poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XX - Deszcz uczuć


                  Około dziesiątej zaczęło padać, chociaż bardziej pasowałoby stwierdzenie, że zerwał się okropny deszcz, który wylewał się z nieba jak woda z rozkręconego do oporu kranu. Nie lubiłam deszczu, zwłaszcza tak gwałtownego, doprawionego ogłuszającymi grzmotami i piorunami, których światło raziło oczy w ciemności. Bo oczywiście nie było prądu. 
                  Siedziałam skulona na łóżku z twarzą schowaną w kolanach i zaciskałam powieki modląc się by ulewa ustała. Chciałabym teraz spokojnie spać jak Itachi. Zresztą jak on w ogóle może spać w tym hałasie. Musiał być naprawdę zmęczony, czemu wcale się  nie dziwię, przecież niósł mnie na rękach spory kawał drogi. Mimo, że chciałam aby odpoczął nie miałabym nic przeciwko jego pobudce. Przynajmniej byłby zmuszony siedzieć obok i słuchać mojego narzekania, bo nie sądzę, żeby znalazł sobie coś lepszego do roboty w tej ciemności. A może go obudzę, tak niechcący...? Głupia, skarciłam się za ten pomysł, ty spałaś ile chciałaś, daj żyć biednemu człowiekowi. Choć z drugiej strony...Nie! 
                  Nagle moje przemyślenia przerwał cichy dźwięk. Itachi przez sen przewrócił się na bok i wsunął rękę pod moją bluzkę. Przesuną nią po brzuchu i zacisnął w tali tuż nad biodrem. Nie za dobrze ci?! Pomyślałam oburzona, czując jak zalewa mnie fala gorąca. Złapałam jego rękę i położyłam ją na materacu obok głowy czarnowłosego. Nie dość, ze molestuje mnie przez sen, to jeszcze mam przez niego szkarłatne rumieńce na policzkach. Nie mogłam tego zobaczyć, ale czułam bardzo wyraźnie. 
                  Odsunęłam się od niego prawie na sam skraj łóżka, jednak niepotrzebnie, bo sekundę później niebo rozdarła ogromna błyskawica, która zmusiła mnie do przesunięcia się bliżej czarnowłosego. Powodem tego był oczywiście mój nieuzasadniony strach przed szczególnie głośnymi burzami. Zaraz po uderzeniu pioruna, rozległ się potężny grzmot, który był sprawcą pobudki Itachiego.
- Seon? - zapytał mrużąc oczy – zasnąłem? Która godzina? - podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał.
- Koło dziesiątej i nawet mi nie mów, że masz zamiar iść w taką pogodę?
- Nie, jasne, że nie – powiedział patrząc przez okno – nie ma prądu czy po prostu lubisz ciemność. W co wątpię – dodał zanim zdążyłam odpowiedzieć. 
- Jakaś aluzja? - zapytałam ostrożnie.
- Nie, skądże. 
                  Gdybym mogła rzuciłabym mu podejrzliwe spojrzenie. Ta przeklęta ciemność! 
Zeszłam z łóżka i ściągnęłam z siebie luźny sweter kładąc go na materacu. W pokoju było duszno, klimatyzacja nie działała, a poza tym siedziałam zbyt blisko Itachiego. W ogóle atmosfera była dziwna, pozornie luźna, jednak czułam, że ten mrok rodzi we mnie dziwne uczucia. Jakbym była niesamowicie blisko Itachiego, jakby ciemność skracała dystans między nami do zera. 
                  Podeszłam po omacku do małej lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę zimnej wody. Skarciłam się myślach za moje wydumane fantazje i postanowiłam jakoś zapobiec nudzie, która nasuwała mi dziwne pomysły do głowy.
- Itachi?
- Hmm?  Tylko nie mów mi, że ci się nudzi, bo sam nie mam na nic pomysłu. 
- Ale mi się nudzi. Może zagramy w pokera? - zaproponowałam znienacka.
- Jak chcesz – mruknął Itachi, jakimś cudem bez pomocy zapałek zapalając świeczkę stojącą na nocnej szafce. 
                  W słabiutkiej poświacie pojedynczego płomienia znalazłam jeszcze cztery świece schowane w kredensie. Wyciągnęłam karty z torby i usiadłam na łóżku. Czarnowłosy zapalił świeczki i ustawił je na obydwu szafkach. Teraz pokój wypełniła ciepła, pomarańczowa poświata. Itachi poszedł się przebrać, a ja wyciągnęłam z tali wszystkie karty poniżej dziewiątki. Przetasowałam je i położyłam na łóżku.
- Na co gramy?
- Fundusze misji są bliskie zeru, więc na pieniądze odpada. 
- To może rozbierany poker? - odwróciłam się, by zobaczyć jak Itachi patrzy na mnie z politowaniem dopinając guziki czarnej koszuli.
- Dobra, zrozumiałam – odpowiedziałam z uśmiechem igrającym na ustach – może ten kto wygra partię będzie miał prawo zadać pytanie przegranemu, na które ten musi odpowiedzieć. 
- Nie ma mowy – powiedział stanowczo brunet.
- Aaa, to już sama nie wiem – westchnęłam zrezygnowana - wymyśl coś.
- To ty chciałaś grać.
- Cholera – mruknęłam - w porządku, pytania nie mogą być zbyt wymagające i nie mogą wnikać w życie prywatne.
- Może być – zgodził się w końcu Itachi siadając naprzeciwko mnie.
- Dobrze, to ustalone.
Uśmiechnęłam się i przetasowałam karty.
***
- Uchlałeś się kiedyś w trupa? 
Tak głupie pytanie mogłam wymyślić tylko ja, ale skoro mają być luźne pytania, więc takie są. 
- Tak.
O mało nie spadłam z łóżka słysząc twierdzącą odpowiedź.
- Kiedy? Jak?
Miało być jedno pytanie. Jak wygrasz drugi raz to ci powiem.
- W porządku.
***
- Jaka była najbardziej żenująca sytuacja w twoim życiu?
Tym razem to Itachi zadał pytanie. Nawet się nie spodziewałam, że tak dobrze gra. Sądzę, że pierwszą rundę pozwolił mi łatwo wygrać, sprawiając, że straciłam czujność i nie spodziewałam się żadnego blefu. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam szybko.
- Kiedy przemycałam Shinowi „świerszczyki” do pokoju przechodziłam przez salę główną, w której zazwyczaj gromadziło się najwięcej egzorcystów. Wpadł na mnie jakiś dzieciak i przewróciłam się na podłogę. Oczywiście torba pękła i wszystkie gazetki wysypały się na podłogę. Później już nikt nie patrzył na mnie jak dawniej. Nadal jak sobie to przypominam widzę te zaszokowane twarze egzorcystów.
Na wargach Itachiego zaigrał lekki uśmiech.
- To musiało być... pouczające przeżycie.
- Żebyś wiedział. Shin ledwo uszedł z życiem.
***
Osiem rozdań później
- Aaa nie mam już siły! Odpowiadaj na te pytania bardziej szczegółowo! A nie tylko tak, nie, tak, nie – położyłam swoje karty na łóżku i popatrzyłam oburzona na Itachiego, który ze spokojem odłożył swoje i dołączając do reszty zaczął je tasować.
- Przecież nie umawialiśmy się na długie odpowiedzi – zauważył patrząc na mnie wzrokiem bez wyrazu. Choć sama nie wiem, co czaiło się w jego oczach; trudno było to stwierdzić nikłym blasku świec.
Westchnęłam.
- Chcesz coś do picia? - zapytał znienacka Itachi wstając z łóżka.
- Nie, mam już – mruknęłam wskazując na butelkę leżącą obok mnie, nie wiele obchodziło mnie to, że czarnowłosy nie miał jak jej dostrzec.
Usłyszałam jak otwiera lodówkę i wyjmuje coś z niej coś szklanego. Pewnie sake.
- Alkoholik – mruknęłam cicho, tak żeby czarnowłosy nie usłyszał. 
- Nie oceniaj książki po okładce – powiedział. Coś mi się zdaję, że mówię głośniej niż przypuszczałam. 
Czarnowłosy usiadł naprzeciwko mnie i zapytał.
- Gramy dalej? Bo szczerze mówiąc...
- Dobra mi też się nie chce grać, może więcej wyciągnę z ciebie jak się spijesz.
- Mam mocną głowę. 
- Szczęściarz – mruknęłam zbierając karty, włożyłam je z powrotem do pudełka i odrzuciłam je na bok. Położyłam się na brzuchu i opierając się na łokciach spojrzałam za okno.
- Czy kiedyś przestanie padać? - zapytałam w przestrzeń. Przekręciłam się na plecy i westchnęłam – niech przynajmniej prąd wróci.
                  Itachi nic nie mówił, siedział opierając się o ścianę, w jednej ręce trzymał małą czarkę z sake. Wydawało mi się, że jest myślami daleko stąd. Zamknęłam oczy ignorując dźwięki dochodzące zza okna, wydawało mi się, że kilka małych burz zebrało się nad tą wioską i połączyło w jedną wielką nawałnicę. Lato w tym roku było bardzo deszczowe. A może zawsze tak tu jest? Skąd mam wiedzieć, jestem tu zaledwie od kilku miesięcy. I pewnie niewiele dłużej tu zostanę, chociaż... 
                  Nagle od moich myśli oderwał mnie dźwięk rozbijanego szkła. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w stronę skąd dochodził dźwięk.
- Itachi!
Czarnowłosy patrzył na swoją dłoń zaciśniętą w pięść. Spomiędzy palców ściekała szkarłatna ciecz.
- W porządku, Seon – powiedział spokojnie przenosząc wzrok na mnie – po prostu trochę się zmyśliłem i nie zwróciłem uwagi na...
- O czym ty myślałeś? - westchnęłam uspokajając się – nie strasz mnie tak więcej.Pomóż ci z tym?
- Nie, poradzę so...
- Jasne – przerwałam mu podchodząc bliżej i delikatnie ujmując jego dłoń. Rozwarłam ją lekko i przyłożyłam do niej lewą rękę. Delikatne, fioletowe światło zabłysło między naszymi dłońmi. Skupiłam się i przeanalizowałam strukturę rany. Mnóstwo płytkich cięć, kilka głębszych i odrobinę szkła w każdej z nich.
                  Najpierw pozbyłam się zanieczyszczeń z ran, a potem szybko je zatamowałam krwawienie i zamknęłam rany. Strzepnęłam resztki odłamków z uleczonej już ręki. Wszystko trwało nie dłużej niż kilka sekund. Puściłam rękę Itachiego i spojrzałam prosto w jego hebanowe tęczówki. 
- Nie martw się, żaden egzorcysta nie wykryje tak niewielkiej ilości energii – zapewniłam go.
- W porządku, dziękuje – powiedział odwracając wzrok.
                  Przepełniały mnie mieszane uczucia. Itachi był tak blisko. Na wyciągnięcie ręki. Czułam jego lekki, zmysłowy zapach. Wiedziałam, że moje serce bije coraz szybciej, ręce zaczynają drżeć, oddech staję się płytki, ciężki do zaczerpnięcia. Krew mocno pulsuje w żyłach, a moje ciało zalewa nieznośne gorąco. 
                  Odwróciłam wzrok, próbując pozbyć się niechcianych uczuć. Jednak sama bliskość Itachiego wystarczyła bym całkowicie traciła głowę. To było takie... irytujące. Nie chciałam by ktokolwiek miał na mnie taki wpływ. 
Zeszłam z łóżka i wykrztusiłam.
- Chyba trzeba pozbyć się tego szkła. 
Itachi wstał, obszedł łóżko i stanął naprzeciwko mnie.
- Seon. Wszystko w porządku? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
Nie stój tak blisko, nie patrz się na mnie z tą troską w oczach! Nie udawaj, że się mną przejmujesz! 
- Taa, trochę tu duszno, to wszystko – powiedziałam mijając go.
- Może otworzę okno?
- W porządku, ja się zajmę pościelą.
                  Strzepnęłam z kołdry, poduszek i prześcieradła pozostałe kawałki szkła. Wszystkie odłamki wyrzuciłam do kosza upewniając się uprzednio czy na materacu nic nie zostało.
                  Bogowie, niech już przestanie padać! Chcę stąd iść! Nie wytrzymam z nim w jednym pokoju. 
                  Usiadłam na skraju łóżka. Było koło pierwszej w noc, a ja w ogóle nie czułam zmęczenia. Zirytowana wstałam i podeszłam do uchylonego okna, przy którym stał Itachi. Rześkie, przepełnione zapachem ozonu powietrze sprawiło, że od razu poczułam się lepiej.  
- Lepiej się czujesz? - zapytał Itachi
- Tak – odpowiedziałam, choć wiedziałam, że niewiele go to obchodzi.
- To dobrze – powiedział niespodziewanie głosem pozbawionym swojego zwykłego zimna i obojętności. 
                  Zdziwiona odwróciłam głowę w jego stronę napotykając spojrzenie ciemnych, zdawało by się bezdennych tęczówek.
*******
Ta dam! Oto nowa notka ^^ Tak jak obiecałam, pojawiła się "dość" szybko. Następna ukaże się niebawem.
Seon: Taa jasne, jak zwykle obiecujesz, a później się obijasz.
Black: Milcz!
S: A tak w ogóle to co masz zamiar z nami zrobić w następnej notce?
B: Zobaczysz.
S: Już widzę to twoje zboczone spojrzenie! 
B: Moje zbo... co?!
S: Hmm? Co? Ja nic nie mówiłam ;)
Dobra, dobra, koniec! 
Jak zwykle dziękuję wszystkim czytelnikom ;* 
Czytając Wasze komentarze moja twarz wygląda mniej więcej tak :D Oczywiście nigdy nie pogardzę uzasadnioną krytyką, więc jeśli macie jakieś zastrzeżenia to proszę piszcie!
P.S. Jedzie ktoś z Was na Magnificon VIII? Jakby co to uważajcie, bo Black też tam będzie xP
Do następnej notki ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz