dłoń na mojej ręce i delikatnie, ale stanowczo ściągnął ją ze swojego ramienia.
- Mówiłem, że nie zrozumiesz.
- A jak mam zrozumieć coś o czym nie mam pojęcia?! - krzyknęłam, jednak w tym momencie czarnowłosy zasunął za sobą drzwi.  
***
Chyba nigdy nie zrozumiem uczuć tego człowieka. O ile w ogóle posiada jakieś uczucia. Pogrążona w ponurych myślach i w diametralnie gorszym nastroju wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Zakryłam twarz w dłoniach. Wszystko szło tak dobrze. Wydawało mi się, że znalazłam z nim jakąś wspólną więź, kontakt. Jednak jedna rozmowa, jedno nieprzemyślane pytanie zepsuło wszystko. 
Nawet nie wiem co ja sobie wyobrażałam. Czego po nim oczekiwałam? Co chciałam osiągnąć tymi wszystkimi rozmowami, kłótniami? Czy traktowałam go jak wyzwanie, jak bryłę lodu, którą koniecznie muszę skruszyć? Po co? Dla zaspokojenia ambicji? 
Nie. Może chciałam coś więcej... Dla siebie jak i dla niego. Może tak bardzo chciałam, żeby ktoś mnie w końcu zrozumiał. Ale dlaczego wybrałam akurat Itachiego? Nie nie mogę tak o tym myśleć. W ogóle nie chce o tym myśleć. Zacisnęłam dłonie na poręczy tak mocno, że pobielały mi kostki. Muszę stąd wyjść. Byle dalej od tego cholernego pokoju...
***
Wróciłam po południu następnego dnia. Umordowana zaraz po zasunięciu za sobą drzwi zrobiłam kilka kroków i upadłam na futon. Dobranoc wszystkim, idę spa...
- Seon – usłyszałam tuż nad uchem. Choć ten zimny i głęboki głos rozpoznałabym wszędzie to na wszelki wypadek otworzyłam oczy, żeby potwierdzić, że nie mam omamów słuchowych. Jednak nie mam. Itachi siedział tuż przy moim futonie i patrzył na mnie wzrokiem, który jak zwykle nic nie wyrażał.
- Co? - zapytałam zaspanym, niebywale inteligentnym tonem.
- Nie wydaje ci się, że powinnaś mi coś powiedzieć?
- Taa, nie przeszkadzaj mi i dobranoc – znów zamknęłam oczy.
- Seon, do cholery nie możesz tak sobie wychodzić nic nikomu nie mówiąc i wracać na następny dzień! Przypominam ci, że mimo wszystko jestem za ciebie odpowiedzialny, więc nie utrudniaj mi tego zadania. 
- Odpowiedzialny? Nie żartuj, przecież dobrze wiesz, że dam sobie doskonale rady bez ciebie! Czy może martwisz się tak o wszystkich członków Akatsuki z którymi jesteś na misji? - w moim głosie pobrzmiewała złość.
- Nie, po prostu chcę być pewien czy nie wpadł ci czasem do głowy jakiś chory pomysł i nie wymyśliłaś urządzić sobie samotnej wycieczki z dala od wioski. Znając ciebie zgubiłabyś się już przy drzwiach hotelu. 
- Wolę się zgubić w najgorszej melinie niż siedzieć tu z tobą! - krzyknęłam. Ze złością odrzuciłam kołdrę na bok, wstałam i szybkim krokiem przeszłam do łazienki. 
Całe zmęczenie zniknęło jak ręką odjął. Została tylko bezsilna złość. Zacisnęłam dłonie na brzegach umywali i spojrzałam na swoje odbicie w idealnie gładkiej tafli lustra. Na moje wargi wypłyną gorzki uśmiech, gdy zobaczyłam podkrążone oczy, bladą twarz oraz pusty wzrok. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie potrafię już być wesołą, pełną energii i optymizmu dziewczyną? Dlaczego robię się taka... przygnębiona? Dlaczego ostatnio zadaje sobie tyle pytań, na które sama nie mogę udzielić odpowiedzi.
Czy to jego wina? Czy Itachi mniej lub bardziej świadomie powoduje ten nieznośny zamęt w mojej głowie? Co robić? Cholera. 
Przemyłam twarz lodowatą wodą i z niechęcią weszłam z powrotem do salonu, który także pełnił rolę sypialni. Czarnowłosy siedział w fotelu zajęty czytaniem grubej jak cholera książki. Rozsiadłam się na futonie i sięgnęłam po jakieś czasopismo wychwalające walory turystyczne Wioski Mgły. Otworzyłam je i przekartkowała. Wbiłam wzrok w stronę, która reklamowała jakieś gorące źródła. Bez zainteresowania zaczęłam czytać, a raczej wpatrywać się w tekst, na którym za nic nie mogłam się skupić. Opuściłam gazetę na kolana i rzuciłam szybkie, niby przelotne spojrzenie w stronę czarnowłosego. Zajęty lekturą, ani na moment nie odwracał oczu od tekstu. Westchnęłam cicho, bardzo cicho, tak żeby Itachi nic nie słyszał. Chyba zdrzemnę się chwilkę, pomyślałam, w końcu cała noc spędzona w kasynie daje o sobie znać. Znów trafiłam do łazienki, gdzie przebrałam się w piżamę. Był to czarny komplet składający się z luźnej bluzki i krótkich spodenek, przypominających męskie szorty. Na szczęście bez hawajskich zdobień. 
Myliłam się mówiąc, że zmęczenie minęło. Gdy tylko położyłam głowę na poduszkę natychmiast ogarnął mnie głęboki, mocny sen. Jednak nie bez koszmarów.
***

*Onsen ( jap. gorące źródła ;) 

Gomen, że notka dopiero teraz, ale ostatnio kompletnie nie mam czasu na nabazgranie czegoś sensownego. Dlatego notka wyszła jak wyszła :(
Wiem, że zapowiedziałam, że "będzie się działo" w tym rozdziale, jednak rozpisałam się tak, że ta notka jest
wstępem do kolejnej. I to właśnie w tej następnej będzie "ogień".
No to do następnego rozdziału ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz