poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XII - Niecodzienna rozmowa, niespodziewana misja i co jeszcze?


Hidan wyszedł poszukać  panienek na imprezę jaką planował zrobić wieczorem, więc z braku lepszego pomysłu weszłam  z Shinem do ogromnej wannie i po kilku godzinach lekko podpici śmialiśmy się ze wszystkiego co żyje. Oczywiście miałam na sobie bieliznę, ponieważ nie posiadałam stroju kąpielowego. 
- Shin, pamiętasz jak robiłam sobie te tatuaże? – pokazałam mu na nadgarstki, na których wytatuowane były symbole Zakonu. Nie chodziło tu o ozdobę ciała, a zapieczętowanie tzw. rezerw mocy.
- Pamiętam – chłopak zachichotał – w przeciwieństwie do mnie nawet nie pisnęłaś.
- Yhm, ciebie słyszał chyba cały Zakon.
- Przecież to bolało jak cholera, może jesteś masochistką?
- W żadnym wypadku. - zaprzeczyłam.
- Siedzimy tu już ze trzy godziny, zaraz się roztopię – westchnął.
- Ja czuję się podobnie. Wychodzimy?
- Mhm 
Podtrzymując się nawzajem wyszliśmy z wanny na śliskie kafelki. Po piętnastu minutach wytarci i przebrani, a co najważniejsze trzeźwiejsi siedzieliśmy na sofie oglądając telewizję, w której nawiasem mówiąc nic nie było. Zrezygnowana nacisnęłam czerwony przycisk na pilocie i ekran zgasł. 
- Shin, nudzi mi się!
- Zaraz coś na to zaradzimy – tych słów nie wypowiedział Shin, ale Hidan, który stał w progu nonszalancko opierając się o framugę – zapraszam do mnie!
- Na dziwkowanie? Nie dziękuję – burknęłam.
- Nie! Spotkałem Sasoriego i Deidarę, Kisame i Itachiego, a nawet Zetsu! Widać wszyscy wybrali się do Konohy. Chodź będzie wesoło!
- Ok, Shin, idziesz?
- Jasne! - krzyknął, widać w ogóle nie przerażała go perspektywa imprezy z najgroźniejszymi przestępcami tej planety. 
Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam do apartamentu Hidana. Gdy stanęłam w progu ogłuszyła mnie głośna muzyka, wszechobecne rozmowy i śmiech. Kilka obcych mi dziewczyn otaczało Hidana zbitym kółkiem i śmiało się ze wszystkiego co powiedział. Przywitałam się z Deidarą, Sasorim, Zetsu i Kisame i przedstawiłam in Shina, który pogrążył się w rozmowie z Kisame. Nie dostrzegłam nigdzie Itachiego, ale szczerze mówiąc nie martwiło mnie to specjalnie. Dziś za punkt honoru postawiłam sobie nie wypicie więcej sake i innych alkoholów. Z moją głową mogłoby się to skończyć gorzej niż źle. Usiadłam obok Daidary, którego też nie interesowały obce dziewczyny. Z nieznanych mi powodów miał przygnębioną minę.
- Hej, Dei? Co cię ugryzło?
- Nic - burknął 
- Jasne, gdzie twoja imprezowa dusza? - zapytałam opierając się wygodniej na sofie.
- Nigdzie, przepraszam muszę wyjść na chwilę – blondyn wstał i bez słowa przeszedł do innej części apartamentu. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Sasoriego, jednak on odpowiedział mi spojrzeniem pełnym złości. Cholera, co ja im zrobiłam? 
Westchnęłam i skierowałam się w stronę drzwi balkonowych, rozsunęłam je lekko,wpuszczając świeże powietrze do środka. Wyszłam na balkon rozkoszując się rześkim powietrzem i zastanawiając się nad zachowaniem Deidary. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność, więc odwróciłam się i zobaczyłam lalkarza we własnej osobie. Rudy mierzył mnie wzrokiem pełnym nienawiści i pogardy. Już otwierałam usta, żeby zapytać go o co chodzi, jednak Sasori zrobił kilka kroków do przodu zmuszając mnie do cofnięcia się. Czułam jak marmurowa poręcz od barierki wbija mi się w plecy.
- Słuchaj – zaczął lalkarz zimnym głosem – to, że jesteś kobietą nie czyni cię lepszej ode mnie. Masz się trzymać z daleka od Deidary. On jest mój i nikt mi go nie zabierze.
Zaszokowana słuchałam słów Sasoriego, czy on myślał, że ja i Deidara... 
Lalkarz zawsze był trudnym człowiekiem, niewiele ze sobą rozmawialiśmy, nie miałam też z nim żadnej misji. Wydawało mi się, że z charakteru jest podobny to Itachiego; lubiący samotność i nie potrzebujący towarzystwa innych ludzi. Zawsze był zamknięty we własnym świecie sztuki i choć wiele razy słyszałam jego kłótnie z Deidarą to nigdy nie pomyślałabym, że lalkarzowi aż tak będzie zależeć na blondynie. Nie pomyślałam, że mogą być razem.
- Sasori – zaczęłam próbując zebrać myśli do kupy – nie wiem czy chodzi ci o ten pocałunek, czy nie, ale nie martw się nic mnie ie łączy z Deidarą i nie będzie łączyć, więc nie wiem skąd twoja złość.
- Denerwuje mnie to jak na niego patrzysz, to co do niego mówisz, w ogóle denerwuje mnie twoja obecność przy nim. Dlaczego jesteś dla niego taka miła? Nawet po tym wydarzeniu w kuchni? 
- Może mam miękkie serce dla beznadziejnych przypadków - denerwowała mnie nachalność rudzielca – a Deidara jest moim kumplem, więc powinieneś to zrozumieć i z nim porozmawiać zamiast przychodzić do mnie z takimi pierdołami! 
Sasori nic nie powiedział, jednak z jego wzroku zniknęła złość. Bez słowa obrócił się i odszedł pozostawiając mnie z myślami. Odwróciłam się lustrując panoramę Konohy i zastanawiając się nad minioną rozmową.
***
- Deidara? - zimny głos Sasoriego przeciął powietrze niczym sztylet.
- Tak? 
Lalkarz zapalił światło i rozjaśnił okrytą mrokiem sypialnie znajdującą się w tylnych częściach apartamentu. Blondyn siedział na łóżku, a czerwone ślady pod oczami jednoznacznie oznaczały to, że przed chwilą płakał. Sasori podszedł do niego i usiadł obok na miękkim łóżku.
- Rozmawiałem z Seon – zaczął lalkarz ignorując zdziwiony wzrok Deidary – i... ja... przepraszam, że na ciebie tak nawrzeszczałem – powiedział z trudem lalkarz. Nie lubił okazywać emocji, a co dopiero przyznawać się do błędu. Po feralnej imprezie, kiedy był świadkiem pocałunku kompletnie pijanej dziewczyny i trochę bardziej trzeźwego Deidary poczuł się tym dotknięty i wszczął kłótnie z blondynem. 
- Sasori? Ja wtedy naprawdę nie....
- Wiem – przerwał mu lalkarz i przyciągnął do siebie. Pocałował delikatnie blondyna obejmując go ramionami – przepraszam Deidara.
- Sasori... - blondyn wtulił się w tors lalkarza za całej siły zaciskając palce na jego plecach. Rudy wstał, podszedł do drzwi, przekręcił klucz w zamku i wrócił do Deidary delikatnie kładąc go na łóżku. Ułożył się nad nim i przez chwilę napawał się widokiem jego cudownej twarzy. Przez te kilka dni tak bardzo brakowało mu blondyna. Jego ciepła, ust, dotyku. Chciał nadrobić to co zaniedbał, chciał dać mu swoją miłość, pokazać mu ile dal niego znaczy. Delikatnie rozchylił Deidarze usta wsuwając do nich język. Blondyn jękną z przyjemności kiedy język rudego delikatnie pieścił jego podniebienie, wsuwał się i wysuwał napawając go podnieceniem. Tej nocy nikt nie miał prawa im przeszkadzać.
***
- Mam nadzieję, że się pogodzą – pomyślałam – jednak obydwoje dobrze ukrywali uczucia, nawet nie podejrzewałam, że są razem. Wśród tych rozmyślań nie usłyszałam, że ktoś wchodzi na balkon. Stałam opierając się o marmurową barierkę pozwalając by ciepły wiatr bawił się moimi jeszcze wilgotnymi po kąpieli włosami. 
- Seon – usłyszałam obok siebie doskonale znany, zimny głos. Po moim ciele rozlała się fala gorąca, a zaraz po niej poczułam przyjemny dreszczyk w dole brzucha. Starając się zachować spokój odwróciłam się w stronę Itachiego. Wpatrzony we mnie chłodnym i obojętnym spojrzeniem zdawał się nie widzieć mojej reakcji.
- Mamy misję od Lidera – zaczął. 
- Słucham? - zapytałam zaskoczona.
- To co słyszałaś – oparł się o barierkę i wpatrzył w panoramę Konohy, również oparłam się o marmur jednak mój wzrok był utkwiony w Itachim.
- Dlaczego? Przecież mamy wolne. To nie fair! Dlaczego...
- Tak zarządził Lider.
***
Szybkim krokiem przeszedłem przez hol hotelu w którym zatrzymała się Seon wraz z Hidanem. Nie miałem ochoty wpadać na imprezę Jashinisty, a tym bardziej zobaczyć się z Seon, jednak rozkaz to rozkaz. Przed chwilą odbyłem rozmowę z Liderem, który kazał mi wziąć ze sobą dziewczynę i wykonać powierzone nam zadanie. Cholerny Pein, dlaczego muszę iść z nią, przecież doskonale poradziłbym sobie sam. Planowałem odseparować się od Seon, zapomnieć o tej małej istocie, która tak namieszała w moim życiu. A teraz ten cholerny Lider, każe mi iść z nią na misję. Spokojnie – powiedziałem sobie - przecież jestem mistrzem w manipulowaniu cudzych uczuć. Doskonale poradziłem sobie z Sasukiem, którego dotąd wodzę za nos. Z Seon też nie powinno być większych problemów. Wystarczy ją zniechęcić, sprawić by mnie znienawidziła, to nie będzie problem, pomyślałem z goryczą. Wcale nie uśmiechała mi się ta perspektywa. Dlaczego zawsze musiałem odrzucać ludzi wokół siebie by dobrze wykonać zadanie? Ta samotność była przytłaczająca, tyle razy się z nią borykałem, niestety w moim życiu nie ma miejsca na szczęście. Pogrążony w tych myślach wysiadłem z windy na szóstym piętrze. Do moich uszu od razu doszła głośna muzyka pochodząca z pokoju Hidana. Niechętnie wszedłem do ogromnego apartamentu szukając wzrokiem Seon, jednak choć nie było wielu ludzi nie mogłem jej dostrzec. Rozglądnąłem się za Kisame bądź kimś z Akatsuki. Nagle moją uwagę przykuł trzask zasuwanych drzwi. Sasori wychodził właśnie z balkonu i z nietęgą miną rozejrzał się po pomieszczeniu. Postanowiłem  sprawdzić czy znajdę tam Seon. Nie myliłem się dziewczyna stała oparta o kamienną barierkę, jej długie włosy rozwiewał wiatr, a smukła postura wydawała się nierealna w poświacie księżyca. Pogrążona w myślach nawet nie zauważyła, kiedy do niej zbliżyłem. 
Seon – drgnęła lekko i odwróciła się w moją stronę. Nie potrafiłem odgadnąć jej uczuć. Przez jej śliczną twarz przelała się mieszanka emocji, jednak zaraz powróciło opanowanie. Postanowiłem od razu przejść do sedna sprawy.
***
- Mamy za zadanie zdobyć tajny zwój przechowywany w najbardziej strzeżonym miejscu Konohy. Lider chce go otrzymać jak najszybciej, więc zbieraj się. Dziś zrobimy rekonesans, a jutro wieczorem go zabierzemy - po tych słowach Itachi odwrócił się i skierował się do drzwi. Poszłam za nim przeklinając w duchu Lidera, za to, że przerwał mi wakacje. I jeszcze idę z Itachim. Gorzej być nie mogło!
***
- Nie idź!- spity w cztery dupy Hidan tak zareagował na wiadomość o misji – Będę samotny!
- Zamknij się i nie marudź. Shin może mieszkać u mnie, nie wiem kiedy wrócę. Trzymaj się – pocałowałam go w policzek i wyszłam z apartamentu.
Gdy znalazłam się u siebie, moje spojrzenie mimowolnie skierowało się na sofę, na której siedział Itachi. Miał zamknięte oczy - chyba zapadł w drzemkę - więc mogłam bezczelnie przyglądać się jego przystojnej  twarzy. W końcu oderwałam od niego wzrok i podeszłam do szafy. Przebrałam bluzkę i ściągnęłam spódnicę zamieniając ją na dużo wygodniejsze spodnie. Przebrana i gotowa postanowiłam obudzić Itachiego. Podeszłam do sofy i lekko dotknęłam jego ramienia, ledwo moje palce musnęły materiał koszulki czarnowłosy drgnął i otworzył oczy.
- Usnąłem?
- Tak – uśmiechnęłam się lekko – idziemy?
- Taa – popatrzył na mnie w zamyśleniu, a później odwrócił wzrok – Chodźmy.
- Pięć minut później przechodziliśmy najciemniejszymi zaułkami Konohy. 
- Itachi skąd znasz drogę?
- Mieszkałem tu. Znam tą wioskę jak własną kieszeń. 
Nie odpowiedziałam, mogłam się tego domyślić. Po godzinie drogi zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem. Wysoki na cztery piętra, szary i niedostępny. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie, dwóch shinobi pilnowało wejścia, a na pewno w środku roiło się od innych ninja. Itachi delikatnie chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę najbliższego zaułka. Oparłam się o ścianę i popatrzyłam na czarnowłosego.
- Mamy dwie możliwości – zaczął – pierwsza subtelna: wkradamy się niepostrzeżenie do budynku i wykradamy zwój, bądź druga: wpadamy do środka, robimy rzeź, zabieramy zwój i uciekamy z wioski.
- Fajniejsza będzie druga, ale wygodniejsza pierwsza opcja.
- Też myślę, żeby wybrać pierwszą, więc ustalone. Na razie rozejrzymy się po budynku.
- Góra, czy dół.
- Góra – wybrałam trzecie i czwarte piętro pozostawiając resztę Itachiemu.
- Za piętnaście minut spotkamy się z powrotem tutaj. Postaraj się zapamiętać rozkład pomieszczeń.
- Jasne. 
Zaraz po moich słowach Itachi zniknął. Ruszyłam w swoją stronę.
***
Piętnaście minut później
- Zwój jest na trzecim piętrze – 20 shinobi w tym trzech joninów. Na najwyższym piętrze 15 shinobi w tym dwóch joninów. Wszystkie ona, drzwi, kanały wentylacyjne są strzeżone przez przynajmniej jednego ninja. Nie ma sposobu dostać się niepostrzeżenie bez zlikwidowania ich.
- U mnie podobnie. Na parterze 20 shinobi i dwóch joninów, na pierwszym i drugim piętrze po 15 ninja w tym jeden jonin.
- Co zawiera ten zwój?
- Nie wiem, ale musi być bardzo cenny skoro pilnuje go aż tylu ludzi.
- Wydaje mi się, że odrobinę przesadzają.
- Może, ale to utrudni nam zadanie. Wracajmy, mamy całą noc na obmyślenie planu.
- Nie wiem czy wyrobimy się do jutra.
- Zobaczymy.
***
Zdecydowaliśmy, że ustalimy plan u mnie. Po wejściu do apartamentu  zamknęłam drzwi, które skutecznie zagłuszały wszelkie odgłosy płynące z korytarza i innych pokoi. Prawie całe Aka spało u Hidana, tak więc w pokoju byłam tylko ja i Itachi. Czarnowłosy wyciągnął skądś sporą kartkę papieru, wziął ołówek i zaczął szybko i sprawnie szkicować rycinę poszczególnych pięter. Kazał mi podobnie zrobić z tym, że uwzględniając piętra, które ja sprawdzałam. Po kilku minutach ślęczeliśmy nad papierami dyskutując o tym, skąd zaatakować, jak przebyć poszczególne piętra  i wreszcie jak zdobyć zwój. Mniej więcej w połowie mojego monologu o zabezpieczeniach zwoju usłyszałam głos:
- Seon, gdzie jest woda? - odwróciłam się i zobaczyłam Shina w samych bokserkach przecierającego zaspane oczy.
- W lodówce, koło szafy – odpowiedziałam automatycznie.
- Kto to? - zapytał Shin patrząc na Itachiego, dopiero wtedy przypomniałam sobie o czarnowłosym, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Eee, ekhem Itachi to jest Shin, mój przyjaciel, którego tu przypadkiem spotkałam. Shin to jest Itachi, mój eee partner w Akatsuki.
- Hej – przywitał się Shin z uśmiechem na zaspanej twarzy.
Itachi tylko skinął głową. Co on w tej chwili myślał?! Oddałabym życie, żeby się dowiedzieć.
- Nie będę wam przeszkadzać, jest piąta, napiję się i wracam do łóżka.
Brunet powlókł się w stronę lodówki, a ja znów skierowałam wzrok na Itachiego.
- Ma czym to ja...ah wracając do pieczęci... - kontynuowałam mój wywód udając, że nie widzę świdrującego spojrzenia czarnowłosego.
Gdy skończyłam Itachi nic nie powiedział.
- I? Masz jakiś pomysł?
- Nie, muszę nad tym pomyśleć.
- Może się prześpimy? - zapytałam. Dopiero po sekundzie zorientowałam się co mu zaproponowałam – znaczy się osobno - wyjaśniłam nieco zbyt szybko, po czym przeklinając się za to w duchu poczułam jak na moich policzkach pojawia się lekki rumieniec.
Nie wiedzieć dlaczego wydało mi się, że przez dosłownie ułamek sekundy na ustach Itachiego błąkał się lekki uśmiech, zaraz jednak czarnowłosy opanował się i oznajmił.
- W porządku.
- Sypialnia jest w tylnej części apartamentu. Ogółem są tu dwie sypialnie, więc nikt nie musi spać na sofie.
- Ok – Itachi zerknął na zegar wiszący przed ścianą – pasuje być na nogach koło południa.
- W porządku. To dobranoc – powiedziałam wstając i patrząc w okno przez które przebijały się pierwsze promienie słońca. Odwróciłam się do Itachiego posyłając mu rozbawiony uśmiech po czym skierowałam się do sypialni. Przeszłam przez korytarz i uchyliłam drzwi prowadzące do pomieszczenia, w którym smacznie spał Shin. Weszłam do środka i zrzucając po drodze ciuchy doszłam do łóżka i wskoczyłam pod kołdrę. Było mi trochę zimno, więc wtuliłam się w bruneta, jednak nie mogłam zasnąć. Po pierwsze dlatego, że Shin zaczął chrapać, więc odsunęłam się od niego, a wtedy zrobiło mi się zimno - to był drugi powód. Nie mogąc wytrzymać wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Byłam potwornie zmęczona, a przy tym cholernym Shinie w życiu nie zasnę. Pozostało gnieść się na sofie, albo... iść do Itachiego. Co byście zrobili na moim miejscu? 
Wybrałam sofę, nie będę się pchała nikomu do łóżka.
Ale sofa była niewygodna, poza tym cały czas z niej spadałam. Ostatecznie wybrałam podłogę, lepsze to niż kanapa z której co się przekręcę to zlecę. Zrzuciłam poduszki, kołdrę i ułożyłam się na nich. Całkiem nieźle pomijając ciągłe zimno i mimo zmęczenia nie nadchodzący sen. Przykręciłam klimatyzację.
Tej nocy nie zmrużyłam oka.
Dopiero nad ranem udało mi się krótko zdrzemnąć.
*******
Dziś doba ma 25 godzin, więc znalazłam chwilę na opublikowanie nowej notki. Pojawił się w niej akcent yaoi, który mam nadzieję się spodobał ^^ 
Za wszystkie błędy w notce przepraszam, ale nie mam czasu dokładnie jej sprawdzać.
Dziękuję za wszystkie opinie i komentarze =*
Trzymajcie się =*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz