poniedziałek, 29 kwietnia 2013

II. Rozdział II - Sen cz.2


    Bezksiężycowa noc zdawała się topić pokój w mroku. Niewyraźny zarys postaci siedzącej na parapecie, zdradzał tylko malutki żarzący się punkt. Przy wtórze oddechu punkt rozżarzał się, po to by zaraz przygasnąć. Jasny dym otoczył postać.
    Naglę ciszę zakłócił odgłos otwieranych drzwi.
    - Shiroyama-san?
    - Mów.
    - Przyjęła zlecenie, zażądała trzech dni na wykonanie i – zawahał się.
    - I? 
    - Powiedziała, że nie wykona tego za obecną stawkę.
    - Daj jej ile chce.
    - Tak jest. 
    - To wszystko?
    - Tak.
    - Doskonale. Melduj mi na bieżąco o postępach. 
Wyszedł. 
Białowłosy wojownik uśmiechnął się po nosem. Gra się rozpoczęła.
***
    Obudziłam się w środku nocy. Było cholernie ciemno. Atramentowe niebo skrywało gwiazdy za gęstymi chmurami. 
    Przetarłam oczy i rozejrzałam się dokoła bezskutecznie próbując dojrzeć coś w mroku. Usłyszałam cichy, spokojny oddech Itachiego. Przycisnęłam dłonie do oczu próbując przypomnieć sobie, co wyrwało mnie ze snu. W umyśle zamigotało kilka niewyraźnych obrazów, tak znajomych, a zarazem kompletnie niezrozumiałych. 
    Opadłam na poduszki zakładając ramiona za głowę. Wbiłam wzrok sufi. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. W końcu jutro mam misję, muszę być wypoczęta i skupiona, a nie rozmamłana jak rozgotowane kluchy. Przekręciłam się na bok i po omacku odnalazłam dłoń Itachiego. Przybliżyłam się do niego i delikatnie wtuliłam w tors bruneta. Spróbuj zasnąć, powtarzałam w myślach. Za gorąco. Odwróciłam się od Uchihy odrzucając połę kołdry. 
    Przez długą chwilę leżałam z otwartymi oczami tępo wpatrując się w aksamitną ciemność. Moja ręka powędrowała w stronę lampki nocnej. Pokój rozświetlił blask żarówki. Zamrugałam kilka razy nieprzyzwyczajona do światła. Mrużąc oczy wymacałam szufladę wyciągnęłam z niej plastykową fiolkę, wysypałam na rękę dwie pigułki i bez zastanowienie połknęłam popijając stojącą obok wodą.  Zgasiłam światło i położyłam się na łóżku zwijając się w kłębek. Jak zwykle nie pamiętałam kiedy zapadłam w sen.
***
    Itachi obudził się przed ósmą, jednak jego zmęczone ciało protestowało przed wykonaniem jakichkolwiek ruchów. Zerknął na bok. Seon spała twarzą zwróconą do niego. Jej lekko rozchylone usta i drobna, szczupła twarz nadawały brunetce wyglądu niewiniątka. Wargi Uchihy wykrzywił ironiczny uśmiech. Pierwsze wrażenie potrafi być zaskakująco łudzące. 
    Przez chwilę czuł nieodpartą chęć obudzenie jej. Nachylił się i złożył na jej ustach pocałunek, jednak dziewczyna pozostała śpiąco niewzruszona na jego zabiegi. Przesunął dłonią wzdłuż jej tali i uda ukrytych w za luźnej piżamie. Z satysfakcją zobaczył jak jej wargi rozciągają się w rozkosznym uśmiechu. 
    - Daj mi spokój – mruknęła, jednak na jej twarzy dalej gościł uśmiech.
W odpowiedzi oparł się tuż nad nią i delikatnie musnął zamknięte powieki dziewczyny.
    - Nie ma mowy – wyszeptał tuż nad uchem brunetki. Seon powoli otworzyła oczy i zlustrowała przystojną twarz Uchihy. 
    - Podobno byłeś zmęczony.
    - Podobno – mruknął niewyraźnie, zajęty obsypywaniem pocałunkami delikatnej skóry na szyi.
    - Przestań! To łaskocze – Seon odsunęła się od niego, jednak nie na dług.
Sekundę później znów leżała przygwożdżona do miękkiego materaca. Zaśmiała się cicho zarzucając ramiona na kark Itachiego, który szarpał się z górą od jej piżamy.
- Ta bluzka powinna mieć guziki – powiedział zirytowany, po chwili uśmiechnął się i dodał – albo tej bluzki w ogóle nie powinno tu być.
    - Sugerujesz coś? – posłała mu pytające spojrzenie, w którym czaiły się figlarne iskierki.
W końcu udało mu się uporać z niesforną bluzką, która bezszelestnie wylądowała na podłodze. Zaraz za nią zleciała nieco większa. 
Itachi objął Seon zaciskając ramiona na jej wątłej sylwetce.
    - Ale z ciebie chudzielec – powiedział przesuwając dłonie wzdłuż szczupłych pleców brunetki.
    - Spadaj – mruknęła całując go w ramię.
Odnalazła jego i usta i wpiła się w nie zachłannie. Jaj palce zawędrowały wśród kosmyki miękkich włosów Uchihy, a usta dyktowały szybki, nieregularny rytm. 
Itachi popchnął ją na materac obdarzając pocałunkami jej ramiona, dekolt, piersi. Przesunął językiem po płaskim brzuchu, dotarł do spodenek i ściągnął je szybkim ruchem. 
    - Niecierpliwy jesteś – skwitowała Seon lekko zachrypniętym głosem. Itachi w odpowiedzi uśmiechnął się i zamknął jej usta pocałunkiem. Jego biodra przylgnęły do bioder dziewczyny, twarda męskość otarła się o wnętrze jej ud.
    Dziewczyna przesunęła dłońmi wzdłuż delikatnie umięśnionych pleców Uchihy i zsunęła z niego bokserki. Musnęła wargami szję bruneta, odnalazła jego usta i złożyła na nich zmysłowy pocałunek. Itachi naparł na nią mocniej, oprała dłonie o jego tors i wydyszała mu wprost do ucha.
    - Gumki są w szufladzie.
    - Cholera – mruknął Uchiha ujawniając swoją skłonność do zapominania się.
    - Nie chce drugi raz powtarzać tych nerwów – oznajmiła Seon przeciągając się rozkosznie i przypatrując się brunetowi grzebiącego w szufladzie przy łóżku. Na wspomnienie spóźniającego się okresu i panice, gdy uświadomiła sobie, że kochając się kilka razy zapomnieli o zabezpieczeniu, poczuła skurcz w trzewiach.
    - Znalazłeś? - zapytała z nuta niecierpliwości.
    - Taa – odpowiedział dalej grzebiąc w zaśmieconej szufladzie – przypomnij mi, żebym tu wysprzątał – oznajmił odwracając się i z tryumfem ukazując niewielki błyszczące opakowanie. Seon powstrzymała się od wygłoszenia kolejnej ironicznej uwagi i w milczeniu czekała. Uporawszy się ze wszystkim Itachi ułożył się nad dziewczyną i nie czekając dłużej wsunął się w nią szybko i mocno. Jęknęła z przyjemności przemieszanej z lekkim bólem. 
    - Gdzie ci się tak spieszy? - zapytała unosząc brwi.
Kolejny pocałunek.
    - Wybacz – mruknął. Jego ruchy stały się płynniejsze i bardziej subtelne.
    - Bez przesady, nie jestem, aż taka wrażliwa – szepnęła brunetka puszczając oko.
Itachi westchnął, jednak nie mógł ukryć uśmiechu.
    - Stajesz się coraz bardziej wymagająca.
Ponownie wzmocnił pchnięcia z satysfakcją obserwując zmrużone oczy i lekko rozchylone usta dziewczyny. Jej palce wpiły się w gorącą skórę na jego ramionach, przesuwały się po plecach, by w końcu zacisnąć na pośladkach kochanka. Odnaleźli swój własny rytm. Z ich ust dochodziły ciche westchnienia i jęki, mieszające się pośród powszechnie panującej ciszy. 
Jak rzadko udało im się dojść równo. Itachi opadł na wątłą sylwetkę Seon, napawając się jej ciepłem.
    - Złaź – wydyszała próbując go z siebie zsunąć – bo mnie udusisz.
    - Nie ma mowy – wyszeptał, ale dla bezpieczeństwa kochanki podparł się na łokciach. 
    - Nie chce iść na tą głupią misję – jęknęła obejmując Uchihe ramionami.
    - To widać, masz dziś humorek – zaśmiał się sarkastycznie. 
    - Chodź ze mną. Przynajmniej nie będzie nudno – mruknęła rozciągając usta w ponętnym uśmiechu.
    - Ehh, nawet nie wiesz jakbym chciał, ale mam jutro misję – skrzywił się nieznacznie. 
Nastała chwila ciszy.
    - Itachi? Śni ci się coś czasami? - zapytała nagle Seon. - Znaczy się tak regularnie?
    - Nie, a co? - zapytał. Egzorcystce zdawało się się słyszy w jego tonie nutę rezerwy.
    - Tak się zastanawiam... Bo ostatnio – zawahała się, jej wzrok prześlizgnął się po pokoju, w końcu skupił na Itachim – miewam sny. Zawsze takie same i zawsze jak się budzę to nie pamiętam z nich za wiele. Sny egzorcystów nic nie znaczą, ale tak się zastanawiam czy sny shinobi...
    - Sny shinobi nie różnią się od snów zwykłych ludzi – uciął zaskakująco chłodnym tonem.
Spojrzała na niego.
    - Jednak – podjął – gdy się powtarzają, to najprawdopodobniej twój umysł lub raczej podświadomość może imaginować sobie jakieś przeczucia czy obawy. Może to być także powodowane przez traumę, czy coś co odcisnęło na nas szczególne piętno. 
    - I to wszystko? - zapytała lekko zawiedziona lakonicznością jego odpowiedzi.
    - Nie jestem ekspertem – odparł.
***
    Spuściłam wzrok, więc to tylko moja wyobraźnia. Nie wiedziałam czy czuć ulgę, czy brnąć dalej szukając odpowiedzi.
    - Seon.
Podniosłam głowę i napotkałam utkwiony we mnie, badawczy wzrok Itachiego.
    - Zapytaj kogoś innego, mówię ci, że nie znam się na tym.
    - Yhm – mruknęłam, zastanawiając się nad chłodną rezerwą w jego głosie.
    - Ty kiedyś miałeś coś takiego? - zapytałam wiedziona dziwnym przeczuciem.
    - Skąd ci to przyszło do głowy? - w jego ironii wyczułam nutkę fałszu, prawdopodobnie niewykrywalną, dla kogoś, kto znałby go słabiej. 
    - Wspominałeś o wydarzeniach, które wywarły na nas szczególny wpływ. Też czasem śnisz, co prawda o przeszłości, ale..
    - Nie mam ochoty drążyć tego tematu – wtrącił lodowatym tonem. Mimowolnie poczułam na placach ciarki. 
    - Dlaczego? - zapytałam lekko podniesionym głosem.
    - Nie mam obowiązku odpowiadać na wszystkie twoje pytania.
    - Świetnie – parsknęłam zirytowana – ja mam ci ufać i mówić wszystko, a ty nie chcesz nawet opowiedzieć na głupie pytanie i od razu się obrażasz.
    - Być może są rzeczy, o których nie chcę żebyś wiedziała. Poza tym, chyba nie muszę ci przypominać, kto ostatnio notorycznie odmawiał odpowiedzi na pytania. 
    Zabolało. Sytuacja z Madarą była jego asem w rękawie. Wtedy cała wina leżała po mojej stronie. Teraz Itachi dał mi do zrozumienia jak musiał się czuć, gdy ja wymigiwałam się od odpowiedzi. 
Zagryzłam wargi i westchnęłam.
    - W porządku. Przepraszam – dodałam szeptem, nie wiem dlaczego poczułam ogarniający mnie smutek, ból o wiele gorszy od fizycznego. Świadomość, że osoba, którą kochasz do szaleństwa, ci nie ufa.
    - Idę pod prysznic – oznajmiłam narzucając na siebie szlafrok i omijając wzrokiem sylwetkę Itachiego. Gdy zamknęłam drzwi na klucz moje wargi niebezpiecznie zadrgały, a obraz przede mną rozmył się. Nie. Pokręciłam głową. Nie będę ryczeć. Przekręciłam kurki i głośny szum wody wypełnił łazienkę.
***
    Itachi usiadł na łóżku. Niedawne wspomnienie jej smutnych oczu przepełniało go nurtującym poczuciem winy. Co miał zrobić? Powiedzieć: „Tak, Seon co jakiś czas śnię o tym jak wyciąłem w pień swój klan, swoją rodzinę.”  
    Nie rozmawiał z tym o nikim. I nie miał zamiaru tego zmienić. 
Nie mógł tego zmienić.
***
    Oparłam dłoń o zimne kafelki. Woda spływała po moim karku i plecach, słone łzy torowały sobie drogę przez policzki. Żałosne. Odchyliłam głowę i pozwoliłam by strumień wody orzeźwił moją twarz. 
    Z tego wszystkiego nie dość, że nie dowiedziałam się nic konkretnego na temat swoich snów, to wywołałam zupełnie niepotrzebną sprzeczkę z Itachim. Brawo. Tylko sobie pogratulować.
    Sięgnęłam po szampon, butelka upadał na podłogę przy wtórze mojego cichego pisku, gdy ktoś objął mnie w pasie.
    - Co ty tu robisz? - zapytałam odwracając się w stronę Itachiego. - Jak tu wszedłeś? Przecież...
    - Nietrudno sforsować ten zamek – uśmiechnął się słabo. 
    - Seon – zaczął poważnym tonem – myślę, że z mojej strony również należą ci się przeprosiny. Nie powinienem tak ostro reagować. Przepraszam. 
    - Nie będę więcej o  to pytać, jeśli mi... - nie ufasz, chciałam powiedzieć, jednak nie mogłam tego wykrztusić – jeśli nie chcesz. To stara, już nie ważna sprawa.
    - Obiecuję, że kiedyś dowiesz się wszystkiego – przez dosłownie ułamek sekundy wydawało mi się, że na jego twarzy zagościł wyraz bezgranicznego smutku, jednak może to wina wody, która nieustannie skapywała do moich oczu.
***
    - Jesteś pewna, że niczego nie zapomniałaś?
    - Nie – odpowiedziałam zerkając na zegarek. - Lecę, bo Lider mnie zabije. 
    - Do zobaczenia za tydzień – powiedział obejmując mnie.
    - Yhm.
Krótki pocałunek. Mój wzrok prześlizgnął się po pokoju, w końcu jakby niepewnie spoczął na Itachim. 
    - Trzymaj się – mruknęłam wychodząc.
***
    Kierowałam się na północny wschód w stronę wioski zwanej Shirakawa, w której znajdował się stary artefakt – sztylet tanto, po jakimś ważnym przywódcy. 
    - Lider się nie wysilił – mruknęłam szukając wzrokiem jakiś cennych wskazówek.
    Niestety znalazłam tylko pobieżne informacje na temat osady. Nawet nie napisał, gdzie znajduję się owa broń. Z westchnieniem przewróciłam mapę na drugą stronę i przeanalizowałam wszystkie drogi prowadzące do wioski.
***
    Po kilku godzinach marszu miałam wątłe pojęcie o tym gdzie się znajduje. Stałam na rozwidleniu kilku traktów. Drogowskazy zostały pozbawione tablic, przez jakiś niezwykle uprzejmych ludzi.
Bogowie ratujcie... 
    Bezmyślne gapienie się w mapę przez dziesięć minut nic mi nie dało.
Pozostaje mi tylko czekać, aż ktoś będzie przechodził i zapytać o drogę. Usiadłam pod pobliskim drzewem wokół, którego wystawały pojedyncze pniaki. Podłoże było wilgotne od wczorajszego deszczu. 
    Moje znerwicowane myśli powróciły do porannych wydarzeń, jednak podświadomość gwałtownie dała mi znać, że nie ma zamiaru truć umysłu niepotrzebnymi domniemaniami i chce całkowicie skupić się na misji. Spróbowałam skierować myśli na banalniejsze tematy. 
    Dziesięć minut później zauważyłam szczupłą postać wyłaniającą się zza horyzontu. Ratunek!  Dziewczyna z długim, rudym warkoczem zatrzymała się przy tablicach i zaczęła gapić w sterczące kije. Na jej, z początku spokojnej, twarzy pojawił się wyraz złości. 
    - Kurwa mać! - krzyknęła strącając kopniakiem pozostałe badyle – pierdolone dzieciaki! Nosz kurwa i gdzie teraz mam iść?!
    Zaskoczona jej reakcją stałam jak głupia i zastanawiałam jak wiele osób, tak jak ja, polega na drogowskazach.
Dziewczyna wyjęła niewielką, bordową paczkę ze srebrnym, eleganckim napisem i wyłuskała z niej papierosa. Odpaliła go od wściekle różowej zapalniczki ze znajomym napisem; „Fuck up, gentlemen”. 
    W tym świecie nie posługują się angielskim, więc zdziwiło mnie to odrobinę. 
Ruda wrzuciła ją do kieszeni i zaciągnęła się mocno. Gdy wypuszczała jasny dym z ust, nasze spojrzenia spotkały się.
    - Wiesz, w którą stronę jest – zaczęła.
    - Nie – wtrąciłam jej w słowo – miałam nadzieję, że ty wiesz.
Usiadłam z powrotem na pieńku. 
    - To się przeliczyłaś – mruknęła podchodząc do mnie i siadając obok – to poczekamy sobie na kogoś kto wie. Chcesz? – podsunęła mi paczkę pod nos.
    - Odpuszczę – mruknęłam, przypominając sobie, że czymś podobnym częstował mnie Hidan na jednej z imprez. Można powiedzieć, że to nie są fajki dla osób, które palą od czasu do czasu. Raczej dla nałogowców.
    - Jestem Hitomi – przedstawiła się patrząc na mnie lazurowymi oczami.
************
Tym razem nico dłuższy rozdział i choć tu ujawniło się moje wodolejstwo, to w końcu zaczyna coś się dziać.
Cytat na zapalniczce Hitomi inspirowany genialnym (choć krótkim, polecam mangę) anime: "Dogs: Stray Dogs Howling in the Dark", nawiasem mówiąc wypowiadany przez mojego ulubionego bohatera. 
Dziękuję wszystkim za cierpliwość i ciepłe komentarze. Jak czytam opinię niektórych z Was, to uśmiecham się do monitora ;)
Pozdrawiam gorąco ;*
Wasza Black

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz