Deszcz powoli ustawał, a prąd wrócił do wioski. Oświetlonymi ulicami przechadzały się setki ludzi, których deszcz nie wystraszył i dalej bawili się w najlepsze. Pośród tych tłumów przepychały się dwie osoby. Dziewczyna na oko kilkunastoletnia, a obok niej odrobinę starszy chłopak. Trzymali się za ręce, przez co wielu uznało ich za parę. Jednak oni trzymali się tylko po to, żeby się nie zgubić w ogromnym zbiorowisku ludzi. Nie łączyło ich żadne uczucie, przynajmniej im się tak wydawało.
Chłopak, niejaki Uchiha Itachi – czarnowłosy, wysoki, o oczach czarnych jak onyksy, które przeważnie wyrażały pogardę i wywyższenie. Jednak ostatnio jego wzrok się zmieniał, ale tylko wtedy gdy patrzył na nią.
Dziewczyna Seonidal – nazwisko nieznane, ale i tak niepasujące do tego świata. Czarnowłosa z oczami barwy ametystu i delikatnymi bladoróżowymi ustami. Kiedyś obiecała sobie, że nikogo nie będzie męczyć swoimi problemami i zawsze zachowa pogodę ducha. Jedaka ostatnio chce znaleźć zrozumienie i odrobinę ciepła.
***
- Itachi –wymamrotałam – długo jeszcze? Przecież tu jest pełno cukierni, po prostu wejdźmy do jednej i...
- Nie ma mowy. Musimy znaleźć najlepszą.
- O a może ta – wskazałam na przypadkową knajpę.
- Nie.
- Itachi!
- Ta wygląda nieźle – czarnowłosy wskazał na cukiernie kilka budynków dalej.
- Cokolwiek.Jestem trochę śpiąca.
- Chodź nie marudź – mówiąc to pociągnął mnie w stronę knajpki.
Była to ogromna, jednak gustownie urządzona restauracja w której podawali wszelkiego rodzaju słodycze. Klienci mieli zapewnioną intymność i spokój, a każdy stoik ustawiony był w dogodnych miejscu. Przy drzwiach powitała nas młoda i ładna kelnerka proponując nam miejsce w rogu budynku z dala od ciekawskich oczu. Chętnie przystaliśmy na tą propozycję i kilka chwil później z westchnieniem opadłam na miękkie krzesło. Kelner podała nam dwie karty, ukłonił się i odszedł na bok. Odłożyłam swoją kartę na bok i położyłam głowę na stole.
- Wybierz coś za mnie. Całkowicie zdaję się na ciebie, tylko mnie nie otruj – wymamrotałam
- Jak chcesz – mruknął Itachi i powrócił do studiowania swojej karty.
Piętnaście minut później przede mną został ustawiony talerz z białymi kuleczkami nabitymi na kilka patyków. To wszystko było oblane jasnobrązowym sosem. Muszę przyznać, że wyglądało całkiem nieźle. Ostrożnie wzięłam jedną kuleczkę do ust i spróbowałam.
- Pyszne!
Itachi uśmiechnął się w odpowiedzi i wrócił do swojej porcji. Zjadałam chyba z dziesięć porcji dango (Itachi powiedział, że tak to się nazywa) i wypiłam około pięciu czarek zielonej herbaty, więc teraz pilnie potrzebowałam skorzystać z toalety.
- Idę do łazienki – powiedziałam – zaraz wracam – uśmiechnęłam się i wstałam. Usiłując powstrzymać się od biegu do łazienki narzuciłam sobie denerwująco powolne tempo marszu. Gdy w końcu dopadłam drzwi do łazienki natychmiast zajęłam pierwszą wolną kabinę i nareszcie odetchnęłam z ulgą. Chwilę później stałam przy umywalce myjąc ręce i przy okazji poprawiając włosy, które z powodu deszczu poskręcały się w baranie loczki. Zazwyczaj mam lekko skręcone włosy, jednak teraz wyglądały jak siano. Usiłowałam je jakoś wyprostować, jednak bezskutecznie. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i wróciłam do naszego stolika. Itachi w milczeniu dopijał ostatni kubek z zieloną herbatą co jakiś czas rzucając mi przelotne spojrzenia.
- Co? - zapytałam.
- Hmm?
- Mam coś na głowie?
- Nie, tylko nie wiedziałem, że masz kręcone włosy.
- Nie mam, tylko jak jest wilgotne to się tak zwijają. Idziemy?
- Tak ci się śpieszy?
- W sumie tonie.
- Masz jakieś pomysły?
- Chodźmy się przejść i zobaczymy - zaproponowałam z braku lepszych opcji.
Itachi zapłacił za nas i wyszliśmy na zewnątrz. Z burzy pozostał tylko drobniutki,ale gęsty deszczyk. Wydawało mi się, że tłum ludzi zgęstniał i teraz prawdziwą sztuką było przebicie się przez niego. Tym razem to ja złapałam Itachiego za rękę i razem podjęliśmy samobójczą próbę przeciskania się przez zbite masy ludzi.
***
Kilka godzin później
- Jestem wykończona, nie czuje nóg – mamrotałam gdy wchodziliśmy do hotelowego holu około czwartej nad ranem – więcej się nie dam namówić na te wszystkie zabawy.
- Nie przesadzaj, przynajmniej było zabawnie.
- Taaa, zwłaszcza gdy ty zgarnąłeś wszystkie misie z konkursu, a ja ani jednego. I jeszcze w geście miłosierdzia dałeś je jakimś dzieciakom.
- A co byś my z nimi zrobili? – Itachi uśmiechną się lekko. Ostatnio niezwykle często to robił. - Dziwnie wyglądali by przestępcy klasy S z naręczem misi w rękach.
Zaśmiałam się z wizji, która pojawiła się w mojej głowie.
- Może masz rację.
Weszliśmy do windy. Oparłam się o ścianę obok panelu przycisków i przymknęłam powieki. Usłyszałam jak Itachi wybiera piętro, a po tym cichy syk zamykanych drzwi. Otworzyłam oczy i napotkałam czarne tęczówki wpatrujące się we mnie z niesamowitą intensywnością, tak jakby Itachi znał każdą moją myśl, nawet te najskrytsze, które chciałam znać tylko ja. Wiedziałam, że to tylko złudzenie jednak nie mogłam oderwać od niego oczu. W końcu zrobił to czarnowłosy znów kierując swoje spojrzenie przed siebie. Winda bezszelestnie sunęła w górę, popatrzyłam na panel obok mnie. Świecił się tylko jeden przycisk, który wskazywał liczbę 14, zaraz pod nim widniał numer 12.Uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę, że nawet tutaj boją się liczby 13.
- Tak, ale bardziej liczby cztery.
Zerknęłam jeszcze raz i rzeczywiście zaraz po trójce była piątka. Już otwierałam usta by to skomentować, jednak nagle winda zatrzymała się gwałtownie i pogasły w mniej wszystkie światła. Mocniej oparłam się o ścianę.
- Co do cholery? - nienawidziłam ciemności, a co dopiero ciasnych pomieszczeń. Wyciągnęłam przed siebie ręce i natrafiłam na coś, a raczej na kogoś.
- Itachi? To ty?
- A czy ktoś inny jechała tą windą?
- Boisz się ciemności? - zapytałam podchwytliwym tonem, choć to ja ledwo stałam na nogach.
- Z reguły nie, a ty?
- Ja też nie – skłamałam
- To dlaczego masz takie lodowate ręce?
- Wcale... - dotknęłam swojej ręki – no może trochę. A tak w ogóle to zaraz nam zbraknie tlenu i się tu udusimy. Ja nie chcę umierać. Mogę rozwalić te drzwi?
- Seon, uspokój się. Zaraz pewnie winda ruszy.
- A jak nie?
- To wtedy rozwalisz drzwi.
- To dobrze. Czyto twoje ramię? - zapytałam chcąc się dowiedzieć gdzie trzymam rękę.
- Tak – gdy odpowiedział zsunęłam rękę i oparłam się nią o ścianę. Przynajmniej teraz orientowałam się, że stoi mniej więcej przede mną.
Nagle windą szarpnęło i powoli zaczęła sunąć do góry. Rozbłysło światło.
- Obeszło się bez rozwalanie drzwi – mruknęłam.
Itachi nic nie odpowiedział. Na czternastym piętrze wysiadłam i skierowałam się do naszego pokoju. Czarnowłosy szedł obok mnie i grzebał w kieszeniach w poszukiwaniu klucza. Instynktownie dotknęłam swoich dłoni, które teraz były ciepłe jak zwykle. Odetchnęłam z ulgą i stanęłam obok Itachiego, który przekręcał klucz w zamku. Puścił mnie przodem wchodząc tuż za mną i zamykając za nami drzwi. Usłyszałam cichy zgrzyt zamka.
- Nie lepiej będzie zostawić otwarte? - zapytałam przypominając sobie o Inoue, który gdzieś tam dalej imprezował.
- Jakby co to może zapukać.
- Ale jak będziemy spać...
- Nie martw się mam bardzo lekki sen.
- Skoro tak – zamyśliłam się – zupełnie przeciwnie do mnie. Ja zazwyczaj śpię jak zbita.
- Zdążyłem zauważyć, poza tym Sasori skarżył się, że nigdy nie może się ciebie dobudzić.
Uśmiechnęłam się, ale nie odpowiedziałam.
- Czy warto brać teraz prysznic? - zapytałam
- Zawsze warto –tym razem Itachi się uśmiechnął.
- Skoro tak mówisz - podeszłam do szafy i otworzyłam jedno skrzydło z podwójnych drzwi. Chciałam sięgnąć po ręczniki, ale półka na której leżały była za wysoko.
- Itachi, czy mógłbyś mi pomóc?
- Jasne – czarnowłosy stanął tuż za mną i bez problemu sięgnął po nie. Odwróciłam się i znalazłam tuż przed jego torsem. Nie byłam niska, ale sięgałam Itachiemu tylko do podbródka.Byłam o niego niższa dokładnie o głowę.
- Proszę – Itachi podał mi ręczniki, ale nie wzięłam ich od niego. Moje zmysły wypełnił jego zapach, bliskość, jego wzrok wpatrzony we mnie. Po moim ciele rozlało się nieznośne gorąco, a oddech stał się płytki i nieregularny. Wiedziona instynktem wzięłam od niego ręczniki, ale od razu wypadły mi z rąk i z cichym plaśnięciem upadły na podłogę. Obydwoje nie zwróciliśmy na to najmniejszej uwagi. Wpatrywałam się w jego ciemne jak nocne niebo tęczówki nie mogąc oderwać od nich wzroku. Itachi wyciągnął rękę i delikatnie ujął mój podbródek w dłonie unosząc go lekko do góry. Czułam szaleńczy rytm mojego serca, znajome gorąco rozlała się po moim ciele kiedy Itachi nachylił się i jego miękkie wargi złożyły na moich ustach delikatny pocałunek. Całował mnie z początku powoli i subtelnie, jednak z czasem pocałunki nabrały intensywności. Zrobił krok do przodu i oparł mnie o drzwi szafy. Jego dłoń objęła mnie w pasie, a druga, która dotąd przytrzymywała mój podbródek zsunęła się w dół wzdłuż mojej szyi, piersi i brzucha. Powoli przesunęła się na plecy i zatrzymała na wgłębieniu w dolnych partiach kręgosłupa. Zazwyczaj jego chłodne dłonie teraz zdawały się parzyć moją skórę. Z początku oniemiała i zaskoczona nie oddawałam pocałunku, jednak po chwili zarzuciłam mu ręce na szyję całując go coraz bardziej namiętnie. Poczułam jak językiem rozchyla mi usta i zaczyna badać ich wnętrze. Teraz nasze pocałunki przerodziły się w coś bardziej intymnego, bliższego... Itachi końcem języka przejechała po mojej wardze, a z moich ust wyrwał się cichy jęk przyjemności. Zanurzyłam dłonie w jego miękkich włosach oddając się bez reszty fali rozkoszy jaka zalewał moje ciało. Poczułam jak Itachi przesuwa ręce na moje pośladki i podnosi mnie do góry, oplotłam go w pasie nogami przyciągając bliżej siebie. Trzymał mnie jakbym nic nie ważyła ,a dotyk jego silnych, ale zarazem tak delikatnych dłoni budził we mnie nieznane dotąd uczucia. Lekko przygryzłam jego dolną wargę z satysfakcją słysząc ciche westchnienie pochodzące z ust czarnowłosego. Nasze języki poznawały się nawzajem, droczyły ze sobą, chciały dać sobie przyjemność. Ta chwila była dla nas jak małe światełko w ciemnościach naszego życia. Zawsze samotni, teraz pragnęliśmy tylko trochę ciepła i bliskości drugiej osoby. Tylko troszeczkę, jeszcze chwilę – wydawały się mówić nasze gesty, daj mi poczuć swoje ciepło, twój oddech, twoje ciepłe usta na moim ciele. Odchyliłam głowę do tyłu opierając ją na drzwiach szafy. Cicho jęknęłam z przyjemności gdy Itachi powoli przesunął językiem wzdłuż mojej szyi, linii podbródka i delikatnie musnął ucho. Jego ręce zacisnęły się mocniej na moich pośladkach i zaraz potem poczułam jak cofa się kierując w stronę łóżka. Opadliśmy razem na pościel nie odrywając się od siebie. Ściągnęłam dłonie z jego ramion i przesunęłam nimi wzdłuż umięśnionego torsu i brzuch Itachiego. Chwyciłam za róg koszulki i ściągnęłam ją z niego. W tym czasie on również pozbawił mnie bluzki.Nawzajem napawaliśmy się swoim widokiem. Wyciągnęłam rękę do przodu i przesunęłam nią po nagiej, chłodnej skórze Itachiego. Czarnowłosy cicho westchnął i znów poczułam jego usta na swoich. Jego dłonie zaciskały się na mojej tali powoli kierując się do góry. Jęknęłam z rozkoszy gdy wprawne palce Itachiego pieściły moje piersi przez cieniutki materiał stanika. Zacisnęłam ręce się na jego plecach, a z moich ust ciągle wydobywały się ciche westchnienia kiedy Itachi przesunął dłoń niżej i przejechał nią wzdłuż mojego uda i zagięcia w kolanie. Jego usta zostawiały pocałunki na moim nagim brzuchu doprowadzając mnie do euforii. I wtedy do mojego zamroczonego umysłu brutalnie wdarło się światełko świadomości krzyczące: Co ty wyprawiasz? Z początku tłumiłam te krzyki, ale stawały się coraz głośniejsze, nieznośne i denerwujące. Chwilę później poczułam, że wszelkie pieszczoty ustały, a Itachi oparty na łokciach wpatruję się we mnie z niedowierzaniem malującym się na twarzy. Jakby nie mógł uwierzyć w to co właśnie robiliśmy. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy rozległo się głośne pukanie. Drgnęłam lekko i obróciłam głowę w stronę drzwi.
- Seon! Itachi!To ja! - darł się Inoue, który posiadał niesamowity dar zjawiania się w złym miejscu i w złym czasie.
Itachi bez słowa zszedł ze mnie, chwycił rzuconą na podłogę koszulkę i założył ją na siebie jednym, wprawnym ruchem. Odwrócił się w moją stronę i rzucił mi spojrzenie mówiące, żebym zrobiła tak samo. Dalej zamroczona podniosłam się na łokciach i powoli wstałam. Ubrałam koszulkę, która przed chwilą leżała w towarzystwie podobnej tylko większej i czarnej. Itachi podszedł do drzwi i otworzył je, a do pokoju dosłownie wpadł Inoue. Czarnowłosy pokręcił głową, złapał szpiega pod ramię i pociągnął w stronę łóżka. Rzucił blondyna na nie jak worek ziemniaków nie zwracając uwagi na to że Inoue leży niebezpiecznie blisko podłogi.
Itachi podniósł wzrok i popatrzył na mnie uważnie. Obszedł łóżko szpiega i usiadł naprzeciwko mnie.
- Seon posłuchaj– zaczął niepewnie tonem który tak do niego nie pasował– nie wiem co mnie skłoniło do...
- Itachi nie musisz się wysilać – przerwałam mu chłodniej niż zamierzałam.– Nie mam zielonego pojęcia co mnie do tego podkusiło, więc najlepiej będzie...
- Nieprawda doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego co robiłaś – jego głos był lodowaty, a spojrzenie zamroziło by najgorętszy ogień.Poczułam wzrastającą złość.
- Nie próbuj zwalić wszystkiego na mnie!
- A niby czyja to wina! Zjawiasz się znikąd i wszystko przestaje być takie jak powinno! Przy tobie zupełnie nie panuję nad emocjami!
- To twoja cholerna sprawa czy panujesz nad emocjami czy nie! Ja – w tym momencie przerwało mi głośnie chrapnięcie Inoue do którego poczułam jeszcze większą nienawiść. Obydwoje popatrzyliśmy w stronę szpiega, jednak on spał jak zabity. - Ja – kontynuowałam– nie mam zamiaru słuchać co masz mi do powiedzenia! Po prostu zapomnij o tym co się stało! Wmów sobie, że to twoja chora wyobraźnia!
- Nie wygłupiaj się! Wydaje mi się, że najlepiej będzie nie rozpamiętywać tego i wrócić do naszych poprzednich stosunków.
- Jak sobie chcesz– burknęłam i wstałam – wybacz, ale jestem zmęczona.
Przeszłam do łazienki, rozebrałam się i puściłam chłodną wodę, która skutecznie chłodziła moją rozpaloną skórę, na której dalej czułam zmysłowy dotyk dłoni Itachiego. Westchnęłam i oparłam się o ścianę. Co ja do cholery wyprawiałam? Co ja kurwa robię? Zsunęłam się po ścianie chowając twarz w dłoniach.Dlaczego to akurat jego Pein przydzielił mi na nauczyciela? Dlaczego?
Przez mój umysł przechodziły setki myśli, tak nielogicznych, nieskładnych, bez sensu... Co mnie do niego tak przyciągało? Co sprawiło, że za każdym razem gdy na mnie patrzył czułam dziwny dreszcz? Wstałam i pokręciłam głową. Tak nie może być, nie mogę się do nikogo przywiązać. Cholera! Dlaczego czuję się taka zagubiona?! Zupełnie tak jakbym stała na środku rozdroża z którego odchodzi tysiące ścieżek.
Muszę zabić te uczucia, schować je pod uśmiechem, który tak doskonale wyćwiczyłam. Nie potrafię panować nad emocjami tak jak czarnowłosy, ale mogę zastąpić je jakimś złudnym uczuciem. Zakręciłam kurki i wyszłam spod prysznica. Przebrana i gotowa cichutko wyszłam z łazienki. Całe pomieszczenie pokrywała ciemność, przez którą przebijała się wątła poświata zza okien. Podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Po długim czasie udało mi się zasnąć.
***
- Nie jesteś zmęczona, coś blado wyglądasz? - chyba po raz setny zaprzeczyłam na pytanie blondyna, który sam wyglądał jakby nie przespał kilku nocy z rzędu. Byliśmy już tylko pół dnia drogi od organizacji. Modliłam się, żebyśmy doszli tam jak najszybciej,bo miałam już powyżej uszu szpiega i jego nachalności. Od czasu do czasu robiliśmy postoje i tylko wtedy miałam okazję zerknąć na Itachiego, który cały czas szedł kilka kroków przed nami pozostawiając mnie na pastwę denerwującego Inoue. Jednak twarz czarnowłosego pozostała nieprzenikniona i pozbawiona wszelkich uczuć. Widocznie nie zaprzątałam mu myśli, tak jak on mi...
**********
Ale mi nota wyszła xD Niby miałam to pociągnąć dłużej, ale moja zboczona strona krzyczała o przynajmniej jakiś kiss. No i kiss był ^^ To jest pierwszy raz kiedy pisałam coś takiego, więc bardzo proszę o szczere opinie. W następnym rozdziale nasza para wróci do Aka i w końcu pozbędą się szpiega (uff) ^^ Postaram się dać notę za kilka dni, może tydzień, nie wiem, szkoła mnie ogranicza... Do do zobaczenia! Komentujcie ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz