- W Akatsuki się pozmieniało - podjął - nie jakoś znacząco, ale mimo wszystko nastąpiły roszady na stanowiskach. Madara nigdy za mną nie przepadał, a Pain nie ma teraz wiele do powiedzenia. Nie zrozum nie źle, coraz mniej mnie obchodzi ta organizacja, także nie ma dla mnie sensu znów wdrapywać się do kręgu tych co podejmują decyzję. Na razie skupiamy się na znalezieni demonów. Jak dotąd mamy piątkę.
- Rozumiem - szepnęłam przygryzając dolną wargę. - Coraz mniej cię obchodzi? - powtórzyłam jego słowa.
- Mam inne sprawy - odparł lekceważąco - poza tym ta organizacja nie będzie trwała wiecznie.
Jakie, kurwa inne sprawy, pomyślałam zirytowana, ale postanowiłam nie uzewnętrzniać swojego niezadowolenia. Znając Itachiego to albo zmieniłby temat, albo sam by się zirytował, a psucie tych ledwo dwóch dni nie należało do najrozsądniejszych decyzji. Nie należał do wylewnych typów i mogłam się z tym pogodzić lub nie.
Choć nie mogę zaprzeczyć, że te jego zdawkowe zdania i półsłówka doprowadzają mnie czasem do szału.
Odeszłam od okna i usiadłam na łóżku.
- Chciałeś wiedzieć co działo się ze mną od powrotu do Zakonu? - zapytałam opierając się o poduszki i naciągając na siebie kołdrę. Czy oni nie znają takiego procesu jak ogrzewanie budynków?
- Chyba cię nie sponiewierali za bardzo? - usiadł obok mnie włażąc pod tą samą kołdrę.
- Nawet było lepiej niż się spodziewałam - uśmiechnęłam się. Objął mnie ramieniem, a ja złożyłam głowę na jego torsie. - W sumie byłam traktowana normalnie, to znaczy tak jak przed tym wszystkim. Porobiło się jak... - przerwałam przypominając sobie słowa Najwyższej o pełnej dyskrecji.
- Zakon zmaga się teraz z małymi problemami bardzo ...hmm wysublimowanej natury - streściłam jak najbardziej się dało.
Itachi zaśmiał się.
- Muszą być nie takie małe, skoro nie zgłębiasz się w szczegóły. Wysublimowanej natury mówisz? - przerwał na chwilę, po czym podjął. - Z doświadczenia wiem, że pewnie chodzi o szpiega i pewnie gdzieś w kręgu rządzących. Czyli wstyd dla Zakonu i upokorzenie jednostki rządzącej i szpiegowskiej. - Nooo - powiedziałam przeciągle, jakoś niezaskoczona przewidywalnością Itachiego - ja tego nie powiedziałam - wyszczerzyłam się - ale nie jesteś daleko od prawdy. Choć mistrz Harrington pewnie by się obraził słysząc takie rzeczy o jego szpiegach.
Przez dosłownie ułamek sekundy czułam jak mięśnie Uchihy napinają się gwałtownie, a jego uścisk wzmacnia, by zaraz rozluźnić.
- Harrington? - zapytał ni z tego, ni z owego. Podniosłam głowę posyłając mu pytające spojrzenie. Itachi przez chwilę parzył w stronę okna, by zaraz przenieść wzrok na mnie.
- Wybacz, przez sekundę wydawało mi się, że to ten, który miał cię zabrać stąd do Zakonu - powiedział beznamiętnym tonem.
- Nie, nie! Nie opowiadałam ci nigdy o mistrzu Harrngtonie?! - zapytałam zaskoczona - nawet go nie porównuj do tego wrednego dupka Shiroyamy. Mistrz Harrington to najmłodszy Niezależny egzorcysta w historii Zakonu, dostała ten tytuł jakieś dziesięć lat temu jak miał zaledwie 26 lat i jak dotąd nie było młodszego egzorcysty, który zdobył by ten tytuł. Nawet mój mentor...
- I pewnie chciałabyś pobić jego rekord? - zapytał.
- Ha! Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się, choć zaraz zmarkotniałam - ale między nami jest przepaść... Jego umiejętności to zupełnie inna bajka. Najwyższa kazała mu mnie szkolić w związku z ...hmm ostatnimi wydarzeniami i jak widzę rzeczy, które wyprawia na zajęciach to czasem mam ochotę schować się ze swoimi mrzonkami... Choć nie powiem, że lekcje z nim to prawie jak spełnienie marzeń... No i przynajmniej nie obdarza mnie wielce przydatnymi uwagami jak niektórzy mieli w zwyczaju - posłałam Itachiemu znaczące spojrzenie.
- Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek powiedział ci coś niemiłego na treningach - usta Uchihy wygięły się w lekki uśmiech.
Zaśmiałam się.
- "Ale z ciebie chuchro, co tak wolno, beztalencie, co ty w ogóle tutaj robisz" - cytowałam z pamięci imitując głos Uchihy - mam kontynuować? - zapytałam i pisnęłam głośno jak brunet złapał mnie w tali i przygwoździł do materaca. Jego wargi wycisnęły na moich ustach mocny pocałunek.
- Nie mogłeś sobie wyśnić wtedy lepszego nauczyciela - mruknął z uśmiechem.
- Oj tak - przytaknęłam - w koszmarach chyba - dodałam i natychmiast pożałowałam, gdy Itachi zaczął mnie łaskotać.
- Przestań - zdołałam wydyszeć - bo się uduszę.
Tortury ustały, a ja mogłam spokojnie odetchnąć, by zaraz znów głęboki pocałunek pozbawił mnie powietrza. Dłoń Itachiego przesunęła się przez moją szyję, piersi i zatrzymała wewnątrz ud. Westchnęłam cicho, mimowolnie zachęcając go do kontynuowania wycieczki. Gdy jego dłoń była kilka cali przed newralgicznym miejscem rozległo się pukanie.
- Cholera - zaklął, podnosząc się i narzucając na siebie szlafrok. Podszedł do drzwi i wpuścił młodego chłopaka pchającego przed sobą spory hotelowy wózek. Dał mu napiwek i zamknął drzwi praktycznie przed nosem biednego chłopaczka.
- Zawsze w najlepszym momencie - mruknął niezadowolony podnosząc pokrywki i lustrując zawartość półmisków. Wzięłam drugi, nieco mniejszy szlafrok i podeszłam do Uchihy, mój pusty żołądek właśnie dał mi zrozumienia, że od kilkunastu godzin nic nie przełknęłam.
***
- I co dalej z tym Harringtonem? Po co ci z nim te lekcje? - zapytał Itachi nalewając mi sake do płaskiego kieliszka. Puste talerze zostały odłożone na bok, a ich miejsce dumnie zajęło kilka butelek sake oraz typowe do niej niskie kieliszki. - Najwyższa chce żebym umiała coś więcej niż tylko inkantowanie starych, zawiłych egzorcyzmów - uśmiechnęłam się lekko. - Jestem ciekawa jak rozwinie się to całe zamieszanie...
- Wolałbym, żeby trzymali cię od tego z daleka - skonstatował. - Przypuszczam, że chwytają się wszystkiego co możliwe, a to nie najlepiej świadczy o tym całej sytuacji.
- Najwyższa coś o tym wspomniała - mruknęłam posępnie. Upiłam łyk ryżowego wina, krzywiąc się na jego charakterystyczny smak. - Na razie nie mamy żadnych nowych informacji, także wszystko toczy się normalnie. Oczywiście wywiad ma inaczej, ale oni są zawsze urobieni po łokcie.
- Taki już los szpiegów - zauważył dziwnie chłodnym tonem brunet.
- Tu się niestety nie wypowiem - westchnęłam - ale jak chcesz to chętnie posłucham.
Uchiha uśmiechnął się lekko. Wbił spojrzenie w bok, jakby wypatrywał czegoś za szybą.
- Nie ma czego. Zazwyczaj nie mają wiele ciekawego do powiedzenia...
- Itachi... - szepnęłam, nie wiem co mnie podkusiło do wyciągnięcia ręki i zaciśnięciu jej na dłoni bruneta. Taki banalny gest. A jednak poczułam jak jego palce wplatają się w moje.
- Może kiedyś, Seon.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie skończyłaś opowiadać - przypomniał mi, chcąc zmienić temat.
- A racja! - zamyśliłam się próbując przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia i nie opowiadając mu zbyt wiele o łażeniu na dodatkowe misje i tego typu pierdoły.
- Także wszyscy...
Zaaferowana opowiadaniem nawet nie spostrzegłam nadchodzącego znikąd dźwięku. Dziwnym trafem Itachi też, także sekundę później obydwoje leżeliśmy na podłodze ogłuszeni donośnym wybuchem. Kawałki rozbitych szyb wbijały się w moją skórę. Wokół unosił się rzadki dym. Uchiha zaklął cicho podnosząc się błyskawicznie, w porównaniu z moim mozolnym zmaganiem. W następnym momencie biegłam korytarzem ciągnięta przez bruneta.
- Nie możemy się teleportować czy coś?! - wykrzyczałam.
- Nie! Postawili jakąś barierę... - Uchiha wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia. Schowek. Świetnie tu na pewno nas nie znajdą.
- Ile zajmie ci stworzenie portalu? - zapytał bezpośrednio po zamknięciu drzwi.
- Jak się streszczę to 3 minuty.
- Zabieraj się do roboty. Jak tu wpadną zatrzymam ich na chwilę.
- Kto to jest? - spytam rozkopując przedmioty wokół mnie i robiąc sobie miejsce. Znalazłam jakiś kamień i zaczęłam skrobać nim krąg. No cóż drewniane panele nie były najlepszym podłożem.
- Pewnie ANBU, nie wiem skąd wiedzieli, pewnie dostali cynk albo coś - zawahał się jakby dostał nagłego olśnienia. - Seon... pytałaś się kogoś o drogę?
Moja dłoń drgnęła, ale nie przerwałam rysowania. Shittt....
- Seon?
- Raz. Jakiegoś kolesia - burknęłam nie podnosząc wzroku.
Cisza. Głośnie westchnienie.
- O, wybacz że nie pamiętałam drogi do miejsca w którym byłam, aż raz - zirytowałam się wbijając wzrok w bruneta.
- Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się teraz, tylko wydostań nas stąd.
- Tak jest, mój panie - prychnęłam odrzucając kamień. Krąg był gotowy. Wystarczyło teraz powiedzieć miejsce, w które mamy się udać. A skoro mowa o miejscu to...
- Itachi, gdzie mamy się... - przerwałam, gdy uciszył mnie machnięciem ręki. Zaraz potem usłyszałam kroki na korytarzu.
- Chodź tu - szepnęłam. Podniosłam się z klęczek i stanęłam obok bruneta. Objęłam go w pasie, cicho recytując formułę.
- Trzymaj się - szepnęłam, gdy wszystko było gotowe. Zamknęłam oczy i skupiałam się na moim celu.
- Wiedziałam, że się uda – uśmiechnęłam się, przeczesując włosy ręką. Ufff, ryzyko jednak jakieś było, ale jak się udało to nie ma co się przejmować. Itachi rozglądnął się po pomieszczeniu.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał wciąż lustrując wzrokiem pokój.
- U mnie - wymamrotałam cicho patrząc się w podłogę.
- Hmm? Powtórz, bo niedosłyszałem - nachylił się lekko w moją stronę. Podniosłam głowę.
- Także wszyscy...
Zaaferowana opowiadaniem nawet nie spostrzegłam nadchodzącego znikąd dźwięku. Dziwnym trafem Itachi też, także sekundę później obydwoje leżeliśmy na podłodze ogłuszeni donośnym wybuchem. Kawałki rozbitych szyb wbijały się w moją skórę. Wokół unosił się rzadki dym. Uchiha zaklął cicho podnosząc się błyskawicznie, w porównaniu z moim mozolnym zmaganiem. W następnym momencie biegłam korytarzem ciągnięta przez bruneta.
- Nie możemy się teleportować czy coś?! - wykrzyczałam.
- Nie! Postawili jakąś barierę... - Uchiha wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia. Schowek. Świetnie tu na pewno nas nie znajdą.
- Ile zajmie ci stworzenie portalu? - zapytał bezpośrednio po zamknięciu drzwi.
- Jak się streszczę to 3 minuty.
- Zabieraj się do roboty. Jak tu wpadną zatrzymam ich na chwilę.
- Kto to jest? - spytam rozkopując przedmioty wokół mnie i robiąc sobie miejsce. Znalazłam jakiś kamień i zaczęłam skrobać nim krąg. No cóż drewniane panele nie były najlepszym podłożem.
- Pewnie ANBU, nie wiem skąd wiedzieli, pewnie dostali cynk albo coś - zawahał się jakby dostał nagłego olśnienia. - Seon... pytałaś się kogoś o drogę?
Moja dłoń drgnęła, ale nie przerwałam rysowania. Shittt....
- Seon?
- Raz. Jakiegoś kolesia - burknęłam nie podnosząc wzroku.
Cisza. Głośnie westchnienie.
- O, wybacz że nie pamiętałam drogi do miejsca w którym byłam, aż raz - zirytowałam się wbijając wzrok w bruneta.
- Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się teraz, tylko wydostań nas stąd.
- Tak jest, mój panie - prychnęłam odrzucając kamień. Krąg był gotowy. Wystarczyło teraz powiedzieć miejsce, w które mamy się udać. A skoro mowa o miejscu to...
- Itachi, gdzie mamy się... - przerwałam, gdy uciszył mnie machnięciem ręki. Zaraz potem usłyszałam kroki na korytarzu.
- Chodź tu - szepnęłam. Podniosłam się z klęczek i stanęłam obok bruneta. Objęłam go w pasie, cicho recytując formułę.
- Trzymaj się - szepnęłam, gdy wszystko było gotowe. Zamknęłam oczy i skupiałam się na moim celu.
Tuż
po wylądowaniu, a raczej po tym jak moje stopy znalazły się na
stabilnym podłożu, otworzyłam oczy, odsunęłam się na krok od
Uchihy i zlustrowałam jego sylwetkę.
Wydawał
się być w porządku.
Itachi
zamrugał i wbił we mnie spojrzenie.
- Domyślam
się, że jestem pierwszy człowiekiem, którego przemycasz przez
portal – mruknął niezadowolonym tonem.- Wiedziałam, że się uda – uśmiechnęłam się, przeczesując włosy ręką. Ufff, ryzyko jednak jakieś było, ale jak się udało to nie ma co się przejmować. Itachi rozglądnął się po pomieszczeniu.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał wciąż lustrując wzrokiem pokój.
- U mnie - wymamrotałam cicho patrząc się w podłogę.
- Hmm? Powtórz, bo niedosłyszałem - nachylił się lekko w moją stronę. Podniosłam głowę.
- W moim mieszkaniu - oznajmiłam w napięciu obserwując jego twarz. - Powiedziałeś gdziekolwiek, więc to pierwsze co przyszło mi na myśl...
Itachi milczał przez chwilę.
- Przynajmniej ANBU nie będzie nam przeszkadzać - powiedział w końcu. - Mogę się rozejrzeć?
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Tylko... - zawahałam się.
- Tylko co? - ponaglił mnie.
- Myślałam, że będziesz zły, czy coś.
- Ufam ci, że odstawisz mnie z powrotem - odparł miękko.
- To będzie zależało od nastawienia, panie Uchiha - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Ewentualnie użyję sharnigan, żeby zrobić z ciebie mojego małego egzorcystę-niewolnika.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Hahaha. Zabawne.
- Lepiej pokaż mi gdzie masz sypialnię. Wydaje mi się, że czegoś nie dokończyliśmy.
Uśmiechnęłam się.
- Chodź za mną.
Itachi milczał przez chwilę.
- Przynajmniej ANBU nie będzie nam przeszkadzać - powiedział w końcu. - Mogę się rozejrzeć?
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Tylko... - zawahałam się.
- Tylko co? - ponaglił mnie.
- Myślałam, że będziesz zły, czy coś.
- Ufam ci, że odstawisz mnie z powrotem - odparł miękko.
- To będzie zależało od nastawienia, panie Uchiha - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Ewentualnie użyję sharnigan, żeby zrobić z ciebie mojego małego egzorcystę-niewolnika.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Hahaha. Zabawne.
- Lepiej pokaż mi gdzie masz sypialnię. Wydaje mi się, że czegoś nie dokończyliśmy.
Uśmiechnęłam się.
- Chodź za mną.
*************
Ok, dziś krótko, ale męczył mnie trochę ten rozdział także postanowiłam go tak zostawić. Następny powinien pojawić się za niewiemile, akacja trochę ruszy, bo na razie ciągnie się jak ser w toście (eh te moje poetycki i głęboki porównania ;).
Trzymajcie się ciepło ;)
Black