poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział V - Dziwna wioska, żyłka hazardisty i nieznana historia


Pod wieczór dotarliśmy do malutkiej wioseczki, która na pierwszy rzut oka wyglądała na opustoszałą. Jednak gdybyśmy zaglądnęli do licznych pubów i burdeli od razu zorientowalibyśmy się, że nasza opinia była mylna. Wioska stanowiła ostoję dla najgorszych meneli, morderców, ćpunów, dziwek i innych wyjętych spod prawa typów. Czasami przy wejściu do domów wątpliwej rozkoszy stały skąpo odziane kobiety rzucające Itachiemu zachęcające spojrzenia, jednak ten zdawał się ich nie widzieć. Nie wiedzieć czemu miałam ochotę podejść do jednej z tych paniuś i pokazać jej jak biją pięści egzorcysty. Stłumiłam w sobie to uczucie i wróciłam do kontemplowania wątpliwych uroków wioski. Nagle moje spojrzenie zetknęło się z parą mętnych, brązowych oczu prawie rozbierających mnie wzrokiem. Teraz to już naprawdę miałam ochotę coś mu zrobić. Facet na oko w wieku dwudziestu pięciu lat, z wykałaczką w ustach, podrapał się po zarośniętym podbródku i przesłał mi buziaka. Zacisnęłam dłonie w pięści i z całej siły próbowałam zapanować nad moim wybuchowym charakterem. Jakbym go teraz dorwała to flaki bym mu wyrwała i kazała je zjeść zanim zdechnie. Jashinie spraw, żebym się uspokoiła. Wdech i wydech, powtarzałam w duchu, najważniejszy jest spokój i opanowanie. Najlepiej ucz się od senseia, w końcu on jest w tym mistrzem. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Itachi zatrzymał się przed jakimś hotelem. W zasięgu wzroku nie widziałam niczego lepszego, ale szczerze mówiąc ta kwatera nieszczególnie przypadała mi do gustu. Czarnowłosy nie zrażony wyglądem hoteliku pewnie wkroczył do środka. Gdy wchodziliśmy zabrzęczał dzwonek wiszący nad odrapanymi z farby drzwiami. Boże czuję się jak w jakimś westernie. Jeszcze tylko brakuje jakiegoś typka w kapeluszu i długim płaszczu z dwiema wielkimi spluwami przy pasie oraz w wysokich butach z ostrogami.
- Dwa pokoje na jedną noc –wyrwał mnie z zadumy głos Itachiego, który stał przy ladzie i zamawiał noclegi.
- Po co dwa? - zapytała tęga gospodyni o wulgarnej urodzie podkreślonej zbyt mocnym makijażem.Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała – W celibacie żyjecie czy jak?
- Co ona przed chwilą powiedziała?!- pomyślałam zaszokowana - co ta stara jędza sobie myśli?
- Jednak poproszę dwa – odparł niewzruszony Itachi tylko trochę zimniejszym tonem.
- Aaa, jak tam chcecie - kobieta machnęła ręką i  podała mu dwa klucze, Itachi zapłacił z góry i razem udaliśmy się na piętro, żegnani pomrukami starej kobiety.
Czarnowłosy podał mi jeden z kluczy i z cichym dobranoc zniknął w czeluściach swojego pokoju. Weszłam do siebie, zamykając drzwi na klucz w razie czego. Rozejrzała się po pomieszczeniu, które było do bólu przeciętne. Niskie, drewniane łóżko, obok niego stary stolik pamiętający czasy Wielkiej Wojny. Odrapane drzwi prowadzące do łazienki z której wolałam nie korzystać. Jednym słowem syf. Już wolę nocować w lesie. Spojrzałam na staromodny zegarek  z grubymi, mosiężnymi wskazówkami, które wskazywały jedenastą. Podeszłam do okna nie grzeszącego czystością i uchyliłam je lekko. Natychmiast moje policzki owiał orzeźwiający wiatr przesycony słodkimi zapachami letniej nocy. Co za miła odmiana, pomyślałam, sadziłam, że poczuje zapach tutejszego zatęchłego powietrza. Usiadłam na twardym łóżku, które mimo swoich lat nie zaskrzypiało pod moim ciężarem. Pocieszona myślami, że nie wszystko jest tu zupełnie do bani, opadłam na nieszeroko rozstawiając nogi i ręce. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziły mnie jak zwykle koszmary, które zawsze towarzyszyły mi w nocy. Nieprzerywanie od pięciu lat budziła się z krzykiem na ustach. Wiedziałam, że teraz już nie zasnę, jednak uparcie leżałam na łóżku rozpamiętując ostatni sen, który nie różnił się niczym od poprzednich. Ogień, krzyk i ja pośród tego wszystkiego, mała dziewczynka, którą opuścili wszyscy z wyjątkiem jednego człowieka. Potrząsnęłam głową pozbywając się natrętnych myśli i zaczęłam zastanawiać się co ze sobą zrobić. Pomysł, który przyszedł mi do głowy, był ryzykowny, ale jak mawiają bez ryzyka nie ma zabawy. Wstałam i rozczesałam swoje długie, czarne włosy, które mieniącą się kaskadą opadły mi na plecy. Podkreśliłam oczy czarną kredką, żeby dodać sobie, choć trochę lat, a rzęsy pociągnęłam tuszem. Przebrałam się w świeże ciemne jeansy i bluzkę w kolorze moich oczu, czyli ciemnofioletową. Otworzyłam okno na oścież i wystawiłam jedną nogę na zewnątrz. Zaraz potem dostawiłam drugą i już schodziłam po stromym dachu na dół. Zgrabnie zeskoczyłam na ziemię i wyszłam z zaułka, kierując się do najbliższego baru. Wybrałam ten największy w okolicy. Niezbyt oświetloną, drewnianą knajpę, na której szyldzie widniała zamazana i nieczytelna nazwa. Nawet na ulicy słyszałam wrzaski facetów i śmiechy kobiet. Niespiesznie, nonszalanckim krokiem weszłam do pomieszczenia. Natychmiast kilka ciekawskich par oczu skierowało się w moją stronę, jednak nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Podeszłam do baru i zamówiłam Jin z lodem, barman ociągając się podał mi napój nawet nie pytając o wiek. Upiłam łyk ohydnego drinka i natychmiast odstawiłam szklankę. Rozejrzałam się po barze, jednak poza zniszczonymi stolikami i krzesłami, które brały udział w niejednej bójce nie zauważyłam nic ciekawego. Ludzie przeważnie ubrani w ciemne, stonowane i lekko podniszczone ciuchy siedzieli całkowicie pochłonięci swoimi drinkami, tylko co poniektóry rozmawiali ze sobą co jakiś czas rzucając podejrzliwe spojrzenia sąsiadom z innych stolików. Było też tu oczywiście kilka wyzywająco ubranych panien lekkich obyczajów szukających okazji do zarobienia kokietując i przybierając wyzywające pozy. Mętne świtało rzucane przez brudne żarówki oświetlało tą bynajmniej niesielankową scenerię.
- Gdzie gracie? - zapytałam barmana lekko wychlają się w jego stronę. Facet zmierzył mnie spojrzeniem nie przestając wycierać szklani brudną szmatą. Dyskretnie położyłam na stole plik banknotów z satysfakcją dostrzegając błysk w oku mężczyzny.
- Dzisiejsza stawka na wejście wynosi 2000 - mruknął głową wskazując mi drzwi na uboczu przy których stał facet o urodzie goryla. Zostawiłam niedokończonego drinka i ruszyłam we wskazaną stronę, przy wejściu ukradkiem wcisnęłam gorylowi obowiązującą kwotę. Ten sprawnie przeliczył pieniądze i otworzył przede mną drzwi do świata mojej ukochanej rozrywki – hazardu, a ściślej mówiąc pokera.
- Kolejka się jeszcze nie zaczęła,brakowało ostatniego gracza. Masz szczęście- powiedział na wstępie ciemnowłosy mężczyzna w czarnym długim płaszczu i wysokich skórzanych butach tego samego koloru – Siadaj –wskazał mi na jedyne wolne krzesło – tak więc panowie i panie –skiną głową w moją stronę oraz w stronę jakiejś kobiety –zaczynamy partię. Na wejście po 500 – wyciągną banknoty i rzucił na środek stołu, zaraz po nim uczyniła to reszta graczy.
Krupier niesamowicie zręcznie potasował karty i rozdał każdemu po pięć, oczywiście zaczynając od lewej strony. Przyglądnęłam się każdemu graczowi z osobna, razem ze mną było nas sześciu – czterech mężczyzn i dwie kobiety. Każdy zupełnie inny i każdy na swój sposób niebezpieczny. Byłam pewna, że są to nukenini z różnych wiosek.
- Skąd jesteś, słonko? –zapytał facet w granatowej koszul, który siedział obok mnie. Miał może dwadzieścia lat, blond włosy i intensywnie zielone oczy, a na jego wąskich ustach stale igrał bezczelny uśmieszek.
- Lepiej żebyś nie wiedział –odparłam chłodno.
- A chociaż twoje imię mogę znać?
- Sachiko – skłamałam gładko.
- A więc Sachiko – zaczął, a jaz całej siły powstrzymałam się by nie powiedzieć mu, że zdania nie zaczyna się od więc. - Jesteś tu sama czy z kimś?
- Nie jest sama – wtrąciła kobieta patrząc na mnie swoimi przenikliwymi czarnymi oczami –widziałam ją z facetem - rzuciła od niechcenia, po czym znów wróciła do kontemplowania swoich kart.
- Chłopak?
- Nie, partner w interesach –odparłam – nie obchodzi cię co masz? - spytałam wskazując na jego nieodsłonięte karty wciąż leżące na stole. Gdy już zajął się sobą w spokoju mogłam przyjrzeć się sytuacji zastanawiając się jakie karty mogę ewentualnie wymienić. As piki, as karo, dama kier, dziewiątka piki i król piki.
- Wymieniam dwie – oznajmiłam –rzucając na stół dwie karty z kamienną twarzą odsłoniłam nowy nabytek. Z zadowoleniem spojrzałam na nowe karty: as kier i as trefl. Czyli czwórka, a do tego król piki – mocna kombinacja. Pierwszy był blondyn, który wrzucił do puli 200, dołożyłam i podbiłam stawkę. Gra zaczęła się toczyć, a przysłowiowe kości zostały rzucone.
- Koniec pierwszego rozdania. Całą pulę zgarnia Sachiko – oznajmił Katsura, który przewodził grze. Z zadowoleniem zgarnęłam pokaźną sumkę w swoją stronę.
- Phh – prychnął blondyn, który jak zdążyłam się dowiedzieć nazywał się Hiroki – szczęście początkującego.
- Nieprawda – uśmiechnęłam się słodko – gram w pokera od niepamiętnych czasów.
- Panowie i panie proponuję krótką przerwę przed następnym rozdaniem – odezwała się Karoko
Wszyscy z chęcią przystali na jej propozycję. Po emocjonującym rozdaniu, które trwało ponad godzinę każdy chciał chwilkę odpocząć. Odchyliłam się na krześle rozluźniając zesztywniałe mięśnie karku. Podczas rozdania moi współtowarzysze okazali się bardzo rozmowni bez skrępowania opowiadali o sobie i swoich przygodach co jakiś czas ubarwiając historię jakimś pikantnym żartem, który z reguły wywoływał salwy śmiechu. Wszyscy oprócz mnie przez całą rozgrywkę popijali whisky bądź inne trunki, choć nie zauważyłam u kogokolwiek braku koncentracji. Widać w przeciwieństwie do mnie mieli mocne głowy. Nagle zauważyłam, że na puste krzesło Hirokiego, który poszedł do łazienki opadła kobieta, która wcześniej przedstawiła mi się jako Karoko.
- Pasjonujące rozdanie – zaczęła wyjmując paczkę papierosów i wyłuskując z niej jednego.Gestem zaproponowała mi, żebym się poczęstowała, jednak uprzejmie odmówiłam. Karoko wzruszyła ramionami i wyciągając ozdobną zapalniczkę podpaliła koniuszek papierosa.Powoli zaciągnęła się dymem i lekko przymykając oczy wypuściła go szeroką fontanną pary.
- Znam tego gościa co ci towarzyszył – odezwała się niespodziewanie kierując na mnie spojrzenie swoich przeszywających, czarnych oczu i odchylając sięna krześle - Uchiha Itachi  nukenin z Konoha-gakure. Prawda? -przeciągnęła ostatni wyraz napawając się moim zdziwieniem.
- Nawet jeśli tak to nic ci do tego– warknęłam zaciskając dłonie na siedzisku krzesła.
- Nie denerwuj się tak kochanie.Nie dziw się, że go znam, w końcu też jestem nukeninem z Konha.Każdy kto stamtąd pochodzi, ba, każdy kto pochodzi z liczącej się wioski zna to nazwisko. Wielki klan Uchiha, a wśród nich taki geniusz – popatrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Co? - wykrztusiłam zdziwiona
- A ty z jakiej choinki się urwałaś, że tego nie wiesz? - zapytała – No cóż nieważne, widocznie nie masz zielonego pojęcia o swoim partnerze.
- Do najrozmowniejszych to on nie należy – burknęłam niby obojętnie, jednak w środku wrzałam z ciekawości.
- Hmm – zamyśliła się – tobyło tak dawno. Status miss dostałam sześć lat temu, dokładnie rok po masakrze.
- Jakiej masakrze?!
- Uspokój się, po kolei. Uchiha Itachi jak już mówiłam to nazwisko znał każdy. W wieku siedmiu lat skończył Akademię, rok później aktywował sharingan, a gdy skończył trzynaście lat został juninem i dowódcą ANBU. Młody piekielnie zdolny geniusz, duma nadętego już do granic klanu Uchiha, Itachi ponoć miał być ich bronią. Aż tu nagle, pewnej nocy – przerwała i zaśmiała się cicho, znów zaciągając się papierosem.
- Tak? - ledwie siedziałam na krześle pochylając się w jej stronę i patrząc wyczekująco w jej wyniszczone, kiedyś może piękne oblicze.
- Ah ta dzisiejsza młodzież –westchnęła zdziwiona moją ciekawością – na czym to ja ah, więc pewnej nocy coś mu odbiło i wybił cały swój klan,co do jednego. Oszczędził tylko swojego młodszego brata. Nikt nie wie dlaczego to zrobił, ale kto zrozumie jak działa umysł geniusza.
- Sugerujesz, że Itachi jest nienormalny? – zapytałam ostrożnie. Ciarki mnie przeszły namyśl, że podróżuję z niezrównoważonym facetem,który do tego jest geniuszem i świetnym ninja.
- Nienormalny to może nie –uspokoiła mnie Karoko – Raczej wydaję mi się, że miał już dość presji nakładanej przez klan i ojca. Ile razy widziałam jak wieczorem zostawał w Akademii, żeby trenować nierzadko do później nocy. Mimo trzynastu lat bezbłędnie wykonywał każdą misję, wszyscy w Konoha słyszeli o geniuszu, który nie ma sobie równych. Nikt się nie spodziewał tego co zrobił, ale przyznam, że jeśli chciał odejść z hukiem z wioski to mu się udało – kobieta znów zaśmiała się ochryple, rzucając peta na podłogę i miażdżąc go butem. - Słyszałam, że teraz jest w Akatsuki, czyli logicznie myśląc ty też jesteś od nich. Każdy przestępca wie, że z wami nie ma co zadzierać, więc wnioskuje, że choć na to nie wyglądasz też musisz być dobra.
Nie odpowiedziałam powoli trawiąc to co przed chwilą usłyszałam. Wiedziałam, że Itachi jest świetnym ninja, ale to co opowiedziała mi Karoko przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że geniusz to jeszcze wariat, który wybił cały swój klan.
- Już pół do czwartej panowie zbieram się. Jutro o zwykłej porze? - wyrwał mnie z zamyślenia głos Karoko.
- Taa – leniwie odparł Katsura.
- Ja też się zbieram –oznajmiłam zdziwiona późną porą. Wstałam i zgarniając pieniądze do kieszeni pożegnałam się z graczami dziękując za pasjonujące rozdanie oraz rozczarowując stwierdzeniem, że prawdopodobnie nigdy więcej z nimi nie zagram. Gdy znalazłam się przed knajpą zauważyłam, że na niebie pojawia się jasna łuna światła poprzedzająca wschód słońca. Mam nadzieję, że Itachi jeszcze śpi, pomyślałam wdrapując się na dach po nierównej i chropowatej ścianie. Deski choć stare były bardzo wytrzymałe, złapałam ręką krawędzi między ścianą, a dachem i podciągnęłam się do góry. Zgrabnie wskoczyłam na dachówki starając się robić przy tym jak najmniej hałasu. Z ulgą zauważyłam, że w pokoju Itachiego panuje niezmącona ciemność, a on sam najprawdopodobniej śpi. Popchnęłam uchylone okiennice i cicho wskoczyłam do środka, uff, nikogo niema. Odwróciłam się i zamknęłam za sobą okno i zasunęłam firanki, które kiedyś pewnie białe dziś straszyły odpychającą szarością.
- Nocna wyprawa? - usłyszałam za sobą cichy, ale bardzo wyraźny szept. Drgnęłam wydając z siebie cichy pisk i powoli odwracając się w stronę oprawcy. Itachi jak zwykle patrzył na mnie chłodnym spojrzeniem tym razem jednak dostrzegłam w jego oczach dozę irytacji.
- Gdzie byłaś?
- Nie musisz wiedzieć– odparłam cicho, nie wierząc, że zostałam przyłapana. Niespodziewanie Itachi oparł obie ręce na ścianie tuż nad moimi ramionami. Byłam tak pochłonięta sytuacją, że nie zauważyłam jak blisko się znajduję, czułam jak mój puls przyspiesza, a oddech staję się płytki i nierówny. Czarnowłosy pochylił głowę i popatrzył na mnie uważnie wzrokiem pozbawionym wszelkich uczuć. Nasze twarze znajdowały się w odległości kilku centymetrów. Wiedziałam, że na moich policzkach pojawiły się lekkie rumieńce, a nieznośne gorąco coraz mocniej rozlewało się po moim ciele. Chwała Jashinowi, że w pokoju panował półmrok, który dawał mi wątłą nadzieję, że Itachi nie zauważy moich dziwnych reakcji.
- Knajpa – oznajmił niespodziewanie. – Seon, nie wiedziałem, że lubisz karty.
- Skąd ty...?- wykrztusiłam ledwo dobierając słowa.
- Zapach dymu, papierosów,alkoholu, drewna, a także pieniędzy – wymieniał z satysfakcją obserwując moje rosnące zdziwienie. Opuścił ręce i odsunął się ode mnie ze słowami:
- Jeszcze jeden taki wyskok i możesz zapomnieć o wychodzeniu z siedziby. Będziesz tam siedzieć, uczyć się i trenować dopóki nie zmądrzejesz wystarczająco by chodzić na misję.
Nie mogłam uwierzyć w to co mówi, niby jakim prawem traktuje mnie jak dziecko? Już miałam go o to zapytać gdy nagle szyba pękła z głośnym trzaskiem. Odruchowo odskoczyłam od niej obracając się w locie i uderzając plecami o Itachiego. Złapałam równowagę i zaraz spostrzegłam, że przez ziejącą w szybie dziurę wpada kilka kunai z wybuchającymi notkami. Poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę drzwi. Niewiele myśląc pobiegłam najszybciej jak mogłam za Itachim. Gdy zbiegaliśmy po schodach usłyszałam potężny huk wybuchu, którego fala przeszła przez korytarz popychając nas do przodu. Wybiegliśmy przez frontowe drzwi hotelu i to okazało się być najgłupszą drogą jaką mogliśmy wybrać. Natychmiast otoczyło nas kilka oddziałów ANBU uzbrojonych po zęby i w niebezpiecznie dużej ilości....

***
Gomenasai, że tyle zwlekałam, ale jakoś ciężko było mi się do tego zabrać. Obiecuję, że postaram się pisać częściej^^ Trochę się na blogu pozmieniało, między innymi kolor. Mam nadzieję, że teraz lepiej będzie czytać moje wypociny ;) Jeżeli macie jakieś uwagi, albo porady co do wyglądu to z chęcią się z nimi zapoznam ^^ Dziękuje wszystkim czytającym i komentującym ^^ Do następnej notki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz