poniedziałek, 29 kwietnia 2013

III. Rodział I - Rozmowy


    Ciemne pomieszczenie, pełne nieuporządkowanych, porozrzucanych rzeczy. Niepościelone łóżko, biurko na którym walały się sterty papierów, śmieci, naczyń i bóg wie czego. Na wpół zasunięte zasłony ukazywały szarzejące niebo. Typowo późno jesienna pogoda.
    Pokój odzwierciedla cechy właściciela, pomyślał Itachi siadając w miękkim fotelu. Przymknął powieki i po raz setny przeanalizował ostatnie, nieprzyjemne wydarzenia. Seon miała rację, odezwała się w nim typowa dla Uchihów zachłanność, skąpstwo i roszczenie sobie wyłączności na posiadanie czegoś lub kogoś. Miała być tylko twoja, pomyślał. W niektórych kwestiach nawet jego zadziwiała jej uległość, wynikająca zapewne z lenistwa, jednak zawsze była niezależna, musiała być. 
    Nie chciał jej puszczać, nie chciał przyjąć do wiadomości, że robi mu coś takiego, że po tym wszystkim odchodzi. Chciał jej dać do zrozumienia, że nie może nie liczyć się z jego zdaniem – zrobił to w najgorszy z możliwych sposobów.
    Nie chciał zrozumieć jej decyzji i miał do niej pretensję, że ona także nie stara się zrozumieć jego postępowania. 
    Jej oczy. Patrzyła na niego ze strachem, autentycznym strachem, żalem, smutkiem. Jej ciało drżało pod jego brutalnym dotykiem, ręce, słabe, chude przekonane, że jego silne dłonie nigdy nie będą trzymać jej w ten sposób. Zaufanie, które wtedy poddał ogromnej próbie, które mimo wszystko przetrwało. 
    Za miesiąc znów ją zobaczy, miał taką nadzieję. A nauczył się nie mieć nadziei, wtedy zawód jest mniejszy, wtedy nie boli tak bardzo. Tym razem jednak wierzył, że znów się zobaczą na chwilę. Co wtedy zrobi? Co powie? Jak ona będzie się zachowywać?
    Z zamyślenia wyrwało go znajome uczucie. Czyjaś obecność. Otworzył oczy i zobaczył Madarę opartego o szafę, ręce miał splecione na piersiach, a na jego ustach igrał drwiący uśmiech.
–    Widzę, że nie przybiegła do ciebie jak szczęśliwy szczeniaczek? - zapytał ironicznym tonem.
Itachi nie odpowiedział, obdarzając krewnego przelotnym spojrzeniem. 
–    Powinieneś być zadowolony, że ułatwiła ci wszystko, teraz masz prostą drogę. 
Madara przeszedł przez pokój i usiadł w fotelu naprzeciwko młodszego Uchihy. 
–    Myślisz, że braciszek będzie czekał na ciebie całą wieczność? Chyba zdajesz sobie sprawę, że ostrzy sobie na ciebie pazurki. Teraz spokojnie możesz z nim walczyć, nic nie stoi na przeszkodzie.
–    Widzę, że zacząłeś udzielać porad życiowych, czyżbyś przesadził z pisemkami dla gospodyń domowych? - zauważył chłodno Itachi.
–    Chyba nie powiesz mi, że zostawiłeś go po maskarze po to by do usranej śmierci ganiał za tobą? 
–    Powód dla którego to zrobiłem to nie twoja sprawa.
–    Dołącza do nas nowy... no może nie do końca nowy nabytek – zmienił temat Madara.
–    Interesujące – mruknął brunet obojętnym głosem.
–    Może Seon ci o niej opowiadała. No cóż łączyła je dziwna relacja. Hitomi ją zdradziła, a mimo to ta twoja idiotka ją uratowała, choć w sumie później się jej to opłaciło, gdy ruda wyciągnęła ją z kłopotów. No i przy okazji spaprała misję.
–    Przyjąłeś na wolne miejsce w Akatsuki dziewczynę, która nie wypełniła do końca swojej misji – zadrwił Itachi – jak zwykle rozsądna decyzja. 
–    Tak jak twojej kochanej Seon, która wszystko ułatwiła odchodząc. Ehh, Itachi, zupełnie nie wiem co ty w niej widziałeś? Zwykła samolubna, wyrachowana i fałszywa suka, która da ci kiedy chcesz, byle byś był na każde jej skinienie. Łatwiej jest pójść do burdelu lub wyrwać laskę w barze. 
–    Jeszcze jakieś rady? - zapytał Itachi wstając i kierując się ku wyjściu. 
–    Skończ to zacząłeś i odpuść sobie tą dziwkę – warknął Madra.
–    Nie sądzę, żeby nazwanie Seon dziwką było odpowiednie – oznajmił Itachi  zachowując spokojny ton - Rozumiem też, że czujesz do niej uraz po tym jak odrzuciła twoje nieudolne podchody, jednak zapomniałeś chyba, że nie wszystkie kobiety to dziwki z burdelów, które tak bardzo lubisz odwiedzać.
Po tych słowach Itachi opuścił pokój Seon.
***
    Korytarze Zakonu przywitały mnie swoim osobliwym chłodem i pretensjonalnością; ściany wyłożone marmurem, wysokie sufity, wszędobylskie kolumny i ornamenty tylko potęgowały uczucie przytłoczenia. Moje kroki cicho odbijały się wśród pustych pomieszczeń. O tej porze niewiele egzorcystów przebywało w siedzibie, a Akademia i część mieszkalna uczniaków była na szczęście w osobnym budynku, bóg wie co by się stało gdyby zgraja nadpobudliwych nastolatków panoszyła się po głównej części Zakonu. Minęłam ogromną salę i rozpoczęłam długą i męczącą wspinaczkę po szerokich schodach. O dziwo nie zdyszałam się, gdy dotarłam na szóste piętro. Zadowolona ze swojej kondycji, układając w głowie historyjkę dla Najwyższej, ruszyłam w stronę jej gabinetu. Przed nim koczował upierdliwy asystent, który każdego mierzył wzrokiem i zadawał pytanie o cel wizyty tonem, który świadczył o wysokim stopniu niechęci do owej osoby. 
    Zignorowałam go, zapukałam do drzwi gabinetu i nie czekając na odpowiedź wparowałam do środka. Hmm, nikt mnie nie uprzedził, że odbywa się narada dziewięciu głównych kapitanów. Po trzech na każdy oddział. Tak, tak... nie mylicie się. Mój stary przyjaciel Shiroyama też tam był. 
–    To ja poczekam – wydukałam obracając się ku wyjściu.
–    Seon, w samą porę, właśnie kończymy – zniweczyła moje plany Najwyższa, patrząc na mnie swoimi przeraźliwie niebieskimi oczami. 
–    Wszystko ustalone. Jakieś pytania? - przełożona zwróciła się do kapitanów. - Doskonale – podsumowała nie widząc chętnych – tak więc do zobaczenia. Shiro, Greg zostajecie. 
    Pod ostrzałem niezbyt przyjaznych spojrzeń doczłapałam do biurka. Gdy usłyszałam trzask drzwi, nie myśląc wiele wyrecytowałam:
–    Wiem, że zrobiłam głupio nie wracając, ani nie kontaktując się z wami. To, że zwiałam kapitanowi Shiroyama to też moja wina, nie mam dla siebie usprawiedliwienia i zrobię wszystko... no prawie wszystko co mi każecie tylko nie pozbawiajcie mnie przywileju bycia egzorcystą - tu zawiesiłam głos.
–    Przywileju? Zawsze myślałem, że to dla ciebie kara – zakpił Shiroyama.
–    Shiro – upomniała go Najwyższa, zaraz potem jej błękitne tęczówki zwróciły się z powrotem na mnie.
–    Miło mi słyszeć, że przynajmniej żałujesz tego co zrobiłaś. Mam niewiele czasu, więc przejdźmy do sedna sprawy. Twoja kara została już ustalona przez Radę, powinnaś podziękować obecnemu tu kapitanowi Thompsonowi za wniesienie wniosku o jej złagodzenie. Seonidal Jonson-Lloyd masz zakaz używania portali, chyba że jest to związane z misją lub powrotem do domu, nie masz prawa wstępu do świata 325, w którym tak niefortunnie utknęłaś. Zajmiesz pozycję egzorcysty typu M, w drużynie kapitana Thompsona, potraktuj to jako zaszczyt i poważnie potraktuj swoją karę. W razie złamania, któregokolwiek z zaleceń, czekają cię niezbyt przyjemne konsekwencje – niebieskie tęczówki przewiercały mnie na wylot – ostatecznie Rada może zdecydować się na Czystą Kartę i masz moje słowo, że nie będę ich powstrzymywać. Zrozumiałaś?
    Stałam bez słowa trawiąc to co powiedziała. Wszystkie punkty nie przeszkadzały mi za bardzo, można powiedzieć, że spodziewałam się ich. Za jednym wyjątkiem. Zakaz wstępu na planetę 325... A z drugiej strony Czysta Karta, najgorsza kara dla egzorcysty – pozbawienie go mocy oraz wymazanie pamięci wszystkiego związanego z Zakonem. Czułam się jak samotny król na rogu szachownicy, z jednej strony zagrożony przez hetmana, z kolejnej przez wieżę, a ostatniej możliwości ucieczki pozbawia go goniec. 
–    Możesz uznać, że twoja misja się zakończyła, Shiro – usłyszałam.
–    W takim razie, pozwól że się oddalę – skiną głową i opuścił gabinet. Mogłam się tylko domyślać, jak zawiedziony był dowiadując się, że nie wykopią mnie z Zakonu na zbity pysk.
–    Czy mogę... – zawahałam się – porozmawiać z Najwyższą na osobności?
Wbiłam wzrok w podłogę czekając na reakcję.
–    Greg, poczekaj za drzwiami.
Gdy drzwi zatrzasnęły się za kapitanem Thompsonem, Najwyższa zwróciła się do mnie.
–    Twoja mina nie wróży nic dobrego, oszczędź mi nerwów i nie maż się.
–    Przecież nie płaczę – odpowiedziałam cicho, czując jak mokre oczy zaraz zdradzą moją ostatnią skłonność do płaczu w najmniej odpowiednim momencie. 
–    O czym chciałaś porozmawiać? - zapytała.
–    Odnośnie tego zakazu...
–    Kara nie podlega dyskusji – przerwała mi.
–    Ale... - zrobiłam krok do przodu – chociaż raz w miesiącu! Tylko raz! Cały czas będę pracować na najwyższych obrotach, a tylko raz w miesiącu, pozwól mi na wstęp do świata 325. Proszę...
–    Dlaczego? - jej mina nie wróżyła nic dobrego. - Dlaczego mam pójść na ustępstwo przeciw decyzji Rady? Dlaczego mam ci znowu zaufać?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W sali zawisła złowroga cisza.
–    Proszę – wyjąkałam żałośnie.
Przez chwilę lustrowała mnie z zamyśloną miną.
–    Podaj mi przekonujący powód.
–    Ja... - po raz kolejny tego dnia nie potrafiłam sklecić pełnego zdania – zostawiłam tam... zostawiłam tam kogoś...
–    W twoim wieku to nic dziwnego – odparowała sucho – zakochać się i spieprzyć sobie wszystko dla jakiegoś faceta. W porządku, przemyślę to co powiedziałaś, jak będziesz się wystarczająco starać, to być może udzielę ci jednorazowego pozwolenia. Wszystko zależy od tego jak bardzo będziesz się starać.
–    Naprawdę? - nie mogłam uwierzyć. – Dziękuję! - krzyknęłam z uśmiechem, ledwo powstrzymałam się od przytulenia Najwyższej. - Będę pracować najciężej w całym Zakonie.
–    Zobaczymy – odparła tonem wyrażającym zwątpienie, jednak mimo wszystko przez jej usta przebiegł nikły uśmiech – spadaj stąd, kapitan Thompson przedstawi cię nowej drużynie. 
–    Jeszcze raz dziękuję – odparłam z uśmiechem i wyparowałam z gabinetu.
*********************
Heeejj wszystkim ^^ Oto i rozpoczęła się część trzecia, w której dowiemy się masę nowych rzeczy o Seon ( bo w sumie niewiele wiemy o jej życiu "na Ziemi" oraz przeszłości - nie martwcie się nie będzie zbyt boleśnie xd ), do tego dodam kilka burzliwych... ekhem akcji :) i oczywiście pojawi się więcej nowych postaci, choć tych starych też nie zabraknie ;)
Tak w ogóle to ostatnio się zastanawiałam, czy domyślacie się co znaczą litery przy oddziałach w Zakonie M,R i F? 
Ktoś się domyśla? Ręka w górę!
Podpowiem, że to skróty z angielskiego i nie są przypadkowe.
Jak ktoś zgadnie to one shot w nagrodę ;p (jaki zechce, o ile w ogóle zechce ;)
A i jeszcze jedno, jeżeli macie ochotę i chęć możecie zagłosować na mojego bloga w rankingu na tej stronie ( po prawej;) LINK (w nagrodę wizyta Itacha we śnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz