poniedziałek, 29 kwietnia 2013

II. Rozdział III - Hitomi


- Seon – odpowiedziałam również przyglądając się jej się z zainteresowaniem. Miała odrobinę dziecięcą twarz, a na lekko zadartym nosie widniało kilka uroczych piegów. Jednak to nie one przykuwały uwagę. Piękne oczy w odcieniu czystego, głębokiego błękitu z pewnością były jej atutem. Do tego gęste, rude jak marchewka włosy, splecione w warkocz, z którego wymykały się pojedyncze kosmyki.
- Dokąd cię niesie? - zapytała przenosząc wzrok na drogę.
- Do Shirakawy, a ciebie?
- Po drodze, ale dalej do Yuki-gakure – dziewczyna wyjęła z ust papierosa i zgasiła na pobliskim kamyku – żesz kurwa te cholerne, niedorozwinięte bachory musiały zniszczyć drogowskazy – mruknęła. – Po co idziesz do Shira?
- Mam tam robotę.
- Heh, ja szukam kogoś. Bogaty gnojek uciekł swojej pojebanej rodzince. W sumie ja zrobiłabym to samo na jego miejscu. Od pisku jego matki ogłuchłam na jedno ucho – zakpiła.
Zaśmiałam się. 
    Hitomi wyciągnęła następnego papierosa.
- Paskudny nałóg – mruknęła przypalając końcówkę. - Ciesz się, że nie siedzisz w tym gównie. A tak w ogóle – zerknęła na mnie – skąd jesteś?
- Z Hisaki. To mała osada na zadupiu – starałam się brzmiąc przekonująco, mając nadzieję, że nie przekręciłam nazwy wioski, o której kiedyś czytałam w jakiejś książce.
- Ja z Konohy też wiocha, ale trochę większa – uśmiechnęła się. 
- Hej! Coś jedzie! - zerwałam się na równe nogi i wytężyłam wzrok. Był to nieduży wóz z jedną, na oko starą, kobyłką. Lejce trzymał zasuszony staruszek o mizernej, zgarbionej postawie. 
- Hej!!! - wydarła się Hitomi podbiegając do wozu. – Dziadku!!! W którą stronę jest Shirokawa?
- Co, dziecino? - odparł zachrypniętym głosem. - Mów głośniej. Słuch już nie ten.
- W którą stronę do Shirakawy?! - powtórzyła Hitomi donośnym głosem. 
- W tą co jadę, na wschód, dziecino, na wschód. Muszę odwiedzić wnuki, bo widzisz ja...
    Obawiałam się, że zacznie nam relacjonować historię swojego życia, więc wtrąciłam.
- A nie podwiózłbyś dwóch zagubionych sierotek?
- Ehh, dziecino – przeniósł swoje blade oczy na mnie – wóz stary, kobyłka stara.
- Prosimy, dziadku – tu wtrąciła się Hitomi robiąc maślane oczka.
- Eh, niech stracę, wskakujcie.
- Dziękujemy – obdarzyłyśmy go szerokimi uśmiechami i wskoczyłyśmy na tył wozu. Siadając wśród resztek słomy zmieszanych z jesiennymi liśćmi.
- To podwózka załatwiona – ruda rozparła się wygodnie opierając się o ścianę wozu. W środku trochę trzęsło, ale przynajmniej gruba płachta zapewniała nam ochronę przed deszczem. 
    Ku mojemu niezadowoleniu Hitomi wyciągnęła kolejnego szluga. Ruda pochwyciła moje spojrzenie i wsunęła go z powrotem do paczki. 
- To może poczekać – mruknęła z nutką żalu.
- Przedłużysz mi żywot – odparłam mrugając. 
Dziewczyna popadła w krótkie zamyślenie.
- Skąd to imię? - zapytała. - Jest dziwne. Nigdy nie słyszałam podobnego.
- Wiń za to moją matkę – odpowiedziałam zdawkowo. 
- Ehh, posrani rodzice. Nazywają dzieciaki jak im się widzi – Hitomi skrzywiła się lekko – niewygodnie tu jak cholera.
- Ile zajmie droga do Shirakawy?
- A ja wiem. Może jeden dzień, może dwa. 
- Świetnie – mruknęłam opierając się o twardą deskę. Wóz podskakiwał na każdym wyboju, co sprawiało, że moje pośladki miały przed sobą niezbyt przyjemną podróż.
***
    Rozejrzałam się po niewielkim hotelowym pokoiku. Do Shirakawy został jeszcze dzień drogi, jednak obie z Hitomi stwierdziłyśmy, że nasze „cztery litery” nie wytrzymają dalszej podróży chybotliwym wozem, którego woźnica przysypiał przynajmniej co kwadrans. 
    W niewielkiej osadzie była tylko jedna gospoda, prowadzona przez parę uroczych staruszków. Warunki były tu raczej spartańskie, jednak wszędzie panował ład i porządek, a na starych meblach nie było ani drobinki kurzu. Do tego cena noclegu była niezbyt wygórowana. 
    Ruda dostała pokój obok i choć babcia z dziadkiem podkreślali wiele razy, że w budynku jest absolutny zakaz palenia, do moich nozdrzy dochodził lekki zapach dymu papierosowego. 
    Ktoś cicho zapukał i nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi. Hitomi stała ze szlugiem w ręku patrząc na mnie spod rzęs. 
- Za godzinę idę obczaić czy jest tu jakaś porządna knajpa, idziesz?
- A mam jakiś wybór? - uśmiechnęłam się lekko.
- Oczywiści – przytaknęła – możesz tu siedzieć z miłymi dziadziusiami – zaśmiała się. 
- Za godzinę przed wyjściem – oznajmiłam – a teraz koniecznie muszę wziąć prysznic.
Hitomi posłała mi przeciągłe spojrzenie i wyszła zamykając za sobą drzwi.
***
Południe, następnego dnia
    Idąc wypijałam niezliczone ilości wody. W gardle miałam pustynię, spowodowaną zbyt dużą ilością wódki i papierosów, co wczoraj skończyło się rozmową z bogiem przez wielki, biały telefon, tłumacząc na ludzki język wczorajszy dobrze zapowiadający się wieczór spędziłam w kiblu rzygając i prowadząc egzystencjalne rozmowy z sąsiadami w kabinach obok. 
    Obok mnie Hitomi, której głowa jest równie słaba jak moja, kończyła kolejną butelkę wody. Kilka kropel spłynęło jej po brodzie i wpadło do dekoltu, który nawiasem mówiąc wprawiał mnie w kompleksy. 
- Głupie jesteśmy – wychrypiała.
- To ponoć jedna z cech młodości – odparłam.
- Daj mi jeszcze te tabletki – poprosiła. 
Podałam jej fiolkę z pastylkami na ból głowy. Mnie jak zwykle ten problem ominął, chociaż i tak mój mózg działał na jałowym biegu. 
- Głupie jesteśmy – powtórzyła przymykając oczy i sięgając po kolejną butelkę.
- E tam, nie było, aż tak źle – mruknęłam.
- Ta, był nawet ubaw – na usta Hitomi wypłynął słaby uśmiech – a teraz za to pokutujemy.
***
    Piękna, ogromna brama zamajaczyła w powietrzu. Wykonana z ciemnego, starego drewna tablica przedstawiła znaki układające się w napis Shirakawa. Nazwa wioski pochodziła od rzeki przepływającej obok, która w czasie święta Hanami pokrywana była niezliczoną ilością płatków wiśni i śliwy, co nadawało jej niezwykły wygląd. 
    Niestety, panująca jesień, nie uwydatniała uroków wioski. Pogoda była szara i przygnębiająca, a budynki spowijała gęsta mgła. Dotarłyśmy do opustoszałej wioski późnym wieczorem. Gdzieniegdzie, w oknach, świeciły się światła, jednak w większości, za szybami panował mrok.
- Boże, ale zadupie – mruknęła Hitomi.
- Poszukajmy hotelu – powiedziałam – chyba, że idziesz w tą paskudną noc. 
- Chyba zaryzykuje – odpowiedziała – nie martw się, jestem wystarczająco silna by pogonić niejednego typa – puściłam mi oko – poza tym termin zlecenie jest coraz bliżej.
- Yhm – zawahałam się. Zdążyłam polubić tego wesołego rudzielca, więc pożegnanie z nią nie uśmiechało mi się. 
Hitomi przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie.
- No to pa. Trzymaj się – lekki uśmiech wypłyną na jej usta.
- Ty też – również się uśmiechnęłam – i rzuć palenie.
- Łatwo ci mówić – odpowiedziała, chwilę później jej sylwetka rozpłynęła się pośród mgły.
Ruszyłam w stronę centrum poszukując wzrokiem jakiegokolwiek hotelu.
***
    Wybrałam pierwszą lepszą miejscówkę – hotel dokładnie w centrum Shirakawy. Typowo, pod żądnych wygód turystów. Nie były to standardy najwyższej klasy, jednak znacznie powyżej przeciętnej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, uprzednio wywieszając zawieszkę z napisem: „ Nie przeszkadzać”.     Rozpieczętowałam bagaż, wyjęłam z niego kilka najpotrzebniejszych rzeczy i udałam się do łazienki, gdzie ku mojemu zachwytowi królowała sporych rozmiarów wanna. 
    Odkręciłam kurki i po kilku chwilach wanna napełniła się gorącą wodą, a obłoczki pary kłębiły się nad nią w nieustannym ruchu. Z westchnieniem rozkoszy zanurzyłam obolałe ciało w wodzie. 
    W myślach układałam plan na jutrzejszy dzień. Pasuje zrobić rekonesans wioski, dyskretnie wypytać się gdzie jest owy artefakt i czy jest mocno chroniony. Minęły już dwa dni, a Lider dał mi tydzień, więc mam jeszcze pięć dnie, oczywiście odejmując dwa na powrót. Ostatecznie zostają mi trzy dni na wykonanie zadania. Powinno wystarczyć. 
    Zanurzyłam się głębiej w wodzie i dmuchnęłam w otaczającą mnie pianę wzbijając pojedyncze cząsteczki w powietrze. Nie zapowiada się nic ciekawego w czasie tej misji. 
    Po godzinie wyszłam z wanny, przebrałam się w piżamę i zasnęłam kamiennym snem, na miękkim łóżku, w przyjemnie chłodniej pościeli.
***
    Poderwałam się gwałtownie siadając na łóżku. Pojedyncze obrazy majaczyły w mojej głowie. Niewyraźne, jakby zamglone. Przycisnęłam pięści do oczu usiłując przypomnieć sobie, o czym był sen. Nic. Tylko zamazane sceny, sylwetki. 
    Rozejrzałam się. W pokoju świeciło się stłumione światło. Gdy spałam sama zawsze zostawiałam zapalone światło. Jakiś irracjonalny strach, podświadome przeczucie nie pozwalało mi zasnąć w kompletnych ciemnościach. Pół biedy jeżeli świecił księżyc, jednak teraz noce były pochmurne i wątle światło księżyca nie mogło przebić się przez gęste chmury. 
    Opadałam na poduszki zaciskając powieki. Znowu to samo, ten cholerny, niezrozumiały sen. Przewróciłam się na bok i spróbowałam znowu zasnąć. Starałam sobie cokolwiek przypomnieć. Dziewczynka, strach. Co powoduje jej przerażenie, a potem dziwną radość? Jak wygląda? Jest ślicznym dzieckiem, jednak szczegółów nie mogę sobie przypomnieć. Nic. 
    Zrezygnowana wstałam, sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej znajomą fiolkę z tabletkami nasennymi. Wzięłam dwie i położyłam się spać. Tym razem nie nękana żadnymi koszmarami.
***
    Wioska, niezbyt urokliwa o tej porze roku, nie przyciągała wielu turystów. Mieszkańcy Shirakawy rażąco różnili się od krzykliwych podróżników, którzy w niewielkich ilościach przechadzali po głównym placu wioski. Miejscowi cisi, ubrani w stonowane cichy, cały czas zdawali się gdzieś spieszyć niosąc torby wypchane po brzegi zakupami. 
    Pomyślałam, że pewnie szykuje się tu jakieś święto, czy festiwal, skoro wszyscy widocznie się do czegoś przygotowują. A może zawsze tak mają? W zamyśleniu skręciłam w jedną z bocznych ulic. Od czego by tu zacząć? Informacji których udzielił mi Lider było jak na lekarstwo. Zdusiłam westchnienie i skierowałam się w stronę najbliższej knajpki. W zamyśleniu nie zauważyłam idącego przechodnia i niechcący potraciłam go tak, że omal nie upadł. 
- Przepraszam – bąknęłam cicho.
- Nie szkodzi – usłyszałam w odpowiedzi. 
Wiedziona bliżej nieznanym uczuciem przyglądnęłam się bliżej nieznajomemu. A raczej nieznajomej. Rozpoznałam delikatne rysy i rude włosy wymykające się spod kaptura.
- Hitomi? - zapytałam nie kryjąc zdziwienia. 
- Bingo – uśmiechnęła się w odpowiedzi, jednak jej niebieskie oczy pozostały niewzruszone. 
- Znalazłaś dzie... - urwałam w połowie słowa, gdy ruda niespodziewanie zbliżyła się do mojej twarzy.
- Odwróć się – szepnęła szczerząc zęby w paskudnym uśmiechu.
Nie poruszyłam się. Moje mięśnie zdrętwiały, wszystkie zmysły wypełniło znajome, duszące uczucie. Tylko kilka osób, które znałam miały wokół siebie tak wyrazistą i mocną aurę, i tylko niektórzy nie kwapili się by ją ukryć.
- Kopę lat, Seon.
Jakby w zwolnionym tempie odwróciłam się w stronę właściciela tak dobrze znanego głosu.
- Shiroyama –  wykrztusiłam, czując jak ogrom sytuacji powoli zwala mi się na barki.
- Surprise honey* – odparł wykrzywiając usta w uśmiechu pełnym samozadowolenia – warto było cię tyle szukać, by zobaczyć ten wyraz twarzy. 
Mój wzrok ledwo zarejestrował jego ruch. W ciągu ułamka sekundy znalazł się tuż przede mną. Jego ręka zacisnęła się na mojej. Był to zadziwiająco lekki uścisk. 
- Co powiesz na mały spacer?
Spojrzałam prosto w jego szkarłatne tęczówki,  z satysfakcją dostrzegłam ciemne kręgi pod oczami, które mocno kontrastowały z bladą skórą. Widać nieźle się nagimnastykował żeby mnie znaleźć. 
- A co powiesz na odmowę? - wyrwałam dłoń i cofnęłam się kilka kroków.
Nagle poczułam jak coś ostrego wbija mi się w plecy.
- Nie podskakuj, Seon – mruknęła Hitomi stojąc za moimi plecami.
- Pocałuj się w dupę, dwulicowa suko – odwróciłam się gwałtownie czując jak ostrze gładko przecięło materiał skórzanej kurtki. Zaatakowałam ją pierwszym lepszym egzorcyzmem jaki przyszedł mi do głowy. Rudą odrzuciło na kilka metrów w tył, jednak błyskawiczne się pozbierała i zdzielił mnie pięścią w splot słoneczny. Upadłam na kolana nie mogąc złapać tchu. Wiedziałam, że muszę się jak najszybciej podnieść, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Cóż walka wręcz nigdy nie należała do moich mocnych stron. Na szczęście dla mnie Hitomi nie atakowała od razu, więc zdążyłam się pozbierać, jednak gdy chciałam złączyć ręce i wykrzesać z siebie jakiś egzorcyzm, Shiroyama złapał mnie za nadgarstki i skrzyżował je za moimi plecami w bolesnym uścisku. 
- Dobrze ci radze – usłyszałam jego głos tuż nad uchem – lepiej się uspokój. 
- Wal się - warknęłam próbując się wyrwać.
- Tak? A może masz ochotę zobaczyć się jeszcze z Shinem?
Momentalnie przestałam się szarpać.
- Co? - zdołałam wykrztusić.
- Hitomi – zwrócił się do rudej Shiroyama – wracamy do kwatery. Pozwól się jej zdrzemnąć.
- Tak jest.
W następnej chwili poczułam jak moje wnętrzności skręcają się z bólu, obraz zamazał się, a świadomości oddała się coraz bardziej. 
Przez ułamek sekundy widziałam zamazaną sylwetkę rudej. 
Potem został tylko mrok.
*******************
Gomenasia, że rozdział publikuje dopiero teraz ;(  ehh, ja chcę już wakacje...
Ale do rzeczy, jak widać akcja nabiera tempa. W następnych rozdziałach dowiecie się więcej o przeszłości głównej bohaterki, Zakonie, Shiroyamie, Shine i Hitomi. W ogóle chciałabym, żeby rozdziały były bardziej treściwe, ale te opisy są konieczne, bo wydaje mi się, że bez nich wszystko staje się za lekka chaotyczne. Chociaż postaram się wpakować tam więcej akcji, krwi i w ogóle tego, co lubię najbardziej. A i przewiduje... a raczej już jestem pewna, że dodam od dawna rozważany wątek...a ahh nie mogę zdradzić ^.^"
* Niespodzianka kochanie ( Shiroyama, podobnie jak Seon przed wstąpieniem do Zakonu, mieszkał w Wlk. Brytanii, stąd jego angielszczyzna wychodząca w niektórych sytuacjach, ale o tym później ;)
Pozdrawiam wszystkich Czytelników ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz