poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XIII - Plan i Shinigami


Obudziłam się na łóżku przykryta stertą kołder. Przecierając piekące z niewyspania oczy wstałam i zerknęłam na zegarek. Dziesiąta. I tak już nie zasnę, więc nie ma co się męczyć. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Zastałam tam Shina i Itachiego, którzy byli pogrążeni w rozmowie o czymś tam. Nawet nie chciałam wiedzieć o czym, ale to przede wszystkim Shin gadał, a Itachi słuchał, albo udawał, że słucha. 
- O, ohayo Seon! - zauważył mnie egzorcysta. – Jak się spało, nie za twardo? Mogłaś przyjść do mnie.
- Taa i całą noc słuchać twojego chrapania. Nie dziękuję – mówiąc to nalewałam herbaty do kubka – a poza tym na podłodze śpi się bardzo dobrze.
- Nie widać – skomentował Shin patrząc na moją bladą i zmizerniałą twarz.
- Bardzo śmieszne – burknęłam, zabrałam kubek i poszłam do łazienki. Nie byłam w humorze do pogaduszek z Shinem. W ogóle nie byłam w humorze. Po rutynowych czynnościach prysznicowych wyszłam z łazienki i odniosłam kubek do kuchni. W połowie drogi powrotnej do sypialni natknęłam się na Itachiego
- Dziś musimy dokończyć plan. Ile jeszcze czasu potrzebujesz?
- Prawdę mówiąc to już jestem do dyspozycji. Zostawiłeś wszystko tak jak było wczoraj?  - zapytałam siadając w salonowym fotelu.
- Tak. I nie wierzę w powodzenie tej misji na tym poziomie planowania. W naszym obecnym projekcie jest wiele luk. Trzeba opracować go bardziej szczegółowo, tak żeby wszystko doskonale zbiegało się w czasie. 
- Łatwo powiedzieć – westchnęłam – przy tej ochronie nie wierze, że niepostrzeżenie wedrzemy się do pomieszczenia i ...
- Może przyda się pomoc z góry? - wtrącił Shin stając w progu z kubkiem parującej kawy w ręku.
- Co masz na.... aah – olśniło mnie – ale za to się płaci. Uściślając ja płacę. A poza tym to...
- Mogę wiedzieć o co chodzi? - zapytał Itachi wodząc spojrzeniem od Shina do mnie. 
- Widzisz Seon jako jedna z niewielu zawarła nielegalny kontrakt z Shinigami – Bogiem Śmierci. Według prawa Zakonu jest to niedozwolone, ale ona jak zwykle...
- Dzięki Shin. Sama bym tego lepiej nie ujęła – przerwałam mu zanim wypaplał by jakieś pikantne szczegóły z mojej przeszłości – Ale to nie wypali. Nie wierzę, żeby dwudziestu shinobi nie zobaczyło lewitującego zwoju. Człowiek, który nie był przy przywołaniu Boga Śmierci nie może go zobaczyć – dodałam na wyjaśnienie i wyczekująco spojrzałam na pogrążonego w zamyśleniu czarnowłosego. W końcu jakby wyrwany z transu oznajmił.
- Może nie tak go użyjemy.
- Ją – poprawiłam.
- Nieważne. Potrafisz go sprowadzić? Teraz.
Skrzywiłam się. Wcale nie uśmiechało mi się tracić drogocennej krwi, ale misja to misja.
- Dajcie mi pięć minut. Shin mamy tu jakieś świece?
- Po co ci? Według opinii niektórych egzorcystów nie potrzeba nam takich zabawek. 
- A według niektórych trzeba, światło ułatwia komunikację między światową, a poza tym te zabawki zmniejszą użycie energii egzorcysty. Wracaj się uczyć do Akademii egzorcysto od siedmiu boleści.
- Dobra już dobra, poszukam tych świeczek. Mogą być zapachowe?
Nie odpowiedziałam, wstałam i zaczęłam przestawić meble, żeby środek pomieszczenia był pusty.
- Znalazłem – usłyszałam stłumiony głos Shina, a zaraz jego właściciel pojawił się w progu z naręczem różnorodnych świec.
- Były w łazience. Czego dusza zapragnie! Relaksujące, aromatyzujące, nawet eroty...
- Mogą być – przerwałam mu i odebrałam je – Musicie wyjść.
- Nie! Ja chcę to zobaczyć! - upierał się Shin, popatrzyłam na Itachiego, który bez słowa opuścił pomieszczenie
- Dobra, możesz się nawet przydać. Słuchaj...
Pięć minut później Shin rzygał w kiblu mówiąc, że nienawidzi widoku ludzkiej krwi. Musiałam poprosić Itachiego o pomoc. Przed chwilą skończyłam rysować pentagram z krwi i ustawiać na każdym jego wierzchołku świecę. Moje nadgarstki były w opłakanym stanie, ale niestety nie mogłam jeszcze się wyleczyć. Zapłatą dla Shinigami była moja krew, a dokładnie ilość odpowiadająca mniej więcej kieliszkowi czerwonego wina. Cóż, za wszystko trzeba płacić.  Gdy już wszystko było gotowe, zwróciłam się do Itachiego.
- Słuchaj, po tym jak ją wezwę na chwilę, ale tylko na chwilę stracę przytomność. Wtedy musisz zgasić świece i zetrzeć pentagram. To nie jest takie ważne, ale mogłaby wykorzystać resztki mojej energii i zwiać. Ta prawdę mówiąc to niezła z niej suka, ale pomińmy to. Sam się przekonasz. Później wystarczy, że nie będziesz na nią patrzył i wszystko będzie ok.
- Rozumiem. Zaczynamy?
- Tak.
Usiadłam na podłodze tuż przed pentagramem  i zapaliłam świece. Odtworzyłam formułę egzorcyzmu w głowie i po chwili zaczęłam ją cicho szeptać. Pojedyncze słowa w wymarłym języku wydobywały się z moich ust. Monolog trwał około dwóch minut, zaraz po tym pomieszczenie wypełniło światło, a ja poczułam przeszywający ból w okolicach nadgarstków. Cholera, nigdy nie wiem, w którym momencie Shinigami zbiera mi krew. Mój umysł zachodził mgłą, nie potrafiłam klarownie myśleć, nie mogłam zaczerpnąć głębszego oddechu. Wiedziałam, że powoli tracę świadomość. Potem była już tylko ciemność.
***
Seon upadła na podłogę, a tuż obok niej zmaterializowała się nieziemsko piękna istota. Piękność odrzuciła swoje długie blond włosy do tyłu i omiotła pomieszczenie oczami koloru płynnego złota. Jej spojrzenie prześlizgnęło się przez zaszokowaną twarz Shina, opanowaną Itachiego, aż w końcu zatrzymało się na nieprzytomnej Seon, która bezwładnie leżała na ziemi.
- Biedna Seon, zawsze to źle znosiła – Shinigami podeszła do dziewczyny i delikatnie chwyciła ją za nadgarstki. Gdy jej palce przejechały po wąskich ranach, zabłysło nad nimi wątłe złote światło, a przecięcia natychmiast zagoiły się i zniknęły nie pozostawiając żadnej blizny. W czasie gdy Shinigami leczyła Seon Itachi machnięciem ręki zgasił wszystkie świece i szybko starł pentagram z podłogi.
- Nie martw się nie ucie... - zaczęła kobieta, jednak przerwała widząc, że egzorcystka się budzi.
***
Po odzyskaniu przytomności pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była nieziemsko piękna twarz Aislin.
- Jak się masz mała egzorcystko? - zapytała aksamitnym głosem.
- Tylko nie mała – zastrzegłam wstając – zawsze mi wychlasz za dużo krwi, pijawko! 
- To nie jest miłe powitanie – Aislin udała obrażenie, ale zaraz się rozpogodziła – lepiej przedstaw mnie tym przystojniakom? Który jest twój? A który wolny? A może masz obydwóch? Ty mała uwodzi...
- Zamknij się – warknęłam podnosząc się na łokciach i siadając na ziemi. Przy okazji zobaczyłam, że moje nadgarstki są w najlepszym porządku – to twoja robota? - zapytałam wskazując na nie.
- Tak, ale miałaś mnie...
- Ok, ok. Uwaga to jest Aislin – Shinigami czy Bóg Śmierci, jak kto woli. Aislin to jest Itachi – wskazałam na czarnowłosego, a to Shin – pokazałam na egzorcystę, który wesoło pomachał blondynce.
- Ta aura...Shin też jesteś egzorcystą?
- Tak.
- Masz swojego Shinigami?
- Niestety nie. 
- Aha, szkoda – Aislin wstała – A tak w ogóle Seon to po co mnie tu przywołałaś?
- Mamy dla ciebie robotę.
- Mamy?
- Tak. Siadaj i słuchaj - poleciłam, a Shinigami zrobiła to o co prosiłam. - Itachi mógłbyś?
- Jasne – czarnowłosy skinął głową i zaczął opowiadać Aislin nasz wstępny zarys planu. Nawiasem mówiąc Shinigami wpatrywała się w niego jak w obrazek, uwodzicielsko trzepiąc długimi jak wachlarze rzęsami. Myślałam, że palne ją w ten głupi łeb.
- I na razie wiemy tylko tyle – podsumował czarnowłosy kończąc swój wykład.
- Hmm, co prawda niezbyt mi się widzi powodzenie waszego planu. Lepiej opracujcie go jeszcze raz uwzględniając mnie do wykonywania najbardziej niebezpiecznych zadań. Nikt oprócz was nie będzie mógł mnie zobaczyć, więc to ułatwi mi robotę. A teraz pokażcie mi plany budynku.
Itachi podał jej arkusze, a Shinigami przestudiowała je dokładnie.
- Wydaję mi się – zwrócił się do mnie Itachi – że Aislin powinna zrobić dokładny rekonesans z uwzględnieniem podziemi, o ile takie istnieją.
- Zgadzam się, a poza tym pasuje się dowiedzieć coś o planie przewodów prądu w budynku i gdzie znajduje się generator zapasowy. W końcu w ciemności łatwiej jest coś zabrać bez zwracania na siebie większej uwagi. Poza tym brak prądu spowoduje ogólną dezorientację.
- Dobry pomysł, trzeba jeszcze....
Pół godziny później mieliśmy opracowany dokładny plan. Siedziałam przy stole pochylona nad notatkami i co jakiś czas zerkałam na Itachiego, który również przeglądał jakieś papiery. Do dopięcia planu na ostatni guzik potrzebowaliśmy jeszcze danych jakie miała dla nas zdobyć Aislin, która dotąd nie wróciła z przeszpiegów. Kilka razy przyłapałam się na tym, że moje myśli zaczynają wędrować w stronę osoby siedzącej obok mnie. Próbowałam się ich pozbyć, jednak na daremno. Cholera, cholera, cholera on mi się wcale nie podoba! Jest zimny, niedostępny i nigdy nie daje się ponieść emocjom. Tylko raz pokierował się instynktem i nie mogę nie zauważyć, że teraz  obawia się, że to może się powtórzyć. Przecież nie jestem ślepa; widzę jak unika mojego wzroku, omija mnie spojrzeniem, na swój sposób oddala się i izoluje. Nie wiem co dzieje się w jego pokręconym, ponoć genialnym umyśle, ale oddałabym wiele, żeby się dowiedzieć. Zaraz! O czym ja do cholery rozmyślam! Muszę skupić się na planie!
Ostatnie myśli przypieczętowałam mocnym uderzeniem dłoni o blat stołu. Zapomniałam, że nie jestem sama w pokoju. Itachi podniósł głowę i posłał mi pytające spojrzenie.
- Komar – wyjaśniłam udając, że strzepuję insekta na ziemię.
Czarnowłosy nie zmienił ani o jotę wyrazu twarzy tylko wrócił do studiowania zapisków. Pewnie już utwierdził się w przekonaniu, że jestem stuknięta.
- Witam wszystkich! Stęskniliście się? - melodyjny głos Aislin rozniósł się po pomieszczeniu.
- Nie – odparłam sucho – Masz wszystko?
- Jasne – nieco urażona Shinigami rzuciła na stół teczkę – tu macie wszystko od dokładnego planu wszystkich pięter z planami przewodów kablowych i wentylacyjnych do opisu każdego strażnika.
- Nikt się nie zorientuje, że dokumenty zniknęły? - zapytał przezorny jak zwykle Itachi.
- Spokojnie, to kopie – Aislin puściła do niego oko i uśmiechnęła się, jednak czarnowłosy zadawał się tego nie zauważyć. I dobrze, przeszło mi przez myśl.
Itachi przeglądną wszystkie dokumenty i podał mi je. Po godzinie nasz plan był idealnie dopracowany i zapięty na ostatni guzik. 
- W porządku – zakończył czarnowłosy – teraz jest południe. Jutro o dwudziestej drugiej zabierzemy zwój.
- Dlaczego jutro? - zapytałam
- Bo dziś po kilku godzinach snu jesteśmy nie do życia.
- Ah, ok. 
- Obiad! - wydarł się Shin z kuchni.
- Shin! Nie wiedziałam, że umiesz gotować! - krzyknęłam zdziwiona.
- Eee – egzorcysta potarł dłonią kark – prawdę mówiąc zamówiłem wszystko w obsłudze hotelowej.
- Heh, mogłam się domyślić, jesteś równie beznadziejnym kucharzem co ja – westchnęłam podnosząc się z podłogi i skierowałam się do kuchni. Na widok potraw rozłożonych na dużym kuchennym stole poczułam pustkę w żołądku. Nie zdawałam sobie sprawy, że nic nie jadłam od rana, więc teraz nadludzkim wysiłkiem woli powstrzymywałam się by nie rzucić się na jedzenie. Niby spokojnie usiadłam przy stole i zaraz zaczęłam pałaszować kolejne potrawy z prędkością światła.
- Ale się najadłam – pół godziny później odchyliłam się na krześle popijając zieloną herbatę.
- Musiałaś być naprawdę głodna – Shin z przerażeniem w oczach patrzył na górę pustych talerzy wokół mnie.
- Jak ty to robisz, że jesteś taka szczupła? - zapytała Aislin sącząc czerwone wino, które jakimś cudem wygrzebała w barku.
- Nie wiem – mruknęłam – idę się przespać – przeciągnęłam się i wstałam, ale nagle coś przykuło moją uwagę. - Huh, gdzie jest Itachi? Jestem pewna, że przed chwilą tu był.
- Wyszedł, nie zauważyłaś? - zapytał Shin
- Nie, zresztą nieważne – rzuciłam wychodząc z pomieszczenia. Chciałam wykorzystać fakt, że jestem choć trochę zmęczona i złapać kilka godzin snu.

************
Mam nadzieję, że nie usnęliście podczas czytania tej notki ;P Z góry przepraszam za fatalny wygląd bloga, ale jak widać obecnie jest w stanie remontu. Który mam nadzieję, za niedługo się skończy ;)
Pisałam tą notkę trochę w biegu, więc za wszystkie błędy przepraszam.
Jak zwykle dziękuję wszystkim czytającym i komentującym ( zwłaszcza tym ostatnim ;)  =*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz