poniedziałek, 29 kwietnia 2013

II. Rozdział IV - Shin


Rozdział jest efektem zarwanej nocy, sam na sam z laptopem ;)
    Białowłosy egzorcysta nie spuszczał swoich szkarłatnych tęczówek ze śpiącej dziewczyny. Jej twarz wykrzywiał delikatny grymas, jakby śniła o o czymś nieprzyjemnym. Nagle poruszyła się delikatnie i otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i powiodła nieprzytomnym spojrzeniem po pomieszczeniu, zatrzymując je w końcu na jego osobie. 
    Shiroyama nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
- Wyspałaś się? - zapytał i nie czekając na odpowiedź kontynuował – jeśli tak to dobrze, bo już nie będziesz miała do tego wielu okazji.
Brunetka nie odpowiedziała, wpatrując się fiołkowymi oczami w przełożonego. Kąciki ust zadrgały jej lekko.
- Teraz twoje ego osiągnęło krytycznie wysoki punkt – rzekła z nutą drwiny.
- Nie martw się postaram, aby Rada udupiła cię na amen, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jeżeli wybiorą Pustą Kartę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Taka kara jest tylko za zdradę – warknęła.
- Więc jak widzisz idealnie do niej pasujesz.
- Ty za to... - przerwała słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Do niewielkiego pomieszczenia wszedł niski egzorcysta o ciemnych, prawie czarnych włosach.
- Panie Shiroyama, przyprowadzić Ryuu? - Seon drgnęła słysząc nazwisko przyjaciela.
- Nie ma potrzeby, zostaw nas na razie samych. 
- Tak jest.
- Po co mieszasz w to Shina? - warknęła, gdy tyko drzwi zamknęły się za chłopakiem. 
- Dobre pytanie – zaśmiał się białowłosy – pozwól, że na razie nie odpowiem. Chętnie za to podzielę się z tobą moimi spostrzeżeniami. Na temat was - egzorcystów typu M.
 
~~~

Tu przerwiemy. Na chwilkę, oczywiście ;) 
Czas na krótki przewodnik po Zakonie i jego zawiłościach:
1. Egzorcystów dzielimy na trzy grupy:
- typu M – czyli magów - posługują się przede wszystkim egzorcyzmami, układają zaklęcia, wszelkie zagadnienia związane stricte z Energią i jej ewolucją,
- typu F – czyli wojowników lub żołnierzy – są to egzorcyści wyszkoleni w celach walki, są sprawni fizycznie, ich ataki są szybki i nie tak skomplikowane jak innych,
- typu R – czyli naukowcy, zajmujący się badaniami na temat Energii, materii, wynajdują ulepszenia dla sprzętu egzorcystów, posiadają ogromną wiedzę o anatomii, więc w zespołach pełnią funkcję medyków. 
2. Egzorcyści działają w trzyosobowych zespołach, składających się z wyżej wymienionych osób.
3. Są egzorcyści, którzy działają sami.
4. Istnieje także tytuł Niezależnego Egzorcysty, przydzielany ściśle określonym osobom. 
 
  • Hierarchia Zakonu jest bardzo rozłożysta, ale w przybliżeniu wygląda to tak:
Najwyższa Egzrocystka lub Egzorcysta
Rada Starszych (4 osoby)
Po trzech Przewodniczących 3 oddziałów (3M,3R,3F) → z każdej trójki jeden jest doradcą Najwyższej w swojej dziedzinie,
Mistrzowie Niezależni i Kapitanowie Zespołów
Egzorcysci 
Uczniowie

  • Shiroyama, jest egzorcystą typu F, jest przewodniczącym oddziału F, a co za tym idzie jest jednym z trójki dowodzącej siłami militarnymi Zakonu, jest także jednym z trzech doradców Najwyższej, oczywiście ds. sił zbrojnych.
  • Seon i Shin są w grupie egzorcystów, obydwoje są egzorcystami typu M.
  • Mentor Seon jest w grupie Mistrzów Niezależnych, typ M.

Pomniejsze stanowiska typu: doradca, sekretarz, asystent, zastępca itp. nie są wymienione, aczkolwiek istnieją. 

I na tym koniec przewodnika ;)
~~~
- Dobre pytanie – zaśmiał się białowłosy – pozwól, że na razie nie odpowiem. Chętnie za to podzielę się z tobą moimi spostrzeżeniami. Na temat was - egzorcystów typu M.
- Proszę bardzo – mruknęła dziewczyna wodząc wzrokiem po ciemnym pomieszczaniu, gdzie oprócz krzesła na którym siedział Shiroyama nie było nic.
Oprócz, oczywiście mosiężnych kajdanek wystających ze ścinany, które teraz oplatały jej nadgarstki. 
Mężczyzna wstał i kucnął tuż przed siedzącą na ziemi dziewczyną.
***
    Szczerze mówiąc, gdy podszedł tak blisko mnie, poczułam ukłucie strachu. Byłam całkowicie bezbronna, a ten wariat mógł mnie załatwić w ułamku sekundy. Instynktownie odsunęłam się, jednak moje plecy natrafiły na zimną ścianę. 
- Nie bój się, Seon, nic ci nie zrobię – ujął mnie za podbródek – przynajmniej nic poważnego.
Przybliżył się i zatrzymując wargi tuż nad moim uchem wyszeptał cicho.
- Właśnie o to chodzi. Uważacie się za nie wiadomo jak potężnych, a w walce nie jesteście w stanie nic zrobić. Zanim sklecicie, te wasze niby skomplikowane egzorcyzmy, przeciwnik może was zabić w mgnieniu oka.
- Po to działamy w zespołach – wydusiłam. 
- Działamy? Nie przypominam sobie, żebyś ostatnio była w jakimś zespole – odsunął się i spojrzał na mnie z stalowym wzrokiem. - Zauważyłaś to? Najwyższe stanowiska prawie zawsze obejmuje typ M. Najważniejsze okręgi – typ M. Najważniejsze światy – typ M. Ciekawe prawda?
- My w przeciwieństwie do was umiemy coś więcej niż tylko walczyć. W naszych głowach zachodzą tak zwane procesy myślowe. Nadążasz?
    Tego było trochę za wiele. Zwróciłam się do niego tak bezczelnie i bezpośrednio, że na chwilę go zamurowało. 
- W porządku Jonson-Lloyd - skrzywiłam się słysząc swoje nazwisko - co powiesz na bliskie spotkanie ze starym kolegą? - Shiroyama mówił lodowatym tonem, który nawiasem mówiąc mógłby konkurować z Itachim.
Przełknęłam ślinę.
- Żaden z twoich przydupasów nie ma szans na bliskie spotkanie ze mną.
Uśmiechnął się. 
O mało co nie zadrżałam ze strachu. Jego uśmiech nie wróżył nic dobrego. 
Odpiął mi kajdany i wstał.
- Miłej zabawy.
Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę.
- Aha i jeszcze jedno, zwróć się do mnie w taki sposób jeszcze raz, a nie pożyjesz długo.
Trzask drzwi.
Pokój otuliła ciemność. 
    Kilkanaście sekund później ktoś wszedł do środka.
Rozpoznałam wysokiego blondyna, o ciemnozielonych oczach i szczupłej budowie.
- Kopę lat, Seon,  nadworna kurwo Zakonu – powitał mnie niezwykle uprzejmie.
- Miło cię znów widzieć Tora. Jak tam twoja zraniona duma? Zagoiła się? 
- Nie byłabyś w stanie nawet jej tknąć. 
- Wątpię. Jak udało ci się znów wkupić w łaski Shiroyamy, po porażce ze mnę, egzorcystą typu M. Dałeś mu? - zakpiłam i natychmiast oberwałam w brzuch.
- Dlaczego wszyscy mnie leją zawsze po brzuchu – wydyszałam podnosząc się – aż tak bardzo nie chcecie małych Seonków?
    Tym razem oberwało mi się z prawego sierpowego. Przed oczami zobaczyłam Wszechmogącego ze swoją świtą. Straciłam na chwilę przytomność.
Gdy się ocknęłam Tora siedział na krześle i przyglądał mi się ze złością.
- Dlaczego się nie bronisz?
- Proste i logiczne. Ah, przepraszam zapomniałam do kogo mówię – pacnęłam się w czoło i uśmiechnęłam wrednie. To wystarczyło. Tora wstał przewracając krzesło. Może i miał wygląd modela, jednak w głowie miał sieczkę.
    Tym razem oberwałam mocniej i więcej razy. Jak ja nie lubię jak mnie biją! Jednak nie mogłam walczyć, musiałam mieć na nich jak najwięcej haków, by wzmocnić swoją beznadziejną pozycję. A z jakiego powodu biją bogu ducha winnego więźnia?
    Gdy dostałam kolejny raz kolanem w brzuch, a potem przeleciałam przez pół pomieszczenia i przywaliłam w ścianę, tak, że krew zalała mi oczy, stwierdzałam, że lepiej zacząć się bronić, bo inaczej mogę naprawdę zginąć. Zaczęłam w myślach recytować krótkie wersety, gdy już składałam ręce, Tora jakimś cudem zorientował się co chce zrobić, chwycił mnie z nadgarstki i przygwoździł je do ściany. 
- Nawet nie próbuj – warknął pochylając się tuż nad moją twarzą.
- Ty także – usłyszałam znajomy głos, zaraz potem blondyn upadł na ziemię jak worek ziemniaków. 
- Shin! - wydarłam się wysilając obolałe gardło, zrobiłam kilka chwiejnych kroków i wpadłam wprost w ramiona chłopaka. 
- Trzymaj się – szepnął przyciskając mnie do siebie. Zaraz potem znaleźliśmy się na jakiejś polanie otoczonej gęstym lasem. Usiadłam na trawie.
- Czy to był portal? - zapytałam zaskoczona.
- Tak – uśmiechnął się – póki co wychodzi mi tylko na krótkie odległości.
- To świetnie – odpowiedziałam z grymasem, który mógł uchodzić za uśmiech.
- Musiałem przygotowywać całą formułę w drodze, długie to jak cholera – spoważniał – dasz rade chodzić?
- Nie bardzo – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, wszystko mnie bolało i nawet nie chciałam wiedzieć jak wyglądam. - Chciałabym jednak posłuchać, co tu się dzieje
- Nie ma czasu, Seon.
- Powiedz mi chociaż, co ty tu robisz.
- Dobra będę się streszczał. Shiroyama kilka razy nachodził mnie w Konoha, w końcu zdecydował, że weźmie mnie do Zakonu. Tam zrobili mi małe pranie mózgu i połączyli swoje informacje z tymi ode mnie. Shiroyama skontaktował się z Akatsuki, a dokładniej z jakimś Liderem. Z tego co słyszałem obydwoje tak to ukartowali, że każdy ma z tego zysk. W każdym razie chodziło o wydanie ciebie. Cała twoja ostatnia misja to pic na wodę. 
    Słuchałam w milczeniu, powoli trawiąc informacje. Lider? Układ?
- Który – przerwałam na sekundę, słowa nie chciały przechodzić przez zaciśnięte gardło. - Który Lider to zlecił?
- A Lider nie jest tylko jeden? Nie wiem. Jedyne co Yukio-chan wspominał, to...
- Yukio-chan? - powtórzyłam zdziwiona.
Moja obolała głowa nie ogarniała tego. Shin się zarumienił jak wiśnia i spuścił wzrok.  
- Yukio-chan – powtórzyłam kładąc się z powrotem na trawie. - Nie chcę nic więcej wiedzieć - przy wtórze bólu przekręciłam się na bok. 
- Nawet dla mnie to za wiele – mruknęłam. Pozbierałam myśli. - O czym wspominał... Shiroyama?
- Podobno miał jakąś dziwną maskę. Denerwowało go to, znaczy się Shiroyame.
- Rozumiem. 
W sumie po Madarze mogłam się tego spodziewać. 
    Teraz, zamiast tego moje myśli zaprzątał całkiem inny fakt. Shiroyama i Shin? Nie to dla mnie za dużo.
    Wstałam gwałtownie, czując jak wszystkie mięśnie dają o sobie znać okropnym bólem.
- Kurwa! Shin! Pojebało cię! Yukio-chan! Kurwa! - wylewałam z siebie potok przekleństw próbując dać jakikolwiek upust nagromadzonym emocjom. 
- Seon, nie krzycz – powiedział cicho taki tonem, że zamknęłam się natychmiast.
- Przepraszam, ale dlaczego ze wszystkich facetów na świecie musiałeś wybrać jego?
- Nie wiem – odparł Shin prawie z płaczem – nie pytaj mnie o to.
Długa pauza wypełniona niezręcznym milczeniem. Shiroyama Yukio, każdy znał jego imię, ale nigdy nikt nie odważył się go używać. To musiało być naprawdę poważne. 
- W porządku, wystarczy już mi nowości na dzisiaj – podniosłam się chwiejnie na nogi. - Zdecydowałam się, nie mam zamiaru uciekać, pójdę do tego pieprzonego Zakonu i nich się dzieję, co chce.
- Mam nadzieję, że to będę same najgorsze rzeczy – usłyszałam za sobą zimny głos.
- O już nas wywęszyłeś? - zakpiłam.
- Shin – białowłosy nie zwrócił na mnie większej uwagi – wracamy.
    Brunet skinął głową i wstał. Wydawał się przybity, poczułam lekkie ukłucie winy, w końcu zareagowałam bardzo gwałtownie na informację, o nim i Shiroyamie. 
- Daj nam kilka minut – zwróciłam się do białego.
O dziwo skiną głową i wycofał się na skraj lasu.
    Podeszłam do Shinichiego, chłopak wyglądał żałośnie, cały czas unikał mojego wzroku. Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza.
W końcu wzięłam głęboki oddech i wyrecytowałam. 
- Jestem w związku z przestępcą, który wybił cały swój klan i jeszcze więcej innych ludzi, więc nie mam prawa nikogo sądzić z kim jest lub z kim chce być. Przepraszam za zareagowałam tak... ostro i w ogóle jestem głupia – podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się krzywo.
- Skoro ty jesteś głupia to się dobrze dobraliśmy – odparł szczerząc zęby.
- Rumieńce ci zostały – mruknęłam. – Przynajmniej, teraz już wiem, dlaczego mogłam bezpiecznie spać z tobą w jednym łóżku i dlaczego paliłeś listami miłosnymi w kominku. 
Shin zaśmiał się cicho.
- Jesteś z Itachim? Ostatnio jak was widziałem byliście na poziomie podchodów.
- Spadaj. Z nim to nie było takie proste. 
- Jak coś zawsze możesz mi się wypłakać – puścił mi oko.
- Haha, bardzo śmieszne, ty pewnie będziesz latał do mnie co pięć minut.
    W normalnej sytuacji dostałabym co najmniej kuksańca, jednak tym razem Shin ograniczył się do pogładzenia mnie po głowie.
- Bądź grzeczna i się nie wykłócaj. Może Rada zmięknie.
- Postaram się – wyszczerzyłam zęby.
- Powodzenia – uścisnął mnie tak mocno, że jęknęłam z bólu.
- Spotkamy się w Zakonie? - spytałam.
- Będę tam za kilka dni.
    Odwróciłam się do Shiroyamy, który stał już przy nas. 
- Powinnaś mu podziękować – oznajmił mi chłodno – gdybyś nie była jego przyjaciółką zatłukłbym cię na śmierć po tym co powiedziałaś wcześniej.
- Nie wierzę, że jesteś tak głupi, by dla błahostki ryzykować pozycję.
- Uważaj na słowa. A poza tym istnieje coś takiego jak wypadek przy pracy – oznajmił takim tonem, że wolałam się więcej nie spierać.
*************
Rozdział pojawił się nie zwykle szybko ( jak na moje możliwości ;). Wiem, że niewiele w nim Itacha, mogę Wam obiecać, że w kolejnym będzie częstym gościem. 
Co do nowego wątku :)) Jak widać moja yaoistyczna dusza nie mogła znieść tylko jednaj pary męsko-męskiej i koniecznie musiała dodać drugą, nieco bliższą głównej bohaterce. Wszystko wyszło z lekka dramatycznie, ale to wina zbyt częstego stykania się z tematem yaoi ( w moim prywatnym życiu i w animcach wszelkiego rodzaju ;).
Dobra, na razie tyle. 
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz