poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XXVII - Wyznania


                Leżałam wśród rozrzuconej pościeli, która delikatnie muskała moją nagą skórę. Itachi brał prysznic; cichy szum wody, dobywający się zza drzwi, działał kojąco na moje zmysły. Myśli błądziły wokół ostatnich wydarzeń. Rozmowa z Madarą wzbudziła ukryte, gdzieś na dnie serca, wątpliwości. 
Tymczasem powitanie z Itachim rozwiało je całkowicie. 
Może byłam naiwna, może nie dostrzegałam wielu rzeczy.
Może... może kochałam go tak bardzo, że bez względu na wszystko, chciałam być przy nim.
Ciche kroki przerwały moje rozmyślania.
                Itachi ubrany jedynie w ręcznik, przewiązany na biodrach, wychodził z łazienki. Niewiele myśląc wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam przytulić się do niego. Gdy szczupłe, aczkolwiek silne ramiona objęły mnie mocno, westchnęłam z przyjemności owiewając tors bruneta ciepłym oddechem. 
                Podniosłam głowę i odnalazłam jego usta. Wpiłam się w nie zachłannie, niczym wędrownik spragniony odrobiny wody, w upalny dzień. Moje palce zacisnęły się na jego plecach, w prawie bolesnej potrzebie bliskości. Tak niewyobrażalnie tęskniłam, tak bardzo pragnęłam momentu, gdy będzie przy mnie, kiedy nikt nie będzie mógł nam przeszkodzić.
                Itachi przerwał pocałunek i przyjrzał mi się z uwagą. Zmarszczył lekko brwi, dalej nie odrywając ode mnie wzroku.
- Zmizerniałaś – oznajmił. Natychmiast przypomniała mi się uwaga Hidana, którą wygłosił ponad tydzień temu. Odrobinę mnie to zirytowało. 
- Zdaje ci się - zbyłam go uśmiechem.
- Ta misja daje ci mocno w kość – zignorował moją wcześniejszą uwagę.
Bardziej martwi mnie ten gnojek Madara, niż misja, pomyślałam od razu zauważając, że skoro Itachi jest teraz ze mną, to starszy Uchiha powinien zostawić mnie w spokoju. Oczywiście do czasu. Później coś się wymyśli. 
                - Seon? - głos bruneta wyciągnął mnie z niezbyt przyjemnych rozmyślań - pytałem, jak sobie radzisz?
- Z czym? 
- Z misją, oczywiście – westchnął, po czym dodał – jesteś rozkojarzona.
- Całkiem nieźle, muszę jeszcze popracować, nad kilkoma pierdołami, ale to już błahostki - zrobiłam krótką pauzę, po czym kontynuowałam – nie wiedziałam cię ponad tydzień; myślisz, że ten jeden raz mi wystarczy? - uśmiechnęłam się kokieteryjnie.
                Itachi zrobił po części niezadowoloną minę, jednak przedzierało się przez nią rozbawianie. 
- Potem porozmawiamy – obiecałam podnosząc się na palcach i składając na jego ustach niecierpliwy, po brzegi wypełniony namiętnością, pocałunek.
- Zapamiętam to – odpowiedział obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie. Jego palce powędrowały w górę i wplotły się w moje włosy. Usta dyktowały powolny rytm.                 Zrobiłam kilka kroków do tyłu. Opadliśmy razem na chłodną, satynową pościel. Nie przerywając gorących pocałunków zręcznie pozbyłam się ręcznika z bioder Itachiego. Poleciał, gdzieś na dywan, upadając z cichym szelestem. 
                Język bruneta wyznaczał wilgotną ścieżkę na mojej szyi. Jęknęłam cicho. Niecierpliwe palce dotąd zaciskające się na moim biodrze powędrowały w górę. Objęły moją pierś, gładząc ją delikatnie. Fala rozkoszy, ciche westchnienie. 
                - Itachi – szepnęłam – pozwól mi.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. W następnej chwili całowałam jego tors, wodziłam językiem po umięśnionym brzuchu. Dłoń powędrowała niżej. Zacisnęła się na jego sztywnym członku. Przeciągłe mruknięcie bruneta, napawało mnie zadowoleniem. 
                Złożyłam kilka pocałunków na jego podbrzuszu, po czym zaczęłam stopniowo kierować się w dół. Przeciągnęłam językiem po męskości czarnowłosego. Stłumiony jęk przeszył ciszę, wiszącą w pomieszczeniu. Powolnymi ruchami pieściłam jego przyrodzenie. Każde, nawet najcichsze westchnienie, sprawiło, że czułam wzrastające podniecenie. 
                Nagle Itachi złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Ułożył się nade mną. Mocny pocałunek; jego męskość powoli wsuwająca się we mnie, by po chwili wbić się jednym ruchem do końca. Jęknęłam, wyginając się do przodu. Zsunęłam ręce na pośladki Uchihy i przyciągnęłam go do siebie. Odnaleźliśmy nasz wspólny rytm.                                 Zamknęłam oczy, oddając się fali rozkoszy. Nieregularny, cichy oddech Itachiego muskał moją twarz i ramiona. Poczułam, że jestem już blisko. Zacisnęłam palce na jego plecach, pragnąc czuć ciepło kochanka jak najintensywniej. Fale nieopisanej przyjemności przelewały się wzdłuż ciała. Zamknęłam oczy i wygięłam plecy w łuk. Mój cichy krzyk przemieszał się z westchnieniem czarnowłosego. Niesamowita rozkosz wypełniła zmysły.  
Nasze przyśpieszone oddechy. Rytmicznie unosząca się klatka piersiowa. 
                Itachi położył się obok i nakrył nas cienką, satynową kołdrą. Objęłam go ramionami i wtuliłam twarz w jego tors.
Brunet zerknął na mnie i mruknął z lekkim uśmiechem.
- Przynajmniej rumieńce ci wróciły.
- Spadaj – roześmiałam się – to tylko i wyłącznie twoja wina. 
- Seon?
- Hmm?
                Uchiha przekręcił się na bok i oparł łokieć tuż obok mojego ramienia. Jego dłoń wsunęła się pomiędzy długie pasma moich ciemnych, lekko kręconych włosów. 
- Wariowałem bez ciebie – ciepłe usta złożyły pocałunek na moich wargach.
- Mogę powiedzieć to samo – oznajmiłam, gdy oderwaliśmy się od siebie – cały tydzień był koszmarem.
- Ale misja idzie ci dobrze? - zapytał, a w jego oczach błysnęło coś na kształt niepokoju. Zdziwiłam się odrobinę.
- Martwisz się?
- A ty nie? - jak zwykle mglista odpowiedź.
- Dam radę, mam osiemdziesiąt procent szans na powodzenie. 
- Mam nadzieję, bo jak nie, będę musiał pomóc ci uciekać, albo stanąć do walki z Liderem – uśmiechnął się, a ja parsknęłam odrobinę zirytowana. 
- Sama mogłabym z nim walczyć.
                Itachi popatrzył na mnie po czym... zaczął się śmiać. Zdenerwowana wstałam i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją w locie i odrzucił na bok.
- Twoja mina – wykrztusił, powoli nabierając opanowania – była genialna.
- Może to pytanie cię zdziwi, ale piłeś coś? Bo z alkoholikami się nie zadaję.
- Nie przypominam sobie – zaśmiał się, zaraz jednak spoważniał i dodał – ale nie zdawałem sobie sprawy jakie to świetne uczucie, kiedy wracasz i ktoś na ciebie czeka.
                Zaskoczona jego wylewnością nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czarnowłosy objął mnie ramionami i przyciągnął do swojego torsu. Zacisnęłam ręce na jego plecach. 
- Zawsze będę czekać – szepnęłam – kocham cię – z ostatnimi słowami zacisnęłam powieki, jakbym bała się, zobaczyć jego reakcję. Chwila ciszy.
- Dziękuję – odszepnął mocniej zaciskając ramiona – dziękuję – powtórzył zatapiając twarz w moich włosach.
- Udusisz mnie – zaśmiałam się wtulona w jego ciepłą, pachnącą koszulkę. Czułam ulgę.
- Przepraszam – Itachi odrobinę rozluźnił uścisk – chyba za mocno cię kocham.
- W takim wypadku możesz mnie udusić – uśmiechnęłam się. 
                Uświadomiłam sobie jaka byłam głupia wątpiąc w prawdziwość uczuć i czynów Itachiego. Głupia, a do tego zmanipulowana przez Madarę. Naiwna dziewczynka, znów zachichotałam, rozbawiona własną głupotą. 
- Chodźmy coś zjeść – powiedział brunet – umieram z głodu.
Odsunęłam się od niego i z uśmiechem skinęłam głową. 
                Chwilę szczęścia, jakie przeżyłam wtedy, były wstępem do przyszłych, pozbawionych radości wydarzeń, które zmieniły w naszym życiu wszystko...
*********
I w końcu stało się. Opublikowałam ostatnią z notek jaką miałam " w zapasie".  Powoli ten blog i  opowiadanie zaczynają mnie męczyć, do tego kończą się wakacje, a w roku szklonym czeka mnie nawał obowiązków, więc nie wiem czy będę miała czas i chęć do pisania. 
Jedno jest pewne - nie zostawię tej historii i doprowadzę ją do końca. Problem tkwi w tym, że nie wiem kiedy. 
Jeśli ktoś ma ochotę poczytać coś innego w moim wykonaniu, zapraszam do zakładki "moje blogi" [ ciekawe, czy ktoś taki się znajdzie ;P ]
Dziękuję Wam za miłe, motywujące komentarze pod poprzednią notką ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz